Stara mapa.

Białoruś

O historii Białorusi potrzebnej władzom Łukaszenki

Publikacja: 30 marca 2023

NR 41 2021

TAGI DO ARTYKUŁU

DO LISTY ARTYKUŁÓW

Początkiem uprawiania swoistej polityki historycznej przez obecny reżim stało się rozporządzenie prezydenta z 1995 roku o wycofaniu podręczników do historii napisanych po ogłoszeniu niepodległości Białorusi, w myśl koncepcji narodowej. Władze zdecydowały o dopasowaniu podręczników szkolnych do polityki historycznej Łukaszenki, skierowanej na integrację z Rosją.

 

Wraz z dojściem do władzy obecnego prezydenta Aleksandra Łukaszenki w połowie lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia historia Białorusi stała się polem zaciekłej walki politycznej. I chociaż w ciągu długiego okresu jego panowania preferowana przez reżim wizja przeszłości kraju przeżywała istotne transformacje, to jednak jej sedno pozostawało nienaruszone. Zarówno zachodzące zmiany, jak i utrzymanie istoty wygodnego dla rządzących obrazu dziejów ojczystych niejednokrotnie ujawniały się w publicznych wystąpieniach przedstawicieli wyższej władzy, w publikacjach mediów rządowych oraz w treści edukacji historycznej.

Początkiem uprawiania swoistej polityki historycznej przez obecny reżim stało się rozporządzenie prezydenta z 1995 roku o wycofaniu podręczników do historii napisanych po ogłoszeniu niepodległości Białorusi, w myśl koncepcji narodowej. Władze zdecydowały o dopasowaniu podręczników szkolnych do polityki historycznej Łukaszenki, skierowanej na integrację z Rosją. W dziedzinie edukacji historycznej oznaczało to przywrócenie prorosyjskich interpretacji, opartych na wzorcach historiografii sowieckiej. Do literatury edukacyjnej wróciła między innymi mająca kluczowe znaczenie teza o narodowości staroruskiej – rzekomej wspólnocie etnicznej z okresu Rusi Kijowskiej, od której wywodzą się Białorusini, Rosjanie i Ukraińcy. Pozorne istnienie tej narodowości jako wspólnego pnia uzasadniało traktowanie przynależności ziem Białorusi do Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rzeczypospolitej Obojga Narodów jako gwałtownego rozdzielenia jedności wspólnoty wschodniosłowiańskiej. Podobnie jak za czasów sowieckich wszystko to, co mogło stać na drodze do ponownego połączenia z Rosją, co oddalało Białoruś od aktu zjednoczenia się, zaczęto znowu oceniać negatywnie.

Skrajnym przejawem wysuwanej przez Łukaszenkę prorosyjskiej wizji dziejów kraju stała się tak zwana „nowa koncepcja” historii Białorusi, opracowana z polecenia prezydenta przez jego niegdysiejszego nauczyciela Jakowa Traszczankę i zaprezentowana w jego podręczniku wprowadzonym do obiegu tuż po roku 2000. W odniesieniu do odległej przeszłości uznawał on historyczno-kulturową i religijną niepodzielność narodów wschodniosłowiańskich od czasów Rusi Kijowskiej, epokę Wielkiego Księstwa Litewskiego przedstawiał jako okres ucisku Białorusinów przez „obcą władzę”, a dawną Rzeczypospolitą – jako niezdolną do życia „historyczną chimerę”. Dążył do ujęcia całej historii Białorusi w kontekście dziejów Rosji i prawosławia oraz postulował połączenie się wschodniosłowiańskich narodów w „Wielkiej Rosji” jako państwie sojuszniczym.

Narracja nauczyciela prezydenta, kwestionująca historyczno-kulturową samodzielność Białorusi, na szczęście nie upowszechniła się w systemie edukacji, a od 2009 roku w „historiografii szkolnej” pojawiły się nowe podręczniki, bazujące na patriotycznych założeniach nauczania dziejów ojczystych. Teza o historyczno-religijnej jedności narodów wschodniosłowiańskich od czasów Rusi Kijowskiej straciła na znaczeniu, a rozważania o „cudzych rządach” oraz ucisku ludu białoruskiego w Wielkim Księstwie Litewskim zniknęły ze stron podręczników, podobnie jak ujęcie dziejów Białorusi w kontekście historii Rosji. Chociaż nadal uznawano narodowość staroruską za „fundament” wschodniosłowiańskich narodów, to jednak nie przypisywano jej istotnego znaczenia. Natomiast Wielkie Księstwo Litewskie ponownie zajęło podstawowe miejsce w przedstawieniu dziejów kraju i jawiło się w całkiem pozytywnym świetle. Z lektury nowych podręczników wynikało, że powstanie tego państwa i jego rozwój należą do ważnych kart w dziejach Białorusi i że to w jego ramach – dzięki tolerancyjnej polityce władców – kształtował się naród białoruski i rozwijała się jego kultura. Zniknęły twierdzenia o religijnych prześladowaniach czy ciemiężeniu Białorusinów w Wielkim Księstwie Litewskim, charakterystyczne dla szkolnej historiografii epoki radzieckiej oraz pierwszej dekady rządów Łukaszenki. Mniej konsekwentne było nastawienie do Rzeczypospolitej Obojga Narodów, z którą wciąż wiązano procesy polonizacyjne i utratę elit.

