Obrazek czarnobiały. Dwie kobiety siedzą przy kamiennej ścianie. Na ziemi stoi wiadro, do którego wpada woda.

Kobiety Europy Środkowej

Losem kobiety są łzy

Publikacja: 9 marca 2023

NR 34 2019

TAGI DO ARTYKUŁU

DO LISTY ARTYKUŁÓW

W kulturze albańskiej kobieta jest niczym więcej niż zastępstwem dla osła i wołu, własnością męża, która powinna być bezwzględnie posłuszna, a jeśli się zbuntuje, może stracić życie.

 

1.

Kiedy wpisuję w Google Image słowa „Shqiperi gra”, „Albania kobiety”, wśród wyświetlonych zdjęć przewijają się refrenowo obrazy kobiet zasłaniających się przed męską pięścią. Cienie padające na skulone sylwetki. Siniaki, kajdanki, pięść.

Zajrzyjmy teraz na Instagrama, do galerii albańskich superkobiet, namalowanych grubą kreską makijażu, dźwigających silikonowe piersi. Na całym świecie płeć, która chce być przepiękna, zaczyna przypominać gatunek zmodyfikowany genetycznie, kulopierśny, wielkousty, hiperkobiecy. Kobiety stają się modelami spod jednej chirurgicznej sztancy, nową rasą, która dzięki paru szalbierstwom skalpela i strzykawki zwiększa szanse na sukces reprodukcyjny. Awans społeczny. Pieniądze i wszystkie rzeczy, które można mieć, żeby pokazać je światu, a potem wyrzucić i kupić nowe.

Między obrazami przemocy a konsumpcyjną lubieżnością Instagrama jest jeszcze zwykłe życie, drobne marzenia, prowizoryczne rozwiązania, siaty pełne zakupów, egzaminy do zdania, bliscy do obsłużenia.

A mężczyźni, ci, którzy jeszcze nie wyjechali albo już nie wyjadą, przesiadują na skwerach i w kawiarniach i pilnują swoich filiżanek, pustych kieliszków po rakii. Przerzucają się receptami, jak można by uzdrowić ten kraj. Zawsze jest polityczny szwindel do rozpracowania, kawał do opowiedzenia, partyjka do rozegrania, przeszłość do wspomnienia. Niektórzy zastygają, inni ciągle się spieszą, na chodniku sprzedają, na rogu kupują, przewożą, targują się, pożyczają. Potem mężczyźni dla chwili rozrywki zaczepiają dziewczyny w wieku swoich córek i dudnią rechotem, gdy złowią jakieś spojrzenie.

Dziewczyny wiedzą: jeśli będziesz wystarczająco piękna i konsekwentna, być może nie powtórzysz życia swojej matki, która pracowała w kooperatywach po sześćdziesiąt godzin tygodniowo, a potem wracała do domu, matka-siatka, matka-kuchenka, matka-tarka. Kto by chciał wchodzić w znoszone buty przedwcześnie postarzałych kobiet? Kto by chciał dźwigać ciężary ich siatek pełnych zmartwień? Za sprawą pieniędzy można się wreszcie wymknąć albańskiemu losowi.

 

2.

Spójrzmy w przeszłość: północna Albania, koniec XIX wieku, wyzuta z płci postać na zdjęciu wygląda jak zgarbiona mrówka dźwigająca konstrukcję z grubych gałęzi, jej wąskie ramiona chylą się ku ziemi. Obok wyprostowany mężczyzna z kawałkami drewna w ręce patrzy wprost w oko aparatu. On jest pionem, ona poziomem, on jest siłą, ona słabością, on reprezentuje rodzinę, ona dźwiga jej ciężar.

A teraz spójrzmy w przeszłość nieodległą – północna Albania, koniec XX wieku: ona, w czarnej bluzie i szarych dresowych spodniach, ugina się pod ciężarem gigantycznej kuli siana, jakby dźwigała zielonkawe, wyschnięte słońce. Metr przed nią kroczy mężczyzna w dżinsach i adidasach, zaciągając się papierosem z miną prawdziwego cwaniaka. Obydwa zdjęcia dzieli sto lat. Na obydwu zdjęciach ona jest istotą o wytrzymałym kręgosłupie, dzięki któremu życie mężczyzny staje się lżejsze.

 

3.

„Bogate w kamień góry, porosłe trawą łąki, pszenicy złote łany, płynąca w dole rzeka” – tak Andon Zako Çajupi maluje południe w najsłynniejszym albańskim wierszu „Moja wieś”. Idylliczne obrazy zamieniają się w płomienny poemat na cześć wyzyskiwanych kobiet:

 

„Mężczyźni leżą w cieniu, zajęci grami, gadką, nieszczęście ich omija, bo żyją z pracy kobiet.

[…]

Dla mężczyzn wszystkie trudy, spalona słońcem skóra, mordęga, bez oddechu, niedziela, piątek, świątek!

Albańskie biedne dziewczę, przez całe życie w znoju, skończywszy pracę w polu, harujesz dalej w domu.

