Beton
Beton – ponowne wykorzystanie
Publikacja: 7 sierpnia 2024
TAGI DO ARTYKUŁU
DO LISTY ARTYKUŁÓWMichał Wiśniewski w rozmowie z Robertem K. Huberem
Michał Wiśniewski: Twoje zainteresowanie dziedzictwem betonu sięga czasów, gdy był to jeszcze niezbadany temat. Dlaczego zająłeś się tym wymagającym materiałem?
Robert K. Huber: To było około 2007 roku i miało kilka punktów wyjścia. Jednym z nich była sztuka konceptualna zajmująca się wykorzystaniem istniejących części budynków jako elementów ready-made w połączeniu z problematyką projektowania urbanistycznego. W tym czasie, szczególnie w Niemczech Wschodnich, prowadzono duże projekty przebudowy obszarów miejskich. Z jednej strony istniejącą tkankę dużych osiedli mieszkaniowych niszczono na ogromną skalę, z drugiej – dla nowych projektów, które prawie zawsze były tabula rasa, tworzono sztuczne narracje, aby te projekty legitymizować i promować. Na początku pojawiła się idea, jak można zastosować materiał, który ma zostać pozyskany z rozbiórki, który wciąż jest dobrej jakości, i jak wykorzystać go do zbudowania czegoś nowego. Jak możemy użyć czegoś istniejącego, aby zbudować coś nowego, oszczędzając energię i materiały budowlane. I czy możemy też, w ujęciu urbanistycznym, stworzyć coś w rodzaju miejskiego metabolizmu, wykorzystując istniejące struktury i narracje, zamiast burzyć i wyrzucać, i tworzyć wszystko od nowa, zaczynać od zera.
W Monachium, gdzie studiowałem i obroniłem dyplom, znajdowała się tak zwana wioska sportowczyń, która około 2007 roku miała zostać wyburzona i odbudowana w podobny sposób, ale z gęstszą zabudową. Projekt przebudowy zlecono pracowni Bogevischs Buero, nadzorował ją Werner Wirsing, autor pierwotnego projektu wioski. To była wyjątkowa sytuacja, jeśli chodzi o wyburzenia i odbudowy tego typu dziedzictwa architektonicznego. Projekt ukończono w 2010 roku. Wioskę zbudowano w 1969 roku, na trzy lata przed igrzyskami olimpijskimi, które odbyły się w Monachium w 1972 roku, z zamiarem późniejszego wykorzystania jako akademik. To część wioski olimpijskiej, którą należy odczytywać jako prototyp nowoczesnej, futurystycznej architektury i budownictwa mieszkaniowego.
Zastanawiałem się, jak możemy zachować i ponownie wykorzystać materiał z wyburzanych małych szeregówek. Jak stworzyć z ich części osobne domy, przekształcić je w performatywną architekturę, którą można demontować i ponownie składać, tak by dało się je przenieść w kilka innych miejsc w Monachium. To był pierwszy projekt, który nazwaliśmy „Przeszczepiając tkankę miejską”, w języku niemieckim „Bestandsverpflanzung”.
MW: W „Herito” rozmawiamy o dziedzictwie głównie z historykami, którzy skupiają uwagę przede wszystkim na faktach i estetyce. Bardzo się cieszę, że mogę rozmawiać z kimś, kto zainteresował się nowoczesną, betonową architekturą z innej, projektowej perspektywy, która wymusza myślenie o przyszłości.
RH: To były trzy różne perspektywy. Pierwsza, konceptualna, obejmowała estetykę. Druga to perspektywa dziedzictwa. Ostatnia to perspektywa urbanistyczna, ale skupiona na materiale. Jeśli porównać skalę i różne rozumienia zawodu, można powiedzieć, że złamaliśmy konwencjonalne pojmowanie projektowania architektonicznego. Zaczęliśmy od badań metodologicznych i bardzo haptycznego punktu wyjścia; podeszliśmy do interwencji w struktury miejskie w skali od XS do XL, a pomiędzy nimi odpowiadaliśmy na pytania, jak sobie poradzić ze szczególnie kontrowersyjnym dziedzictwem najnowszym.