Białorusocentryczna interpretacja rodzimej historii doby średniowiecza i nowożytności kontrastowała z ukazywaniem dziejów XX wieku – zwłaszcza od rewolucji październikowej – niewychodzącym poza schematy radzieckie. Na przykład w podręczniku do historii ХХ wieku usprawiedliwiano wszystkie działania bolszewików, nawet przestępstwa Stalina, a najbardziej wychwalano patriotyzm sowiecki i bohaterstwo ludu podczas wielkiej wojny ojczyźnianej. Podręcznik ten jako zadowalający władze funkcjonował w obiegu jeszcze do niedawna. O ile więc interpretacja wcześniejszych okresów w edukacji historycznej przez historyków wykraczających poza schematy radzieckie zyskała aprobatę władz, o tyle wytyczne dotyczące dziejów najnowszych nadal pozostawały wierne duchowi minionej epoki.

Oczekiwaną przez władze wizję historii Białorusi najwyraźniej promowano w oficjalnych środkach masowego przekazu, przede wszystkim na łamach czasopisma „Biełaruskaja Dumka” – miesięcznika administracji prezydenta, aktywnie służącego prowadzeniu państwowej polityki historycznej od początku reżimu. Głównym tematem jego publikacji była i jest epoka sowiecka z wielką wojną ojczyźnianą, chociaż w latach 2007–2014 redakcja stale zwracała się także ku odległej przeszłości, poruszając kwestie z okresu Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rzeczypospolitej. W tekstach poświęconych tym ostatnim celowo podejmowano zabiegi mające na celu upowszechniać ich negatywny obraz w świadomości odbiorców, przywracając rosyjskie i sowieckie narracje o ucisku narodowo-religijnym Białorusinów przez obce władze itd. Władców litewskich – zwłaszcza wielkich książąt Mendoga i Witolda – popularnych wśród młodzieży białoruskiej, prezentowano na łamach pisma w czarnych barwach, aby zmienić nastawienie wobec nich z pozytywnego na negatywne. Konsekwentnie propagowano ideę, że katolicka Polska i Zachód w ogóle to źródła zagrożenia dla Białorusinów, podczas gdy podstawą przetrwania narodu białoruskiego były i są wiara prawosławna oraz pokrewieństwo i najściślejsze związki z Rosją.

Akcenty w oficjalnym przedstawianiu historii na łamach prezydenckiego czasopisma przesunęły się nagle w roku 2014, po dramatycznych wydarzeniach na Ukrainie. Wstrzymano publikacje o hasłach antyzachodnich, a co ważniejsze – pojawiły się niespotykane wcześniej próby udowodnienia głębokich korzeni państwowości białoruskiej (głębszych nawet niż Ruś Kijowska!) oraz jej odrębności. Zdecydowano się też na pozytywne potraktowanie nieprawosławnych przedstawicieli elit dawnej Białorusi, na przykład szlachty wyznania katolickiego. Co prawda wkrótce „Biełaruskaja Dumka” ponownie zrezygnowała z nawiązań do czasów odległych: 80 procent wszystkich publikacji zamieszczonych na łamach pisma w latach 2017–2020 dotyczy XX wieku i zazwyczaj wychwala zwycięstwo w ostatniej wojnie oraz sowiecki system polityczny.