Co z mężem twoim, dziewczę, leżącym przy fontannie, nieszczęsna ty, kobieto, strażniczko gospodarstwa!”

 

Wedle Kanunu, średniowiecznego zbioru praw, który obowiązywał przez wieki na ziemiach albańskich, kobieta jest „workiem do noszenia rzeczy”.

Najgorsza forma patriarchalizmu, mówią jedni badacze. W kulturze albańskiej kobieta jest niczym więcej niż zastępstwem dla osła i wołu, własnością męża, która powinna być bezwzględnie posłuszna, a jeśli się zbuntuje, może stracić życie.

Bzdura, mówią inni badacze. To zdanie gloryfikuje kobiety, bo w metaforyczny sposób odnosi się do macicy, w której rośnie życie. Kobieta nie jest żadnym workiem, tylko naczyniem. Kanun nie umniejsza kobiety, wręcz przeciwnie, nakazuje traktować ją z szacunkiem.

W kulturę albańską wpisana jest przemoc wobec kobiet.

W kulturę albańską wpisany jest szacunek wobec kobiet.

 

5.

W swojej słynnej książce „High Albania” z 1909 roku brytyjska antropolożka Edith Durham przytacza rozmowy mężczyzn, którzy tłumaczą, że jeśli w północnej Albanii przelewa się krew, to dzieje się to głównie z winy kobiet.

 

„Czasem kobieta jest straszliwie nieposłuszna i wtedy należy porządnie złoić jej skórę. Zanim się taką uderzy, trzeba trzykrotnie wydać jej polecenie, a jeśli ciągle się opiera i nie chce, dajmy na to, przynieść wody, cóż innego można jej zrobić, jeśli nie obić?

Zasugerowałam, że może jest zmęczona i wiadra z wodą są dla niej za ciężkie.

– A skąd! – żachnęli się mężczyźni – one są do dźwigania całkiem przyzwyczajone.

Poza tym, jeśli mężczyzna mówi żonie, że ma stulić pysk, a ona i tak mu coś odpowie, mężczyzna powinien ją sprać, bo inaczej gęba by się jej nie zamknęła. Oczywiście, rękę na kobietę może podnieść tylko ojciec albo mąż.

Powiedziałam, że w Anglii bicie żon jest karane więzieniem. Wszyscy osłupieli – nawet ksiądz. To było nie do pojęcia. Ktoś wspomniał: „Koło Ipek [dzisiejsza Peja] przez trzydzieści lat lała się krew, bo jedna kobieta nie chciała poślubić mężczyzny, którego rodzice przeznaczyli jej od kołyski. Dopiero dwa lata temu zawarto pokój i wykupiono krew. Dwudziestu dwóch mężczyzn pożegnało się z życiem. I wszystko przez to, że kobieta była nieposłuszna. Dlatego trzeba je bić.”

 

6.

System miał swoje zabezpieczenia przed dręczeniem kobiet przez mężów. Cena za żonę była ustalana bardzo wysoko, właśnie po to, żeby ją chronić. Można powiedzieć, że inwestycja w małżonkę spłacała się przez całe jej życie.

Ile za żonę?

Od dwunastu do dwudziestu napolenów, podaje Edith Durham. Drogo. Tyle na południu płaciło się za konia. Na północy za czterdzieści napoleonów można było postawić kullę, kamienną wieżę dla całej rodziny.

Kobietę chroniła nie tylko cena, ale także brat, którego obowiązkiem było zawsze stanąć w obronie siostry. A jeśli zginęła z ręki męża, na przykład po bezzasadnym biciu, obowiązkiem brata było ją pomścić.

Co innego gdyby kobietę przyłapano na gorącym uczynku w sytuacji bezbożnej, wtedy brat sam musiał chwycić za strzelbę. A przynajmniej nie protestować, gdy po broń sięgał mąż. Dopiero w latach dwudziestych Ahmet Zogu zabronił mordowania żon za niewierność.

Była to nowość – uznanie podmiotowości kobiety.

Rok 2016, wyławiam sens z monotonnej wypowiedzi prezenterki: „Trzydziestodwulatek z Wlory tłumaczył, że zabił swoją dziewczynę, ponieważ nie chciała mu podać ładowarki”. Zdjęcia nieznacznie zamazanego zakrwawionego ciała.

 

7.

Kiedy Arjeta Murati jest przewożona do szpitala, gdzie lekarze próbują ratować jej życie, właśnie jemy niedzielny obiad przy szumiącym w tle telewizorze. Podnosimy głowy znad talerzy.

– Jakiś idiota znowu strzelał do dziewczyny”.

– Umarła?

– Chyba tak.

Arjeta patrzy w twarz mężczyzny, którego zna aż za dobrze. Wcześniej powiedziała „nie”, kiedy poprosił ją o rękę. Teraz krzyczy: „Nie zabijaj mnie”. Pada na ziemię. Trzy kule dosięgają ją w samym centrum Tirany, kiedy idzie przez miasto wraz z siostrą i kuzynką.