MW: Zacząłeś się zajmować tego typu projektami bardzo wcześnie, jeszcze przed dyskusją o katastrofie klimatu i przed kryzysem gospodarczym z 2008 roku. Wtedy wciąż patrzyliśmy w przyszłość z nadzieją. Zastanawiałem się nad stosunkiem niemieckiego społeczeństwa do betonowego dziedzictwa wówczas i dzisiaj. W Polsce beton dla wielu ludzi nadal ma negatywne konotacje.
RH: To stanowiło także temat tego pierwszego projektu, ponieważ było dla nas oczywiste, że beton źle się kojarzy, szczególnie kiedy pochodzi z odzysku. Także samego terminu „beton” używano jako synonimu czegoś postrzeganego jako złe. Wiele osób powie, że wszystkie autostrady i ulice wybudowano z betonu, nawet jeżeli to nie jest beton, tylko asfalt. Powie też, że beton jest zbyt zimny, aby w nim mieszkać, nawet jeżeli ta argumentacja wynika ze sposobu budowy lub ocieplania. Idźmy dalej, najgorsze konotacje to „społecznie zły” odbiór betonu, który mylnie jest łączony z wielkimi osiedlami mieszkaniowymi. Warto dodać, że one nie zawsze były budowane z betonu. W Niemczech na budynki i zespoły wzniesione z prefabrykowanych płyt żelbetowych, a nawet na całe osiedla mówimy Platten. To określenie budzi negatywne skojarzenia i przyczyniło się do wzmacniania tego złego obrazu przez dekady.
Taki odbiór istniał nadal na początku XXI wieku, a intensywna przebudowa miast i wyburzanie dużych bloków mieszkalnych dodatkowo powodowały umacnianie się negatywnego obrazu, narosłego po upadku żelaznej kurtyny. Na tym tle wioska olimpijska w Monachium była postrzegana pozytywnie, przynajmniej przez rosnącą przez lata publiczność, choć zmieniało się to na plus i na minus na przestrzeni lat.
Kiedy powstała, przez wiele osób była odbierana jako miasto przyszłości. Wykorzystywano ją jako scenerię dla filmów science fiction, np. Rollerball Normana Jewisona. Równocześnie narastały wokół niej negatywne skojarzenia związane z atakiem palestyńskich terrorystów na izraelskich olimpijczyków podczas igrzysk w 1972 roku. Z czasem stała się miejscem dla rodzin, które doceniono za przestrzeń bez samochodów – ruch publiczny jest tam zorganizowany pod ziemią. Zespół obejmuje różne typy zabudowy: od szeregowej do tarasowej i dużych bloków, od małych mieszkań do dużych apartamentów, z możliwością wykorzystania przez przedstawicieli kilku pokoleń albo jako lokale współdzielone przez studentów. Mając to w pamięci, zrozumieliśmy, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym: dużym modernistycznym osiedlem, które się dobrze starzeje. Do tego bardzo wyjątkowy był fakt, że wioska studencka stanowiła część objętego ochroną miejsca dziedzictwa – wioski olimpijskiej. Pomimo tych wszystkich uwarunkowań postanowiono ją rozebrać i odbudować. Mieliśmy przeczucie, że to jest element tkanki miasta predestynowany do ponownego wykorzystania oraz że należy zadać kilka krytycznych pytań.
Nasz pomysł polegał na użyciu elementów wioski jako „budowlanego argumentu” – trzy małe bungalowy z odzyskanych betonowych płyt, wykorzystane ponownie jako „budowlany argument”, któremu pozwoliliśmy wędrować po mieście i monitorowaliśmy, jaką wywołuje reakcję. Z jednej strony ludzie patrzyli na te trzy betonowe konstrukcje jak na coś z rozbiórki, coś obskurnego, coś ze śmietnika. Z drugiej strony dostrzegli w nich estetykę wioski olimpijskiej, byli tym bardzo zaskoczeni. Pamiętali te domy studenckie, niektórzy tam dawniej mieszkali, niektórzy byli znani z murali, które przez lata malowali.
