Krajobraz jest częścią cywilizacji. Krajobraz opowiada historię, jest jeszcze jednym jej tekstem. Liczy się wszystko: przebieg dróg prosty lub kręty, rozłogi pól, układy drzew i ich gatunki, sposób grupowania zabudowy, mury i płoty, lokalizacje kościołów i zamków, zwarte bryły zieleni parków czy sadów. Cechą szczególną tych znaków jest trwałość. Krajobraz zmienia się powoli. Drogi potrafią być świadkami stuleci, granice nieruchomości trwają przez pokolenia, drzewa żyją dłużej niż ludzie, którzy je posadzili. Ale czasem zdarzają się zmiany więcej niż gwałtowne. Podróż do Królewca przez ziemie dawnych Prus to droga przez krajobraz dotknięty historyczną katastrofą.

Dziwna to ziemia. Płaska lub lekko sfalowana, niezbyt urodzajna i niezbyt ludna – zdawałoby się: głęboka prowincja Europy. A przecież w najnowszych czasach parę razy stawała się ona sceną wydarzeń skupiających uwagę całego ówczesnego świata. To tutaj, w kampanii zimowej 1806–1807, Napoleon gromił wojska pruskie i rosyjskie, a potem zawierał pokój ustanawiający blokadę kontynentalną. To tutaj, w sierpniowej kampanii 1914 roku, carska armia poniosła straszliwą klęskę w dużej mierze przesądzającą o przebiegu zdarzeń na froncie wschodnim i o upadku imperium Romanowów. Wreszcie to tutaj, w 1945 roku, nastąpił koniec świata. Stary Königsberg spłonął od alianckich bomb, a Armia Czerwona dokończyła dzieła zniszczenia. Ludność, która nie uciekła, została wymordowana lub wypędzona, a cała prowincja rozdzielona nową granicą, wytyczoną wzdłuż linijki (jak zwykły to czynić kolonialne mocarstwa w Afryce) i włączona do dwóch państw. Pojawili się nowi mieszkańcy, dla których wszystko, co tu zastali, było z gruntu obce.

Dziś podróżującym rzuca się w oczy kontrast między zaradną krzątaniną polskiej prowincji a rozpadem postępującym po stronie rosyjskiej. Najdziwniejszym miejscem jest punkt styku tych rzeczywistości: przejście graniczne. W schludnych i funkcjonalnych budynkach wzniesionych za pieniądze Unii Europejskiej króluje sowiecki styl będący mieszaniną lenistwa, poczucia władzy i arogancji.

Za granicznymi posterunkami zaczyna się pustka. Daje ona dobre wyobrażenie o tym, co stałoby się z pejzażem, gdyby zabrakło ludzi i zabrakło rolnictwa, które jest – było nie było – formą uprawiania krajobrazu. Tak, niewątpliwie istniało tu rolnictwo. Pola jeszcze nie zarosły lasem – są tylko mniej lub bardziej zakrzaczone, czasem pojawiają się kępy samosiejek nie starszych niż kilkanaście lat. Wsi już prawie nie ma. Zdarzają się zdziczałe sady lub grupy źle utrzymanych zabudowań, wśród których najbardziej zruderowane są budynki gospodarcze. Ludzie przenieśli się do miast i to głównie do tego jednego – stołecznego. Pamiętam jakąś apokaliptyczną prognozę tego, co stanie się ze światem, gdy z jakichś powodów znikną ludzie. Wizja ta zaczynała się od zalania nowojorskiego metra, a kończyła puszczą porastającą całą północną część planety. W wizji tej o naszej cywilizacji najdłużej miały zaświadczać zlewozmywaki ze stali nierdzewnej i pomniki z brązu. Coś jest na rzeczy: w każdym miasteczku Lenin z brązu trzyma się wprost doskonale.