Długowłosa, poważna i skupiona, świetna studentka prawa, ledwie dwudziestojednoletnia, ale mocno stąpająca po ziemi. Idealna kandydatka na żonę, gdyby tylko chciała wyjść za mąż.

„Skoro nie mogę cię mieć, to nikt nie będzie cię miał” – cedzili przez zęby mężczyźni w filmach. O takich morderstwach mówi się w Albanii „krim pasioni”, zabójstwo w afekcie, ale Aldison Beluli nie działał pod wpływem impulsu – już kilka dni wcześniej pokazywał znajomym kulę, którą szykował dla Arjety. Albańscy mężczyźni lubią się popisywać, więc łatwo było wszystkim zachichotać, że taki maczo i głupi. Z Arjetą znali się od dziecka, przez trzy lata ze sobą chodzili, Aldison chciał, by została jego żoną, ale ona wolała inne życie, studia w Tiranie, karierę, a nie od razu ślub, i na pewno nie z nim.

Kiedy przerażone koleżanki wpatrywały się w Arjetę leżącą na ziemi, Aldison wycelował w siebie i pociągnął za spust. Ona umarła niemal natychmiast, w szpitalu, on tydzień później. Media donosiły, że obydwoje zostali pochowani na tym samym cmentarzu. Ona – w białej sukni, w białej trumnie, „jak panna młoda”. Łakomy kąsek dla mediów, spragnionych grozy i wzruszeń.

„Mogli stanąć przed ołtarzem, a obydwoje leżą w trumnach” – ubolewała rodzina Aldisona. „Nie mamy pretensji do Muratich” – zapewniał kuzyn mordercy. „Śmierć jest po obu stronach. Los tak chciał, że obydwoje nie żyją”.

 

Tydzień później gazety wspomniały, że jakiś mężczyzna w Kopliku zabił żonę siekierą, bo twierdził, że go zdradzała. To także rutyna albańskich morderstw na kobietach, rutyna doniesień medialnych: nóż i siekiera, zmęczenie życiem i zazdrość, krzyk dobiegający ze stodoły, strach trójki dzieci, ludzie złażący się z całej wsi. Żadnych romantycznych wątków, tylko proza krwi.

Według raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych Albania ma najwyższy w Europie współczynnik morderstw kobiet dokonywanych przez bliskich i partnerów – 0,7 na 100 tysięcy obywateli. Według innego raportu co druga kobieta w Albanii w swoim życiu padnie ofiarą przemocy fizycznej lub seksualnej.

 

9.

– Dzień Ojca trwa w Albanii cały rok, z wyjątkiem Dnia Matki – powiedział kiedyś znajomy.

Od mężczyzny zależało, jaką pozycję w domu uzyska jego żona. Wraz z upływem lat jej status wzrastał. Jeśli kobieta miała silny charakter, stawała się doradczynią męża, mogła zabierać głos niepytana, a nawet nosić strzelbę. Jeśli rodzina była uwikłana w zemstę rodową, cały ciężar prowadzenia domu spadał na kobiety – to one musiały uprawiać ziemię, przygotowywać jedzenie, nosić worki z kukurydzą. W tym czasie mężczyzna nie robił nic innego, tylko ukrywał się przed zemstą. Niekiedy w okresie żniw udawało się wynegocjować besę. Wtedy za zgodą wrogiej rodziny mężczyzna przez kilka tygodni mógł wychodzić z domu, żeby pomóc kobietom w pracach, które były ponad ich siły.

 

10.

Przez lata kobiety na wsi traciły po ślubie imiona. Mężczyznom nie wypadało zwracać się do żon po imieniu, dlatego mówili „ona”, albo „moja rodzina”.

Znajomy lekarz z Beratu opowiadał, jak ponad pięćdziesiąt lat temu w drzwiach jego gabinetu stanął starszy mężczyzna i oznajmił: „Przyszedłem z rodziną, niech pan ją obejrzy”.

Dzień był ciężki i lekarz westchnął w duchu, bo spodziewał się przynajmniej pięciorga ludzi. A tu do gabinetu weszła kobieta chuda jak czapla, sama.

Jak żona radzi sobie ze wszystkim, to i bez imienia sobie poradzi.

Do dziś starsi mężczyźni, zwłaszcza na wsi, nie wymawiają imienia żony. Wołają: „Ty!”, „Chodź no!”, „Ej!”. Gdyby ich zapytać dlaczego, nie widzieliby w tym nic dziwnego. Potem może dodaliby, że to oznaka szacunku.

 

Edith Durham opisuje, jak górale z Dibry wyśmiewali austriackiego konsula, który na ich oczach pozwolił swojej żonie pierwszej sięgnąć po kawę.

„Skończony tchórz! Bał się kobiety!” – rechotali.

„Przecież żona nie może jeść ze mną” – oburzał się jeden z nich. „Musi stać i czekać, aż skończę. Pożal się Boże konsul!”

Tymczasem Edith Durham przysłuchiwała się i szkicowała zgromadzonych.

„Pisząca kobieta nadawałaby się na żonę” – rzucił ktoś.