Pracowaliśmy z tą skojarzeniową dychotomią: z jednej strony to śmieci, złe, brzydkie, z drugiej – historyczny materiał, wioska olimpijska reprezentująca rozkwit i rozwój Monachium.
Postanowiliśmy wykorzystać tę dwoistość, ten charakter ready-made owych elementów, i uczynić ją narzędziem zmiany. Mieści ona w sobie obie tożsamości: zarówno stare, jak i nowe, pozytywne, jak i negatywne, w pewien sposób tworzy nowy system wartości. To był performans, nie tylko ponowne wykorzystanie materiałów, pracowaliśmy z tymi skojarzeniami w sposób aktywistyczny i artystyczny równocześnie.
MW: Który to był rok?
RH: 2008. Na początku zainstalowaliśmy je w bardziej odległej części Monachium, w miejscu związanym z powojennym rozwojem miasta, które zyskało nowy wymiar podczas olimpiady, a współcześnie nosi ślad zmian z końca XX wieku. Następnie przenieśliśmy je do centrum, na tereny po zburzonych w XVIII wieku murach obronnych, miejsce pokazujące pierwsze powiększenie obszaru miasta. Tym samym usytuowaliśmy je tak, by odnosiły się do dwóch ważnych etapów rozwoju Monachium. W obu przypadkach współpracowaliśmy z mieszkańcami i lokalnymi użytkownikami, za każdym razem spotykaliśmy się z różnymi reakcjami. Pracowaliśmy ze skojarzeniami, które budził użyty materiał z jego dwiema tożsamościami: odpadu i wartościowego, historycznego obiektu. Naszym celem było zainicjowanie dyskusji na temat współczesnej transformacji urbanistycznej w każdym z miejsc.
To działanie pchnęło nas ku kolejnemu projektowi, w ramach którego chcieliśmy połączyć lub „zjednoczyć” zachodnioniemieckie prefabrykowane płyty z płytami z Niemiec Wschodnich, pochodzącymi z Frankfurtu nad Odrą. Tak powstał projekt „Zjednoczenie płyt” („Plattenvereinigung”), zrealizowany w Berlinie w 2010 roku.
MW: Jak postrzegasz rezultaty swoich działań szesnaście lat później? Jak zmienił się odbiór wielkiej płyty w Niemczech?
RH: Im dłużej pracowaliśmy, stosując ponowne wykorzystanie materiałów i biorąc pod uwagę kwestie zrównoważonego budownictwa, oszczędzania energii i redukcji emisji CO2, tym bardziej w powszechnym odbiorze wzrastało znaczenie tego problemu. Myślę, że dzisiaj spotykamy się z dużym zainteresowaniem takimi zagadnieniami, przynajmniej jeśli chodzi o recykling i ponowne wykorzystanie materiałów. Ta wrażliwość zmieniła się dramatycznie. Ale coś jeszcze jest bardzo ważne. Na początku tego rodzaju tematyka nurtowała tylko nielicznych myślących o przyszłości ludzi, szczególnie interesujących się modernistycznym budownictwem lub budownictwem betonowym, na przykład niektórych historyków sztuki lub teoretyków. Ale nawet dla nich pojedyncze żelbetowe płyty były czymś marginalnym. Oczywiście już wtedy realizowano kilka innowacyjnych projektów w tym zakresie, ale negatywne konotacje płyt były i wciąż pozostają bardzo powszechne.