Trudno uwierzyć, że na takiej niewdzięcznej ziemi urodziło się państwo, które dało podstawę europejskiemu mocarstwu. Jakaż musiała być siła przywództwa, jakaż zbiorowa wola działania! Może to ona stała także u podstaw tego, co jeszcze dziś łączy obie części dawnych Prus Wschodnich. Tym łącznikiem są aleje – francuski wynalazek, który rozprzestrzenił się w całej oświeceniowej Europie. Aleje dawały cień, ważny dla koni i podróżnych, ale już nie grożący niewysychaniem błota, gdyż drogi były coraz lepsze, zdarzały się nawet brukowane. Nie wiem, jakie znaczenie miał czynnik estetyczny, chęć kontynuowania powszechnie aprobowanej wielkiej sztuki ogrodowej, ale niewątpliwie mamy tu do czynienia z próbą, z wolą ukształtowania naturalnego pejzażu na nowo – i to próbą w wielkiej skali. Być może w tym wyrażała się potęga państwa, która nawet nadawała naturze rodzaj wojskowej dyscypliny?

Tak wzruszające aleje lipowe (lipa to drzewo poświęcone Wenerze) stanowią jakiś element łączności ze stolicą wielkich Prus – wszak do dziś dumą Berlina jest wielka aleja Unter den Linden.

Niedobre czasy nastały dla alei. Zagraża im już nie tylko trywialne zapotrzebowanie na drewno użytkowe czy opałowe. Wrogiem alei stały się koncepcje bezpieczeństwa ruchu drogowego, któremu drzewa ponoć zagrażają… Ale na szczęście pojawili się już ich, drzew, obrońcy.

Lipy otaczają też odbudowaną katedrę w Królewcu. Cała katedralna wyspa (niegdyś gęsto zabudowana) dziś jest skwerem, nawet ładnie utrzymanym. Postacią symbolicznie wypełniającą tę przestrzeń jest mający tu grobowiec Immanuel Kant, jedyny akceptowany współcześnie element tradycji Königsberga. Próżno natomiast szukać mostów, po których wędrowanie dało Leonhardowi Eulerowi inspirację do zapoczątkowania teorii grafów (tak zwane zagadnienie mostów królewieckich). Wygląda na to, że z pamięci miasta wypadli urodzeni tu: Ernst Teodor Amadeus Hoffman, którego Opowieści stały się inspiracją słynnej opery; Käthe Kollwitz, pierwsza kobieta w pruskiej Akademii Sztuk, której rysy Ernst Barlach nadał słynnej rzeźbie Der Schwebende, wzruszającego pomnika ofiar pierwszej wojny światowej, studiujący na Albertynie Johann Gottfried Herder – urodzony w nieodległym Morągu (Marangan) czy Hannah Arendt, która spędziła tu dzieciństwo i młodość. Cóż, może jednak nieobecność pamięci autorki Korzeni totalitaryzmu nie jest w mieście Kalinina tak zupełnie przypadkowa…

Dziś Kaliningrad dramatycznie szuka swojej tożsamości. Jej budowanie będzie tu skrajnie trudne i w jakimś stopniu stanie się testem europejskiego wyboru Rosji. Póki co – trwają tutaj lipowe aleje, świadkowie europejskiego krajobrazu. To one wiążą wciąż tę dziwną enklawę z jej zachodnim sąsiedztwem.

O autorach

Janusz Sepioł

Senator RP VII i VIII kadencji; architekt i historyk sztuki, samorządowiec, polityk PO. Od roku 1999 Wicemarszałek, a w latach 2002–2006 Marszałek Województwa Małopolskiego. Współautor i koordynator wielu opracowań urbanistycznych i regionalnych. Współautor kilku projektów i realizacji architektonicznych oraz autor kilkudziesięciu publikacji z zakresu krytyki architektonicznej, planowania przestrzennego i rozwoju regionalnego. Koordynator Forum Regionów Polska – Rosja, delegat Senatu RP do Inicjatywy Środkowoeuropejskiej. Od 2021 roku architekt miejski Rzeszowa. Autor między innymi książek „Wywiezione z Rosji” i „Dyptyk włoski. Cienie i miejsca”.

INNE ARTYKUŁY TEGO AUTORA

Copyright © Herito 2020