„Taka drewna nie przyniesie. Ani wody” – zauważył trzeźwo Marko, przewodnik Durham.

Entuzjazm opadł.

 

12.

Albańscy mężczyźni zachwalali swoje kobiety, że silne są jak konie. Durham cytuje jednego z nich: „Każda nasza baba mogłaby z tego miejsca ruszyć do Szkodry z ciężkim ładunkiem drewna na plecach, po drodze bez niczyjej pomocy urodzić dziecko, nieść je, wciąż taszcząc drewno, sprzedać na bazarze cały ładunek, zrobić zakupy i wrócić z dzieckiem do domu”.

 

Od świtu do nocy kobieta była w nieustannym ruchu: dźwiganie drewna, noszenie ciężkich drewnianych wiader z wodą, przywiązanych do ramion wełnianymi sznurami – wtedy miała wolne ręce, żeby mogła skarpetę tymczasem udziergać albo jaki inny szal; dalej – chleba pieczenie, posiłków przygotowanie, sprzątanie i pranie, dalej tkanie, haftowanie, barwienie wełny, a nawet wyrabianie sandałów. Wir codzienności, który rzadko kiedy wyrzucał na brzeg, by można było odpocząć.

 

13.

Etnolożka Margaret Hasluck przytacza „apokryficzną” opowieść, która „z chłopską bezpośredniością pokazuje rolę i pozycję kobiety w społeczeństwie”:

Ojciec z synem debatowali, czy powinni kupić muła, czy żonę dla chłopaka. Albo-albo – muł i żona to taki sam wydatek, po dwadzieścia pięć napoleonów za sztukę, a pieniędzy starczy tylko na jedno. W końcu syn przekonał ojca: „Kupmy pannę młodą, dla domu zrobi tyle, co i muł, a przy okazji ja będę miał żonę”.

 

14.

„Grób kobiety jest zawsze otwarty” – mówiło się w Albanii. Młode kobiety padały pod ciężarem znojnego życia, z niedożywienia, z braku higieny, w czasie porodu albo w połogu. Przedwczesne małżeństwa, zawierane, gdy dziewczynki kończyły ledwie trzynaście lat, drastycznie skracały im życie; młode ciała nie były wystarczająco silne, by przeżyć trud porodu. Edith Durham pisze, że już trzy dni po rozwiązaniu kobieta musiała wrócić do ciężkiej pracy bez słowa skargi.

„Kiedy rodzi się dziewczynka, nawet więźby dachowe płaczą” – mówiło się na Bałkanach. „Mam trójkę dzieci i dwie córki” – można było usłyszeć. Kobieta, która rodziła tylko dziewczynki, półbyty, uważana była niemal za bezpłodną, ułomną, bezwartościową. W takiej sytuacji zdarzało się, że mężczyzna brał sobie drugą żonę, by dała mu wreszcie upragnione dziecko.

Jeśli kobieta nie spełniła swojej najważniejszej funkcji – nie urodziła syna – mąż mógł ją odesłać. Ale jeśli rodzina nie była w stanie jej przyjąć, kobietę czekały głód i poniewierka, dopóki nie trafiła znowu pod opiekę mężczyzny.

„Ani głosu, ani wyboru” – tak Durham opisywała kobiecy świat. Zwyczaj dyktował życie kobietom, zwyczaj wskazywał im drogę do grobu. Uciec przed losem można było tylko ogłaszając dziewictwo do śmierci i zmieniając płeć społeczną na tę właściwą, wolną, męską.

 

Kobieta, która decydowała się zostać zaprzysiężoną dziewicą, przechodziła do świata mężczyzn i tak jak oni musiała nosić specjalne nakrycia głowy i strzelbę. Wolno jej było pluć, palić i pić. A przede wszystkim oddalała się od matek i sióstr, bo nie mogła z nimi rozmawiać ani pomagać im w domowych obowiązkach. Stawała się bytem zawieszonym między dwoma światami – kobiet, który musiała opuścić, i mężczyzn, do którego nie mogła w pełni należeć. Ceną za wolność, szacunek albo utrzymanie praw do majątku była dotkliwa samotność. Poza prokreacją świat mężczyzn i kobiet nie miał wielu punktów wspólnych.

 

16.

W 1937 roku jaśnie oświecony król Zogu ogłosił: Albania potrzebuje modernizacji i tolerancji, kobietom nie wolno zasłaniać twarzy na modłę muzułmańską. Od tej pory noszenie czadoru miało być karane grzywną do pięciuset złotych franków.

 

Ale w latach dwudziestych i trzydziestych mało kto miał okazję zobaczyć na ulicach miast spacerujące panny. Niezamężne młódki mogły wyjść domu tylko z odpowiednią obstawą ciotek, matek lub babek i tylko na mszę świętą lub do meczetu albo do krewnych. Cała rodzina strzegła honoru podlotka. Dziewczęta kończyły edukację na poziomie szkoły podstawowej, w wieku dwunastu lat, i nie mogły opuszczać domostw. Nadchodził czas pierwszej menstruacji, gdy dziewczynka przestawała być dzieckiem, a stawała się kobietą; od tego czasu nawet najmniejsza plotka nie mogła skalać jej honoru.