Chociaż mam wrażenie, że ta zmiana podejścia to efekt wzrostu „racjonalności”, świadomości, iż ponowne wykorzystanie ma sens, ponieważ oszczędza energię i redukuje emisję dwutlenku węgla. Także niektórzy architekci zauważyli, że jest to sposób projektowania. Ale pozostaje jednak inna kluczowa kwestia: czy zmieniły się dominujące sposoby funkcjonowania sektora budowlanego i firm deweloperskich? Przemysł w dalszym ciągu chce pracować w wielkiej skali, niekoniecznie z wielką układanką ponownie wykorzystywanych części, z których każda jest inna, a my musimy je bez przerwy dopasowywać. Wciąż jeszcze nie jesteśmy na miejscu. Druga kluczowa kwestia dotyczy zrozumienia zasadniczej zmiany naszej kultury. Jest jeszcze trochę do zrobienia. Dlatego coraz bardziej skupiamy się na temacie dziedzictwa modernizmu, zarówno jego materialności, jak i wiedzy, którą w sobie niesie. Koncepcja „nowoczesnego ponownego użycia” skupia się na przyszłościowej zmianie dominujących zachowań i dominujących sposobów projektowania.
MW: Porozmawiajmy o berlińskim pawilonie BHROX bauhaus reuse. Czy mógłbyś wyjaśnić, skąd wziął się pomysł rozebrania szklanej ściany budynku Bauhausu w Dessau i ponownego wykorzystania jej do stworzenia nowej konstrukcji pośrodku Ernst-Reuter-Platz, kluczowego ronda zachodniej części niemieckiej stolicy?
RH: Ten projekt ma inne korzenie. Zasadniczo, jeśli spojrzeć na niego w sposób analityczny, to wychodzi z podobnego punktu i wyrasta z zaistniałej historycznej zmiany. W NRD Bauhaus przez lata nie był w modzie. To się zmieniło przed 1976 rokiem w związku z pięćdziesiątą rocznicą powstania siedziby Bauhausu w Dessau, kiedy NRD zaczęła wykorzystywać dziedzictwo Bauhausu. Nie było więc przypadku w tym, że wtedy też na szerszą skalę sięgnięto po budownictwo z wielkiej płyty – wyrazem tego stały się duże osiedla we wschodnim Berlinie, na przykład Marzahn-Hellersdorf, gdzie pod koniec lat siedemdziesiątych budownictwo przemysłowe NRD weszło w szczytowy okres swojego rozwoju. Bez uznania Bauhausu za – powiedzmy – część państwowej tożsamości ta nowa rzeczywistość mogła wywołać ideologiczną próżnię albo wyrwę w narracji powstałej po odejściu od realizmu socjalistycznego i przejściu do przemysłowej produkcji budynków mieszkalnych. Kiedy w 1976 roku pozbyto się ostatecznie pozostałości po zniszczeniach wojennych i ponownie otwarto budynek Bauhausu w Dessau, zorganizowano też wystawę, której towarzyszyło hasło brzmiące mniej więcej „Socjalizm i Bauhaus idą ręka w rękę, od zawsze i na zawsze”.
Blisko trzydzieści pięć lat później powtórnie wykorzystaliśmy materiał z elewacji budynku z 1976 roku, z północnej fasady oraz z fasad budynków atelier. W rzeczywistości to był materiał, który w 1996 roku wpisano na Listę światowego dziedzictwa UNESCO. Cieszyliśmy się faktu, że nie są to elementy z 1926 roku. Użyty materiał świetnie nadawał się do opowiedzenia współczesnej historii ponownego wykorzystania. Po zbudowaniu małego pawilonu testowego na lotnisku Tempelhof stanęliśmy przed szansą wybudowania „bauhaus reuse” w pobliżu budynku Archiwum Bauhausu, który był ostatnim dziełem Gropiusa.