Od momentu agresji Rosji na Ukrainę nieco inaczej prezentowała się przeszłość kraju także w publicznych wystąpieniach Łukaszenki. W pokazowym przemówieniu podczas oficjalnych obchodów Dnia Niepodległości 1 lipca 2017 roku przedstawił on ideę głębokich korzeni państwowości białoruskiej, stwierdziwszy, że jej podstawy zrodziły się w IX wieku w księstwie połockim, nazwanym przez prezydenta „naszą historyczną kolebką”. Łukaszenka dodał, że już w tym księstwie przodkowie Białorusinów walczyli, „aby być niepodległymi”. Okres Wielkiego Księstwa Litewskiego został również oceniony pozytywnie – jako etap rozwoju białoruskiej państwowości, chociaż jeszcze dziesięć lat wcześniej prezydent utożsamiał to państwo z uciskiem i zależnością białoruskiego narodu. Za ważny moment rozwoju państwa zaczęto uznawać także proklamowanie w 1918 roku Białoruskiej Republiki Ludowej, o której wcześniej nie wspominano. W wystąpieniach ludzi reprezentujących oficjalny punkt widzenia datę 25 marca rozważano w kontekście „tysiącletniego procesu kształtowania się państwowości białoruskiej”. Sankcjowana przez władze ówczesna liberalizacja polityki historycznej dobitnie ujawniła się przy okazji setnej rocznicy proklamowania BRL: w 2018 roku po raz pierwszy pozwolono na uroczyste obchody tego dnia w Mińsku, co prawda w ograniczonej formie – z imprezami akademickimi i dużym koncertem, jednak bez manifestacji ulicznej. Nie powinno więc dziwić pojawienie się patriotycznej retoryki narodowo-państwowej także w oficjalnych wydawnictwach historycznych, podkreślających priorytet wartości narodowych – podobnie jak to było na początku lat dziewięćdziesiątych.

Wydaje się, że to początek wojny na Ukrainie i zagrożenia zewnętrzne (ze strony Rosji) zmusiły Łukaszenkę do poważniejszego potraktowania wydarzeń historycznych – na zasadzie resursu pozwalającego na utrwalenie jedności politycznej wszystkich obywateli. W związku z tym symptomatyczne stały się słowa prezydenta wypowiedziane do ludzi nauki pod koniec 2017 roku na II Zjeździe Naukowców Białorusi, gdy wezwał on „naukowców-patriotów”, aby w warunkach wojny informacyjnej „bronili państwa”, i w sposób zadziwiający zaapelował do zjednoczenia wokół narodowego dziedzictwa. Wypowiadając się na temat „humanistycznego bezpieczeństwa”, Łukaszenka wyraził myśl, że dla Białorusinów, „jak dla każdego narodu, własna historia wraz z dobrymi tradycjami powinna się stać siłą jednoczącą”. O poważnym traktowaniu kwestii historycznych przez władze miało dobitnie świadczyć również to, że wytycznymi do poprawnej politycznie historii oprócz akademickiego Instytutu Historii zajęła się Rada Bezpieczeństwa Republiki Białorusi. Na jakich założeniach miałaby się opierać taka narracja?

Odzwierciedleniem poprawnego obrazu przeszłości Białorusi, którego potrzebowały władze po aneksji Krymu przez Rosję, nazwać można niedawno wydaną pięciotomową „Historię białoruskiej państwowości” („Гісторыя Беларускай дзяржаўнасці”). Już wstęp redaktorów do pierwszego tomu plasuje naród białoruski pośród Słowian wschodnich, którym właściwy jest „brak ekspansjonizmu”, „silne poczucie sprawiedliwości” itd. Co do państwowości białoruskiej, której pojawienie się miało być „nieuniknione”, to za jej początek uznano księstwo połockie, będące „równorzędnym partnerem” w grupie innych państwotwórczych centrów wschodniosłowiańskich takich jak Kijów i Nowogród Wielki. Uważa się, że to księstwo, w odróżnieniu od innych ziem Białorusi, nie należało do Rusi Kijowskiej jako państwa, dzięki czemu w X–XIII wieku pojawiły się podstawy odrębnej państwowości białoruskiej. Kolejnym jej etapem było Wielkie Księstwo Litewskie, stworzone przez „przodków Białorusinów i Litwinów”. Takie ukazanie Wielkiego Księstwa Litewskiego stało się kluczowym elementem historiografii białoruskiej od początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Mniej typowym poglądem wydaje się uznanie za „etap historyczny” rozwoju państwowości białoruskiej również Rzeczypospolitej Obojga Narodów, nawet jeśli z zastrzeżeniem, że w republice szlacheckiej „hamowano proces białoruskiego rozwoju narodowo-państwowego”. Następnie jednak do „historycznych form” państwowości białoruskiej zaliczono także cesarstwo rosyjskie i Związek Radziecki, co już trudno komentować.