 

17.

Bądź dobrą dziewczyną, bo inaczej wstyd.

Bądź dobrą dziewczyną, bo inaczej łzy.

Bądź dobrą dziewczyną, bo inaczej gniew.

Bądź dobrą dziewczyną, bo inaczej krew.

Między nogami dobrej dziewczyny mieści się honor albańskiej rodziny.

 

18.

Dobre dziewczynki uczą się z abecadła: „M jak mama. Mama zmywa naczynia. T jak tata. Tata ogląda telewizję”. Podnoszą wzrok znad książki. Tak właśnie jest.

Już kiedy pójdą do szkoły, mogą zostać uznane za własność kolegów. Wystarczy że jakiś chłopiec powie: „ona jest moja” – i wszyscy wokół pamiętają, że ta mała należy do niego.

Dobra dziewczynka się uśmiecha, jest posłuszna, pilna, pracowita i nie okazuje gniewu. Jeśli zawsze będzie miła i uległa, czysta i zadbana, po okolicy rozniesie się wieść, że w takim a takim domu mieszka dobra dziewczyna, i łatwiej będzie jej znaleźć męża.

Dobra dziewczyna musi być jak nowy samochód – luksusowa powłoka z zerowym przebiegiem. Mężczyźni się śmieją: skoro już inwestujesz, to czy chciałbyś jeździć używanym autem? Od małego chłopcy słyszą, że należy im się tylko to, co najlepsze. Żadna albańska matka nie będzie uczyła syna prasować i prać, bo przecież od tego są kobiety. Mój syn, myśli matka, znajdzie sobie dobrą dziewczynę, taką, która się zatroszczy, posprząta i dogodzi.

 

19.

Idealna współczesna kobieta powinna wyglądać jak gwiazda porno i być dziewicą.

Musi być wykształcona, ale jej wiedza nie może zagrażać dobremu samopoczuciu mężczyzny. Musi być wyzwaniem, żeby mu się z nią nie nudziło, i kapitulować wtedy, gdy mężczyzna będzie miał już dość jej oporu. Musi być uległa w sposób, który nie będzie się rzucał w oczy, by mężczyzna nie sprawiał wrażenia zacofanego. Musi być silna, żeby dźwigać trudy życia, a przy tym na tyle słaba, by mężczyzna mógł ją zdominować. Musi znać swoje miejsce bez pokazywania i udawać się tamże bez słowa.

Ponieważ ideał dziewiczej dziwki w praktyce nie istnieje, niektórzy mężczyźni radzą sobie, dzieląc życie między przyzwoite żony a rozwiązłe kochanki. Jedne zarządzają wychowaniem dzieci i domową codziennością, drugie przyjemnością i rozrywką. Tak jak w każdej kulturze patriarchalnej, zdradzający mężczyzna jest ogierem i chybko donosi kolegom o kolejnych zdobyczach. Zdradzająca kobieta siedzi cicho, bo usłyszałaby, że jest kurwą. W internecie anonimowy tłum nazywa kochanki dziwkami, ladacznicami, a nawet kryminalistkami. Na Facebooku mężczyźni przesyłają sobie ilustracje kobiet padających od strzału z pistoletu z podpisem: „Zdradzające kobiety zasługują na śmierć!”.

 

Język z mlaśnięciem uderza o zęby. Charkot z głębi gardła, jakby ślina miała zaraz wytrysnąć na chodnik. Wreszcie gwizd, a po chwili rechot zakończony czknięciem. Cała ta kakofonia trzewiowych dźwięków tylko po to, by na chwilę przykuć uwagę dziewczyny na ulicy.

W Tiranie, mieście, gdzie pod liberalną skorupką skrywa się konserwatywne wnętrze, seks jest największym wyzwaniem i wabikiem, dlatego łowy nigdy się nie kończą. Mężczyźni na ulicy cmokają, zaczepiają i przygwożdżają wzrokiem. Młode kobiety muszą unikać kontaktu wzrokowego, bo to znaczyłoby, że zapraszają, wysyłają sygnał, przyzwalają; idą więc ze spuszczonymi głowami, żeby tylko uniknąć nagabywania. W konfrontacji spojrzenia męskiego z kobiecym kobiece oczy zawsze wędrują na chodnik. Wiele dziewczyn się kuli, chowa piersi w ramionach. Inne, te, które chcą być zwierzyną, defilują dumnie w szpilkach i obcisłych bluzkach, wysyłając sygnał: na co możesz mnie złowić?