Po pokazie przy Archiwum Bauhausu stwierdziliśmy, że z punktu widzenia opowieści nie ma lepszej lokalizacji od Ernst-Reuter-Platz, „okna wystawowego” Berlina Zachodniego czasów zimnej wojny. W kontraście do Karl-Marx-Allee po wschodniej stronie Ernst-Reuter-Platz to miejsce, gdzie swoje siedziby otwierały prestiżowe firmy, jak IBM, Osram czy Telefunken. Wielkie rondo było lustrzanym odbiciem dla Strausberger Platz na wschodzie.
BHROX bauhaus reuse na Ernst-Reuter-Platz to także przykład przeszczepu tkanki miejskiej oraz dziedzictwa architektonicznego.
MW: Podoba mi się to zróżnicowanie skali – mamy duże rondo z małym, szklanym budynkiem pośrodku. Wokół te wszystkie wielkie wieżowce, a ten pawilon jest stosunkowo niewielki, przez co jego historia, tak gęsta, tak intensywna, tworzy zupełnie nowe znaczenie dla dziedzictwa modernizmu. Mam pytanie z tym związane. Przeglądając niemieckie wpisy na Listę światowego dziedzictwa UNESCO, odkryłem, że modernistyczne obiekty są na niej stosunkowo licznie reprezentowane. Ciekawi mnie, jak w Niemczech rozumiana jest wyjątkowa, uniwersalna wartość tego nurtu architektonicznego w odniesieniu do pojęcia dziedzictwa.
RH: Mamy sześć „modernistycznych” miejsc na liście UNESCO: oczywiście są tam budynki Bauhausu w Weimarze i Dessau, wpisane w 1996 roku, oraz budynek w Bernau, dodany w 2017 roku. Jest sześć modernistycznych osiedli mieszkaniowych w Berlinie wpisanych w 2008 roku. Jest Essen i kompleks Zollverein wpisany w 2001 roku. Fabryka obuwia Fagus w Alfeldzie wpisana w 2011 roku. Stuttgarcki Weißenhof, który jest częścią ponadnarodowego wpisu dziedzictwa Le Corbusiera, został wpisany w 2016 roku. I mamy też Mathildenhöhe w Darmstadcie wpisane w 2021 roku. Dla porównania w całej Europie Środkowo-Wschodniej w ten sposób doceniono tylko trzy tego typu obiekty: willę Tugendhatów w Brnie w Czechach wpisaną w 2001 roku, Halę Stulecia we Wrocławiu wpisaną w 2006 roku i modernistyczną zabudowę Kowna wpisaną w 2023 roku. Musimy rozważyć, skąd się wzięła ta dysproporcja. Niedawno przedstawiono propozycję wpisania na Listę UNESCO Karl-Marx-Allee we wschodniej części Berlina i leżącego na zachodzie Hansaviertel. W mojej opinii to był bardzo wartościowy pomysł wschodnio-zachodnio-modernistycznego wpisu na Listę światowego dziedzictwa. Niestety został odrzucony. Propozycja nie zawierała jednak Ernst-Reuter-Platz, zapewne z powodu zbyt wielu zmian, które tam zaszły, pomimo że miejsce i większość budynków są objęte ochroną jako zabytki.
To prowadzi mnie znów do Twojego pytania. Zastanawiam się, czy te kryteria nadal są aktualne, szczególnie w przypadku dziedzictwa nowoczesności. Może należałoby spojrzeć na to z innej perspektywy? Być może dla Ernst-Reuter-Platz najważniejsze powinno być pytanie, czy obecny stan chronionego dziedzictwa nie jest już pierwotny – to miejsce stało się „konglomeratem modernizmu”. Myślę, że konglomerat w wielu znaczących przypadkach jest autentycznym modernizmem lub nowoczesnym dziedzictwem. Bardzo rzadko doświadczamy współczesnego dziedzictwa w tak czystym wydaniu, w jakim zostało to kiedyś zaplanowane. Na przykład jeśli spojrzysz na plan urbanistyczny Ernst-Reuter-Platz Bernharda Hermkesa z 1955 roku i porównasz z nim jego ostatni budynek – budynek Wydziału Architektury Politechniki Berlińskiej ukończony w 1968 roku – okaże się, że wygląda on inaczej niż na planie. Częścią współczesnego dziedzictwa jest to, że obejmuje ono zmiany, ponieważ często nie budowano w jednolity lub radykalny sposób, jak początkowo planowano.
