Widok ogrodu w Trieście 1914

Kultura i polityka

Tara terrible

Publikacja: 30 sierpnia 2021

NR 6 2012

TAGI DO ARTYKUŁU

DO LISTY ARTYKUŁÓW

Kim jest Tara (von Neudorf)? Artystą, rocznik siedemdziesiąty piąty, prowokatorem, zjadliwym ironistą, który zdążył wyrobić sobie reputację enfant terrible współczesnej sztuki rumuńskiej – z naciskiem na terrible.

Tara to nazwisko, nie pseudonim. Krótkie, w sam raz dla artysty, bez znaków diakrytycznych. Gdyby je miało, byłoby rumuńskim słowem țară – „kraj”, a nawet țara – „ten kraj”. Dawniej głoskę „ț” czasem zapisywano dwuznakiem „tz”. Nie țară, lecz tzara. Oto kolejny trop – dadaistyczny. Widzimy Tristana Tzarę, właściwie Samuela Rosenstocka, jak w zuryskim Cabaret Voltaire proklamuje nowy ruch w sztuce – dada. (Wśród założycieli nie brakowało młodych Rumunów, mówi się nawet o „rumuńskiej ciąży dadaizmu”, ponoć właśnie Rumuni mają skłonność do ironii ciążącej ku absurdowi). Rosenstock urodził się w niewielkiej mołdawskiej mieścinie. Tristanem Tzarą stał się w Bukareszcie. W imieniu Tristan niektórzy dopatrywali się echa dramatów Wagnera, inni tłumaczyli, że Tristan Tzara to trist în țară – „smutny kraj”.

Współczesny Tara kreśli po mapach.

Znamy to, prawda? Ołówek przyłożony gdzieś koło Szczecina ciągnie linię ku morzu na południu. Tam znów trafia na miasto – Triest. Z której strony je obejść?

Pewien triesteński pisarz miał dziesięć lat, gdy kreską obrysowano mu miasto, napisze później: „Niemożność przekraczania jej wydawała mi się sytuacją groteskową – jakby ktoś wyszedł z domu i nie mógł przejść przez ulicę”.

Tara urodził się po niewłaściwej stronie kreski trzydzieści lat po jej wrysowaniu. W kraju, który miał własne słońce. Zużywało ono większość wyprodukowanej tam energii. W końcu i na zasilanie słońca zaczęło jej brakować. Wszystkiego zaczęło brakować.

Niewiele zostało do sprzedania, by załatać budżet. Zaczęto sprzedawać ludzi. Najpierw nielicznych już Żydów zakupił Izrael, niebawem okazało się, że można spieniężyć żyjących w Siedmiogrodzie i Banacie Niemców.

Tara urodził się w Siedmiogrodzie akurat wtedy, gdy okolica wyludniała się wioska po wiosce. Neudorf to jedna z nich, choć nazwę trudno wyśledzić na mapie, zresztą i tak większość miejscowych ma dziś już nowe zamiejscowe adresy.

Opustoszały kraj. Tam trzeba szukać Tary.

Przychodzi przełom, słońce gaśnie. Nowe czasy symbolizują dwa miasta – Timişoara i Târgu Mureş. Pierwsze zainicjowało przełom, prawdziwy przełom, choć krótkotrwały, bo wkrótce w drugim zatriumfowały postawy najbardziej atawistyczne. Rumuni i Węgrzy, którzy w Timişoarze walczyli ramię w ramię, w Târgu Mureş wystąpili jedni przeciw drugim. W latach dziewięćdziesiątych w pustkę po komunizmie niezauważenie wpełzł nacjonalizm. Albo precyzyjniej: bezradne poszukiwanie jakiejś innej tożsamości, którym próbowano wypełnić miejsce zajmowane dotąd przez ideologicznie sfabrykowaną tożsamość „człowieka socjalistycznego”.

Tara studiuje wtedy na Akademii Sztuk Pięknych w Klużu. Mówimy Kluż, ale myślimy o dwóch miastach w jednym. Rumuński Cluj i węgierski Kolozsvár pod koniec starego i na początku nowego wieku trwają w stanie małej zimnej wojny. Po którejkolwiek stronie się opowiedzieć, to opowiedzieć się po tej niewłaściwej.

Być może wtedy spojrzenie z mniej wygodnej strony stało się znakiem firmowym Tary.

W siedmiogrodzkich miastach i wsiach – w szkołach, do których nie ma już kto chodzić, i kościołach, w których nie ma kto się modlić – Tara (von Neudorf) wynajduje materiał do swoich prac. Obrazy wrysowuje w stare szkolne mapy. Z drewnianych tabliczek wskazujących kiedyś czytania niedzielne podczas nabożeństw albo chorały w kancjonale tworzy specyficzne totemy.

W kartuszach wielu tych map da się jeszcze wyczytać tytuły: Powstania chłopskie na ziemiach naszej ojczyzny, Rumuński przemysł chemiczny, Krucjaty antytureckie pod wodzą Jana Hunyadyego. Świat i czas na nich wyobrażony podawano uczniom do wierzenia, zwłaszcza że prawdziwego świata zaznać mogli, jak my wszyscy, tyle co palcem po mapie. Tara nadrysowuje nasz świat na tamtym świecie, tworzy kolaże. Zaludniają go graficzne kreatury, przez dawnych mistrzów trzymane zawsze w ryzach marginesu; u Tary wyłażą, panoszą się w centrum obrazu, urosły do takich rozmiarów, że wreszcie widać ich koślawe rysy. Karykaturalna prawda o naszych czasach? Dada w estetyce globalnego Blut und Boden? (Popkulturowa legenda krwistej Transylwanii jeszcze przydaje obrazom Tary pikanterii). Było nie było, ciążą nam, bezwiednie jak grawitacja, siły przeszłości – krew, ziemia, naród. Wciąż im daleko do nieważkości.

O autorach

Łukasz Galusek

Architekt i wydawca, od 2018 roku zastępca dyrektora ds. programowych w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie. Zajmuje się kulturą i sztuką Europy Środkowej, zwłaszcza związkami pomiędzy przestrzenią, pamięcią i tożsamością. Współautor publikacji: „Jože Plečnik – architekt i wizjoner”, „Kresy na nowo odkryte. Wspólne dziedzictwo Polski i Ukrainy”, „Rumunia. Przestrzeń, sztuka, kultura”, „Pogranicze. O odradzaniu się kultury”, „Modi memorandi. Leksykon kultury pamięci”, „Adriatycka epopeja. Ivan Meštrović”. Współkurator wystaw: „Kresy na nowo odkryte. Wspólne dziedzictwo Polski i Ukrainy”, „Kartograf złowrogiej historii. Tara (von Neudorf)”, „Adriatycka epopeja. Ivan Meštrović” i „Architektura niepodległości w Europie Środkowej”. Członek Kolegium Prezydenta RP do spraw Polityki Międzynarodowej oraz Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa.

INNE ARTYKUŁY TEGO AUTORA

Copyright © Herito 2020