Dlatego w stolicy trwa wielkie stroszenie piórek i polowanie. Najdroższe samochody suną wolno ulicami, zatrzymując się przy co ładniejszych dziewczynach. Mężczyźni słyszą po stokroć „nie”, by w końcu usłyszeć: „tak, możesz mnie podwieźć”. W sytuacji, gdy każda dobra narzeczona powinna być dziewicą, udane łowy to niemały wyczyn, dlatego opłaca się inwestować w kolorowe piórka. W małych miasteczkach, paradując w większej grupie, mężczyźni czują się na tyle pewnie, że pokazują światu rozrośnięte, posągowe torsy. Uosabiają męskość gniewną, która nie zaznaje spokoju, która chce więcej, która się miota, w której tyle jest energii, że chwilami się odczłowieczają.

Tu życie erotyczne jest dużo bardziej dyskretne. Gdy znajomi czasem opowiadają mi, jak to wygląda w Albanii, słyszę dwie wykluczające się narracje – konserwatywną i rozpustną. Ci, którzy snują tę pierwszą, mówią, że późno stracili dziewictwo ze względu na społeczną presję czystości. Inni mówią, że bez seksu można tu umrzeć z nudów, dlatego pierwsze doświadczenia zbierali, ledwie skończywszy trzynaście lat. Mało która dziewczyna ot tak poświęci błonę, dlatego dziewice ratują się seksem analnym. Trzeba znać realia rynku ślubnego. Jaki frajer weźmie za żonę taką, co się puszczała?

Dlatego w albańskich miastach kwitnie nowa usługa chirurgiczna – rekonstrukcja błony dziewiczej. Statystyki nie są znane, ale lekarze potwierdzają, że zainteresowanie ofertą rośnie.

„Powiększone usta, doczepione włosy, zszyta błona. Albański ideał?” – ironizują nieliczne femnistki z Tirany.

 

21.

Kiedy odwiedzam znajomego w Fierze, małym miasteczku w środkowej Albanii, zabiera mnie do kawiarni, w której jestem jedyną kobietą.

– Jak to możliwe? – pytam.

– Jesteś obca, więc nie rozumiesz – mówi F. – To kwestia honoru. Porządna kobieta do ślubu jest dziewicą, ma w życiu jednego mężczyznę i siedzi w domu, a nie szlaja się po mieście. A jeśli pokazuje się wśród mężczyzn, to znaczy, że jest dziwką i szuka przygód.

W kolejnej kawiarni widzę grupki kobiet. Par mieszanych niewiele. Tak wygląda rzeczywistość Fieru w sobotni wieczór – dwie planety, męska i kobieca, na dwóch różnych orbitach.

– Tu facet nie może powiedzieć do dziewczyny „cześć”, bo to znaczy, że chce od niej seksu – tłumaczy F. – A powiedzieć „cześć” przy jej rodzicach to już w ogóle wstyd, bo sugeruje, że ona się puszcza.

– Miałeś kiedyś dziewczynę? – pytam.

– Miałem jedną, nielegalną, z którą ukrywaliśmy się przed wszystkimi. Ale jeśli chcesz mnie zapytać o coś innego, to od razu ci mówię, jestem prawiczkiem. Mam dwadzieścia jeden lat.

 

22.

Po ulicach Tirany chodzą dziewczyny z odsłoniętymi brzuchami, z makijażem na Kleopatrę, z włosem bujnym typu tapir, a tymczasem na północy Albanii, w najbardziej konserwatywnych rejonach, ciągle się zdarza, że córka ginie z rąk ojca, bo splamiła honor rodziny.

W Blloku dziewczyny eksponują koronki stanika wyzierające spod bluzki, w Kamzie, peryferyjnej dzielnicy Tirany, dobra dziewczyna musi wrócić do domu przed zapadnięciem zmroku, bo inaczej ojciec nie zdzierży. Znajomy ksiądz Andrzej, który prowadzi parafię w Bathore, mówi mi, że chodził od domu do domu, przekonując rodziców, żeby pozwalali córkom brać udział w próbach kościelnego chóru, bo to nic zdrożnego, dziewczynkom nic się nie stanie.

Znajomi mówią, że Albania dzieli się na dwa kraje – Tiranę i całą resztę.

 

23.

Znajoma lesbijka mówi mi, że wielu Albańczyków nie do końca zdaje sobie sprawę, czym jest miłość lesbijska, ponieważ trudno im sobie wyobrazić, że kobieta może uprawiać seks z kobietą i odczuwać przy tym przyjemność. Jak? Kiedy w latach dziewięćdziesiątych antropolodzy przeprowadzali wywiady z ostatnimi zaprzysiężonymi dziewicami, okazało się, że pożądanie seksualne było dla nich zjawiskiem niejasnym. Seks służył do tego, żeby rodziły się dzieci. Zmiana płci zakładała celibat, ale celibat nie był dla zaprzysiężonych dziewic stratą, bo i tak większość z nich nie chciała mieć dzieci. Seks, który wiązałby się z przyjemnością? To dla kobiet z północy była rzecz nie do wyobrażenia.

 

24.

Nowoczesność, modernizacja, oświecenie! – głosił albański komunizm. Żadnych małżeństw w kołysce. Żadnego sprzedawania żon. Żadnej bigamii. Żadnej chłosty. Kobieta nie należała już do mężczyzny ani do czterech ścian jego domu, kobieta należała do partii i fabryk, szkół, urzędów.