Ernst-Reuter-Platz to „konglomerat modernizmu” łączący w sobie stare i nowe budynki z końca XIX wieku, a także kilka etapów rozwoju modernizmu, przypadających na lata pięćdziesiąte, sześćdziesiąte i osiemdziesiąte XX wieku. Wchodzimy na tamtejsze rondo z enerdowską fasadą z siedziby Bauhausu w Dessau jako czasowym znakiem symbiozy dwóch różnych dziedzictw modernizmu – nie możemy powiedzieć, czy te elementy fasad są wciąż na liście UNESCO, czy nie; czy są objęte ochroną dziedzictwa, czy reprezentują jakąś z tych wartości, czy nie. To jest właśnie przykład lub dowód, lub test na to, co jest dziedzictwem, a co nie; co jest autentyczne, a co nie; co jest wartościowe, a co nie. Konkludując i prezentując nasze rozumienie „nowoczesnego reuse” i cyrkularności, myślę, że potrzebujemy zastanowić się nad redefinicją pojęcia wyjątkowej powszechnej wartości w odniesieniu do rozumienia oryginalności, być może powinno ono zawierać też wartość wynikającą z historii zmian.
MW: Termin, o którym mówisz, pochodzi z lat siedemdziesiątych. Wydaje mi się, że nadszedł czas, aby ponownie zastanowić się nad jego znaczeniem. Żyjemy w XXI wieku. Zastanawiałem się, jak ten pawilon jest odbierany w Berlinie? W jego wnętrzu odbywa się wiele wydarzeń, a rondo stało się miejscem, które żyje. Czy ten projekt spełnił Twoje oczekiwania?
RH: Cóż, jego realizacja była bardzo dużym wyzwaniem. Chociaż zostaliśmy tam zaproszeni, to wkroczyliśmy do miejsca, na temat którego trwała publiczna debata. Z jednej strony pojawiały się głosy, aby przekształcić całą przestrzeń w coś przednowoczesnego. Osoby, które zgłosiły taki pomysł, oczywiście nie były zadowolone z niczego, co wspierało istniejące wartości; twierdziły, że jest to opuszczone miejsce, którego nikt nie lubi i z którego nikt nie korzysta, więc musi zniknąć. Do drugiej grupy należeli obrońcy nowoczesnego dziedzictwa, uważający, że nasz projekt może być pierwszym przypadkiem złamania „tarczy ochronnej”. Wtedy ich oponenci mogliby odpowiedzieć: „No cóż, ten pawilon już jest. Teraz możemy zburzyć cały zespół i odbudować dziewiętnastowieczne miasto”. Stanowiło dla nas wyzwanie, jak wyjaśnić misję pawilonu BHROX bauhaus reuse na rzecz ochrony dziedzictwa modernizmu, obejmującą zarówno zachowanie materialności, jak i stworzenie warunków, w których uznawano by jego wartości i uczono je doceniać. Koniec końców myślę, że nasze przedsięwzięcie okazało się sukcesem, gdyż uwypukliło wartości tego miejsca, wzmocniło jego walory i wskazało na różne możliwości – i jako modernistycznego dziedzictwa, i jako żywej przestrzeni publicznej. Ale zauważono też, ile wysiłków wymaga utrzymanie przestrzeni publicznej zdominowanej przez ruch uliczny. Tym samym BHROX bauhaus reuse stanowi kolejny „budowlany argument” w debacie miejskiej.
MW: Obok znajdują się politechnika i szkoła architektury. Jak temat ponownego wykorzystania jest odbierany w niemieckim środowisku akademickim?