Tezy o głębokich początkach białoruskiej państwowości do pewnego stopnia są bliskie założeniom narodowej koncepcji dziejów Białorusi z lat dziewięćdziesiątych, zwalczanej w pierwszej dekadzie rządów prezydenta Łukaszenki. Niemniej jeśli przyjrzymy się tym dwóm schematom historycznej legitymizacji odrębnej państwowości białoruskiej, to zauważymy istotne różnice. Po rozpadzie Związku Radzieckiego historiografia białoruska nie tylko próbowała uzasadniać prawo do niepodległości poprzez wiązanie początków własnej państwowości z księstwem połockim, lecz także odrzucała jedność wspólnoty wschodniosłowiańskiej i akcentowała udział Bałtów w powstaniu etnosu białoruskiego (kwestia substratu bałtowskiego). A portretowaniu Wielkiego Księstwa Litewskiego jako państwa białorusko-litewskiego i niepodważalności miejsca tego państwa w historii Białorusi towarzyszyło dystansowanie się od Rosji poprzez podkreślanie jej negatywnej roli w przeszłości kraju, szczególnie przez potępienie władzy bolszewickiej i systemu sowieckiego. Natomiast w schemacie konstruowanym przez dzisiejsze władze państwowość białoruska opiera się tylko na części wymienonych pozycji. Księstwo połockie uznawane jest za jej początek, ale oddaje się hołd również jedności wschodniosłowiańskiej. Z następnej epoki aprobowano Wielkie Księstwo Litewskie i nawet Rzeczypospolitą Obojga Narodów, bez żadnej jednak krytycznej oceny działań Rosji, a inkorporacja w jej skład uchodzi za podstawowy moment decydujący o odrodzeniu białoruskim. W odniesieniu zaś do dziejów XX wieku podkreślane są głównie „pozytywne doświadczenia” okresu sowieckiego.

Główne tezy historii białoruskiej państwowości są zgodne z założeniami państwowej polityki historycznej, zaprezentowanej niedawno na łamach prezydenckiego czasopisma. Wytyczne tej polityki, podobnie jak stalinowskie „Tezy do głównych pytań historii BSRR” z 1948 roku, z góry zaliczają do „sposobów fałszowania historii narodu białoruskiego” wszelkie „negowania wspólnych korzeni Białorusinów, Rosjan i Ukraińców”, mówienie o wojnach prowadzonych przez Rosję, „wyjątkowo pozytywną interpretację dziejów Rzeczypospolitej” oraz negatywną ocenę jej rozbiorów itd. Tak samo jak „kreowanie ujemnego obrazu sowieckiej przeszłości” albo „podsycanie tematu represji politycznych lat dwudziestych i trzydziestych mające na celu oczernianie sowieckiej przeszłości Białorusi”.

Jak widać, obecna władza do tej pory potrzebuje ukazywania całej przeszłości Białorusi w bliskim sobie świetle wartości ogólnoruskich i sowieckich. Chociaż interpretacje odległej historii uległy znaczącej ewolucji i upodobniły się do postulatów zwalczanej kiedyś koncepcji narodowo-państwowej, to wykładnia historii najnowszej w swej istocie kontynuuje moskwocentryczne nastawienie sowieckie. Mamy do czynienia z kłamliwą, sztuczną konstrukcją, pozwalającą reżimowi w Mińsku zaspokajać bieżące potrzeby polityczne i nie drażnić Kremla. Wbrew zapewnieniom władz, że ich polityka historyczna będzie umacniać „patriotyzm, a w konsekwencji suwerenność i niepodległość Republiki Białoruś”, w rzeczywistości upowszechnienie tej wersji historii kraju podważa jego niezależność. Zamiast bowiem utrwalenia odrębnej tożsamości Białorusinów – wiąże ich z Rosją (nieuznającą białoruskiej niepodległości!) i programuje ich roztopienie we wspólnocie ogólnoruskiej.

 

O autorach

Hienadź Sahanowicz

Białoruski historyk. Ukończył Państwowy Instytut Pedagogiczny w Mińsku. W latach 1992–2005 był starszym współpracownikiem naukowym Narodowej Akademii Nauk Białorusi. Jest autorem wydanych po polsku „Historii Białorusi. Od czasów najdawniejszych do końca XVIII wieku oraz Źródła pamięci historycznej współczesnej Białorusi. Powrót zachodniorusizmu”, a także założycielem i redaktorem naczelnym pisma „Biełaruski histaryczny ahliad”, które ukazuje się od 1994 roku. Aktualnie pracuje na Uniwersytecie Warszawskim w Centrum Studiów Białoruskich. W 2018 roku uzyskał stopień doktora habilitowanego nauk historycznych na Uniwersytecie Warszawskim.

INNE ARTYKUŁY TEGO AUTORA

Copyright © Herito 2020