Nowy system odmienił życie Albanek. Wieśniaczki, które do tej pory zasłaniały twarz i pracowały w domu, mogły teraz zostać robotnicami w fabrykach na obrzeżach miast, porzucić szarawary na rzecz schludnych komunistycznych fartuchów i jeść w fabrycznej stołówce. Mogły rozmawiać z mężczyznami bez posądzania o rozwiązłość.

Kobieta zyskiwała wolność – to znaczy wolno jej było wyjść z domu do pracy. Ale dzięki temu przed zakwefionymi muzułmankami komunizm otwierał nowy świat.

Nie do pomyślenia: te zahukane stworzenia, które często nie mogły się odezwać bez zgody męża, teraz wsiadały na traktory. Mówiły „proszę wejść” w urzędach. Pod tablicą uczyły czytać i pisać zarówno chłopców, jak i dziewczynki. To system decydował, czy mężczyzna może się rozwieść, czy nie. A jeśli podnosił rękę na kobietę, władza zawsze mogła podnieść rękę na niego. Albański patriarchalizm spod znaku Kanunu musiał ustąpić pod karzącym spojrzeniem komunistycznej władzy.

Kiedyś kobieta rodziła mężowi synów, teraz miała rodzić systemowi nowych robotników i robotnice, ku chwale socjalizmu. I rodziła – bez środków antykoncepcyjnych, bez prawa do aborcji, rodziła w skromnych szpitalach, a nie w ciemnościach izby, a albańskie statystyki dzietności przez cztery dekady komunizmu szybowały w górę.

 

25.

Potransformacyjny chaos przyniósł nową falę konserwatyzmu. Na wsi powrócił Kanun, który przypominał, że miejsce żony jest w domu. Zresztą do jakiej pracy miałaby pójść przy takim bezrobociu? Świat wielu kobiet znowu zawęził się do czterech ścian domu, choćby dlatego, że wczesne lata dziewięćdziesiąte okazały się szczególnie bezwzględne. Nagle w całym kraju zaroiło się od cwaniaczków, chłopców zza granicy i miejscowych, którzy zmamili tysiące dziewcząt obietnicą pracy i zamążpójścia i sprzedali do zagranicznych burdeli. Dla wielu zhańbionych kobiet powrót do domu rodzinnego oznaczał społeczną śmierć.

Najwięcej dziewczyn wywozili za granicę gangsterzy z północy, choć tam przez wieki honor kobiety był obsesją całej społeczności.

 

26.

Trudno jest wrócić, trudno jest uniknąć losu dziewczyny ze wsi albo z małego miasteczka. Dlatego dziś dla wielu kobiet uniwersytet jest jedyną szansą odroczenia małżeństwa i macierzyństwa. Wykształcenie daje szansę na ucieczkę przed patriarchatem, wyjazd z kraju, niezależność. Od końca XIX wieku oświeceni intelektualiści mówili o tym, że nie ma mowy o nowoczesnym społeczeństwie bez edukacji kobiet. Dziś sześćdziesiąt pięć procent absolwentów uczelni wyższych w Albanii to kobiety.

Ale co po wyższym wykształceniu, gdy w kraju nie ma pracy? Co zrobić z dyplomem, jeśli pracę można dostać głównie w półniewolniczych szwalniach i włoskich call center za 200 euro miesięcznie? Do takiej pracy mężczyzna nie pójdzie, bo to poniżej jego godności, za tyle pracuje niewolnik. Albo kobieta.

W Albanii wszyscy są zajęci własnymi interesami, nawet w telewizyjnych debatach głos kobiet znika wśród męskich krzyków. Albański feminizm raczkuje, brakuje mu wyrazistych osobowości, gotowych wyjść poza schemat grzecznej i pięknej Albanki. Niemal wszystkie aktywistki i urzędniczki w administracji wyglądają, jakby szykowały się do wyborów Miss Albania. O zatrudnieniu kobiet ciągle jeszcze decydują głównie mężczyźni. Najpierw patrzą w CV, potem w oczy. „Mężczyźni zatrudniają albo swoje kochanki, albo przyszłe kochanki” – usłyszałam kiedyś.

Na tle wszechobecnej elegancji trzydziestolatek młodziutkie hipsterki przypominają zdziwaczałe artystki, które nie mają nic do stracenia. To nowa generacja albańskich kobiet, których z roku na rok przybywa. One już nie muszą być piękne.

 

27.

Jedne Albanki zakładają firmy, zostają ministrami, uczestniczą w publicznych debatach, dyskutują o ruchu Me Too, o przemocy domowej, o molestowaniu w przestrzeni publicznej. Protestują, wytykają politykom patriarchalizm, cytują statystyki, biją na alarm.

Inne po pracy pędzą do domu, żeby w milczeniu pracować dalej.