RH: Ponowne wykorzystanie jest wszędzie, stało się jedną z najgłośniejszych kwestii. Nie wyglądało to tak, kiedy zaczynaliśmy. Gdy zasugerowałem, że chciałbym podjąć ten temat w swojej pracy dyplomowej, osiemdziesiąt procent profesorów mówiło: „Dyplom może być Twoim ostatnim w pełni twórczym projektem przed wejściem na rynek pracy z jego rutyną i regulacjami, nudnymi detalami. Dlaczego zajmujesz się starym betonem?”. Teraz pisanie o tym prac magisterskich, zajmowanie się zagadnieniami związanymi z cyrkularnym miastem, cyrkularną gospodarką budowlaną jest modne.
MW: Uważam, że wasze prace są prowokujące, w pewien sposób awangardowe wobec aktualnych wydarzeń.
RH: Byłoby miło usłyszeć od kogoś: „Miałeś udział w budowaniu świadomości”. Prawdopodobnie mieliśmy. Ludzie, którzy są świadomi naszej pracy, zapewne mieli ją w pamięci, pracując nad swoimi własnymi realizacjami, co według mnie jest nieuniknione – tak rozwija się kultura. Cóż, był trudny czas, kiedy nasze działania nie były jeszcze zauważane. Na przykład – to zabawna historia – w 2011 roku zapytano mnie, co jest takiego szczególnego w ponownym użyciu okien z Bauhausu. Myślano, że wykorzystujemy ponownie okna z popularnej niemieckiej sieci sklepów z wyposażeniem domów o tej nazwie. To się oczywiście zmieniło, szkoła z Dessau po jubileuszu swojego stulecia w 2019 roku weszła do powszechnej świadomości. Ale ta rocznica odsłoniła lub przypomniała też inny ważny temat: brak wiedzy, świadomości związanej z dziedzictwem modernizmu i uznania dla niego, zwłaszcza w kontekście jego ponadnarodowego rozwoju w Europie Środkowej.
MW: Uczestniczysz we flagowym projekcie Komisji Europejskiej „Nowym europejskim Bauhausie”, reklamowanym jako przyszłość kontynentu. Widzę w nim szansę na zmianę narracji i stworzenie nowego dyskursu na temat architektury. Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej o tej inicjatywie, swoim podejściu do niej i jej przyszłości?
RH: Zgadzam się z Tobą – to jest coś ważnego. Można się jednak spierać, czy to właściwa terminologia, czy Bauhaus jest synonimem całej idei modernizmu. Z drugiej strony to może być bardzo użyteczne hasło, nie wymaga wyjaśnień. A ponieważ każda inna nazwa z pewnością również wywołałaby dyskusje, korzystne może być to, że termin Bauhaus w połączeniu z Europą faktycznie prowadzi od razu do właściwych debat – jak wspomniano wcześniej, na przykład na temat realnej, ponadnarodowej genezy modernizmu. Co do samego projektu, dostarcza on wiele informacji na temat zrównoważonego rozwoju czy Zielonego ładu oraz formułuje palące pytania o przyszłość. Oczywiście dużo mówimy o zrównoważonym budownictwie, ponownym wykorzystaniu, recyklingu, obiegu zamkniętym i tak dalej. Mam jednak wrażenie, że należy również dyskutować o korzeniach modernizmu i jego znaczeniu dla współczesności i stawiać pytania dotyczące przyszłości. Właśnie dlatego niedawno stworzyliśmy oficjalny projekt laboratoryjny w ramach „Nowego europejskiego Bauhausu”, oparty na ruchu na rzecz „ETOM – europejskiego triennale modernizmu”, zwanego „ETOM NEB-Lab”, zainicjowanego przez BHROX bauhaus reuse wspólnie z KÉK – Węgierskim Centrum Architektury Współczesnej, ICOMOS – Międzynarodową Radą Ochrony Zabytków i Miejsc Historycznych, Galerią Narodową w Pradze, Słowackim Centrum Designu, Estońską Akademią Sztuki, Radą Architektów Europy i buschfeld.com.