– Nawet nie wiesz, jakim wyzwaniem jest zaprosić na rozmowę kobietę z fabryki w kombinacie – mówi znajomy, który robi badania na temat praw pracowników. – Po pierwsze, jestem mężczyzną, więc kobieta nie pójdzie ze mną porozmawiać przy kawie, bo co ludzie pomyślą. Po drugie – nie ma czasu, tłumaczy mi, że musi zająć się domem, i wiem, że nie kłamie. Co innego mężczyźni – ci mogą deliberować całymi godzinami. Kiedyś wręczałem ulotki na temat zebrania w sprawie przestrzegania kodeksu pracy. Jedna z młodych dziewczyn powiedziała, że przyjdzie, jeśli mąż jej pozwoli. „Jak to? – zapytałem – przecież jesteś dorosła!” „Odkąd jestem dorosła i wzięłam ślub, muszę pytać się męża o pozwolenie częściej niż wtedy, gdy byłam dzieckiem i słuchałam się ojca” – odpowiedziała.

W rodzinach, w których kobiety mają być piękne i posłuszne, próby obalenia kontroli mężczyzn są adekwatnie karane.

 

„Jak mąż żony nie bije, to jej wątroba gnije” – mówiło się jeszcze kilka dekad temu w Polsce.

„Kto cię bije, ten cię kocha” – powtarzają słabszym silniejsi w Albanii. To słowa pocieszenia, którymi rodzice ścierają łzy z dziecięcych policzków, a mężczyźni ścierają krew z kobiecych twarzy. Tak albańskie społeczeństwo pociesza ofiary i tłumi ich bunt. Przemoc, której doświadczają, to przecież tylko poobijany, lecz piękny owoc miłości.

Znajomy dziennikarz komentuje prawa kobiet w Albanii:

– Kiedy sąsiadka zadzwoniła na policję, żeby przyjechali, bo mąż ją bije, usłyszała: „Wiadomo! Przecież jest pani mężem!”.

Xheni Karaj, aktywistka, która walczy z przemocą wobec kobiet, opowiada mi, jak prowadziła czterogodzinne szkolenie dla policjantów z małych miasteczek o pomaganiu ofiarom przemocy domowej.

– Pod koniec wszyscy już byli zmęczeni, ale pomyślałam: „Dobrze, udało się” i odetchnęłam. Napięcie zeszło i przyszła kolej na swobodniejsze pytania. Zabrał głos nieduży facet koło pięćdziesiątki: „Proszę pani, ale jak ja wracam po całym dniu pracy do domu, zmęczony, zmachany, i patrzę, że nie ma obiadu, a ona siedzi na kanapie i ogląda telewizję, to jak ja mam jej nie bić?”. Pytanie zawisło w powietrzu. Mężczyźni nadstawili uszu, patrzyli wyczekująco. No właśnie, jak nie bić? Co miałam im powiedzieć? Po czterech godzinach szkolenia? Pomyślałam wtedy, że to pokolenie po prostu musi wymrzeć.

 

29.

Ludowe powiedzenie głosi, że losem kobiety są łzy.

Aktywistka Gresa Hasa dodaje, że losem kobiety jest posłuszeństwo.

– Od małego dziewczynki uczą się, że mają zaspokajać potrzeby mężczyzn: gotować ojcu, sprzątać po bracie, chodzić do sklepu. Taka już rola dziewczyny w domu, zawsze podrzędna wobec mężczyzny, który rośnie w przekonaniu, że jest pępkiem świata, że może zdradzać, bo prawem mężczyzny jest być ciągle na polowaniu i zaliczać kolejne kobiety.

Kulturowo kobieta musi być pasywna i posłuszna, musi czekać, aż przybędzie rycerz na białym koniu i zabierze ją do nowego domu. Pojęcie gwałtu w małżeństwie nie istnieje – skoro mężczyzna jest w centrum świata, to ciało jego kobiety po prostu mu się należy.

Kiedy spotykam się z Gresą wiele miesięcy później, opowiada:

– Po każdym wystąpieniu w telewizji dostaję na Facebooku dziesiątki wiadomości od mężczyzn, że jestem głupią kurwą, że obrażam honor wszystkich kobiet, że dla takich jak ja nie ma miejsca w Albanii. Tylko rzucam okiem i od razu blokuję takiego gościa, ale czuję, jakby nieustannie spływały na mnie ścieki.

 

30.

Kiedy piszę te słowa w połowie lutego 2019 roku, wiem, że w ciągu ostatnich siedmiu tygodni z rąk mężczyzn zginęło osiem kobiet. 8 marca moje koleżanki zorganizują w Tiranie Czarny Protest, by upamiętnić ich śmierć. Przez minutę będą milczeć. Potem, przez minutę – krzyczeć

O autorach

Małgorzata Rejmer

Małgorzata Rejmer – pisarka. W 2009 wydała powieść „Toksymia”, w 2013 roku opublikowała zbiór reportaży „Bukareszt. Kurz i krew”. Za swoją trzecią książkę „Błoto słodsze niż miód” otrzymała Paszport „Polityki” oraz Nagrodę im. Kościelskich.

INNE ARTYKUŁY TEGO AUTORA

Copyright © Herito 2020