Modernizm ma znacznie większe zasługi dla rozwoju i różnorodności, a dzieje jego recepcji i rozumienia cechują się ponadnarodową perspektywą. To właśnie chcemy podkreślić: modernizm to transeuropejski fenomen i jest szczególnie ważny dla zrozumienia Europy Środkowej. Zauważamy trzy kierunki badań o dużym potencjale. Pierwszy to bogactwo i różnorodność dziedzictwa modernizmu, zarówno zrealizowanych budynków oraz spuścizny idei, jak i ich pluralizmu. Musimy walczyć z uprzedzeniami, że modernizm jest ruchem skupionym na jednym zagadnieniu, technokratycznym, czysto funkcjonalistycznym.
Kierunek numer dwa obejmuje historie osób i ponadnarodowe biografie, ze szczególnym uwzględnieniem kobiet, a także współczesnych aktorów, którzy dbają o dziedzictwo, podejmują tematy ponad granicami oraz eksplorują i badają różne podejścia i przykłady związane z dziedzictwem.
Trzecim potencjalnym kierunkiem działania jest odsłonięcie istniejących, aktualnych idei i wartości modernizmu odpowiadających na istotne pytania współczesności i wyzwania przyszłości. Dotyczy to wszystkich zagadnień związanych ze zmianami strukturalnymi, jakie zaszły od XIX do XX wieku i są nadal widoczne w kształcie strukturalnych przemian epoki postindustrialnej. Fundamenty nowoczesnych państw i demokratycznych społeczeństw początku XX wieku są nadal obecne w dzisiejszych walkach o sprawiedliwość społeczną, czyli równość płci. Wciąż istnieje problem mieszkaniowy, kiedyś wywołany wielkimi zmianami strukturalnymi epoki industrializacji, dzisiaj reprezentowany przez starania o niedrogie i zrównoważone warunki do mieszkania i życia w mieście.
Powinniśmy się skupić na tych trzech obszarach i odpowiedzieć na pytanie: w jaki sposób możemy uczynić dziedzictwo użytecznym, „postępowym dziedzictwem”, adekwatnym do naszych współczesnych wyzwań i przyszłych transformacji? Owe problemy należy rozwiązywać z większą konsekwencją i w ponadnarodowym kontekście, zwłaszcza Europy Środkowej, co przyczyni się do europejskiej równości społecznej i zielonej transformacji.
MW: Na koniec chciałbym jeszcze zapytać, jak widzisz przyszłość wykorzystania betonu?
RH: Z jednej strony beton jest bez wątpienia wielkim trucicielem, przy którego produkcji powstają bardzo duże ilości zanieczyszczeń. Z drugiej – to wspaniały materiał budowlany, z którego wzniesiono dużą część istniejących zasobów mieszkaniowych. Dlatego uważam, że jego ponowne wykorzystanie jest mądrym posunięciem. Z pewnością beton nadal stanowi główny materiał dla przemysłu budowlanego. Nie wiem, w jakim stopniu zrównoważone może być wykorzystanie drewna na dużą skalę. Przyszłość betonu prawdopodobnie będzie stała pod znakiem bardziej zrównoważonego sposobu wykorzystania, opartego na idei ponownego użycia. Beton może stać się cyrkularny, ale oczywiście nadal trzeba ulepszać płyty betonowe, na przykład powinny być lżejsze i mniej energochłonne.
MW: W tym sensie „wielka płyta” to nie przeszłość, to także przyszłość.
RH: Zdecydowanie i niezależnie od materiału. Myślę, że przyszłością będą komponenty, które działają w obiegu zamkniętym, które pozwalają na elastyczność i ponowne wykorzystanie na różne sposoby, dają perspektywę długiego cyklu życia. Tak, płyty są częścią przyszłości architektury.
Z języka angielskiego przełożył Łukasz Konatowicz
Copyright © Herito 2020