Kultura i polityka
Kultura i polityka w Serbii. Konflikty i układy od połowy XX wieku
Publikacja: 30 sierpnia 2021
TAGI DO ARTYKUŁU
DO LISTY ARTYKUŁÓWModel, według którego w terenie odbywały się akcje znane pod nazwą „czystki etniczne”, miał ideologiczne źródło w modelu oczyszczonej etnicznie kultury. Obok znanych artystów, pisarzy i uczonych wkład w konstruowanie „serbskiej przestrzeni duchowej”, która powinna mieć adekwatne terytorium państwowe, wniosła kultura popularna, nowa muzyka ludowa, a także rock i muzyka etno z tendencją odwoływania się do „źródłowej” tradycji muzycznej.
W Serbii tradycyjnie wysoko ceni się kulturę. Szanuje ją przede wszystkim elita rządząca, która uważa za swój interes dbanie o świat kultury, nadawanie mu pożądanego dla siebie kierunku, albo szuka w kulturze idei przewodniej i źródła swojej legitymizacji. Takie zainteresowanie kulturą było wyraźne po drugiej wojnie światowej, gdy Serbia stała się jedną z republik komunistycznej Jugosławii. Ściśle mówiąc, serbscy komuniści kontynuowali „pracę kulturalną” rozpoczętą podczas wojny, kiedy liczne partyzanckie kółka teatralne, literackie i folklorystyczne były włączone w umacnianie bojowego morale i propagowanie idei komunistycznych.
Układ pierwszy: Grajcie i pilnujcie swego nosa
Kiedy po zerwaniu współpracy ze Związkiem Radzieckim w roku 1948[1] komuniści jugosłowiańscy, a więc również ci w Serbii, przestali wymagać od twórców, aby poprzez wybór tematów i sposób ich opracowania bezpośrednio angażowali się w budowę nowego społeczeństwa – czyli po odrzuceniu doktryny realizmu socjalistycznego w sztuce – serbscy komuniści nadal interesowali się kulturą. Między polityką a kulturą, przede wszystkim elitarną, wysoką, ustanowiono swoisty new deal. Twórcom pozwolono swobodnie czerpać z nowoczesnych zachodnich tendencji i estetyk, natomiast panującą ideologię mieli wspierać pośrednio – nie kwestionując jej głównych symboli: Tity, braterstwa i jedności narodów Jugosławii, socjalizmu, a potem samorządności i ruchu niezaangażowanych.
Układ ten obowiązywał aż do śmierci Tity w roku 1980. Elicie rządzącej przez cały ten czas udawało się uciszać albo przynajmniej marginalizować tych, którzy przysparzali jej pracy, podejmując rozrachunek z różnymi „ideologicznymi niedociągnięciami”, „błędami” i „wrogim sabotażem” w kulturze. Jednym ze szczytowych momentów walki komunistów serbskich z „wypaczeniami ideologicznymi” była kampania przeciw „czarnej fali” w filmie na początku lat siedemdziesiątych XX wieku, po której reżyserzy, oskarżeni o celowe przedstawianie w czarnych barwach „naszej rzeczywistości” (Dušan Makavejev, Želimir Žilnik, Živojin Pavlović), nie mogli już pracować w Jugosławii[2].
Jednocześnie serbska elita rządząca starała się kontrolować kulturę popularną, zwłaszcza od połowy lat sześćdziesiątych, kiedy rozwój prasy rozrywkowej, radia i przemysłu płytowego przyspieszył transformację tradycyjnej kultury ludowej. Dotyczyło to przede wszystkim muzyki, której przekształcone genre’y, dostosowane do nowych mediów i nowej masowej publiczności, kwestionowały kanon źródłowej muzyki ludowej i idylliczny obraz ludu utrwalony w tym kanonie. Nowa muzyka, zwana „nowo komponowaną”, nie poruszała tematów politycznych i „nie tykała władzy”, ale i tak była przedmiotem ostrej krytyki establishmentu, ponieważ lud ukazany w tekstach tych piosenek oraz stanowiący ich publiczność rzekomo przejmował wartości zachodniego społeczeństwa konsumpcyjnego, odchodząc w ten sposób od autentycznych wartości, które buduje socjalistyczne samorządowe społeczeństwo. Rozrachunek ze „szmirą i kiczem” w kulturze był głównym tematem Kongresu Działalności Kulturalnej, zorganizowanego pod koniec roku 1971. I tutaj jednak – tak jak w dziedzinie kultury elitarnej – ustalono kompromis. Wprowadzono ustawę dającą producentom kultury popularnej prawo wprowadzania na rynek produktów bez oficjalnie zatwierdzonej wartości, ale pod warunkiem zapłacenia specjalnego podatku (kolokwialnie zwanego podatkiem od kiczu), który był przeznaczony na finansowanie ubogiej kultury elitarnej.
Pierwszy konflikt i nowy układ: Będziemy tańczyć tak, jak nam zagracie
Po śmierci Tity serbskim komunistom coraz trudniej było kontrolować wydarzenia w kulturze, a niektóre ważne w tej dziedzinie instytucje zaczęły im się otwarcie przeciwstawiać. W Stowarzyszeniu Pisarzy Serbii powstał w 1981 roku Komitet Obrony Swobód Twórczych, a w następnym podobny komitet stworzyli też niektórzy członkowie Serbskiej Akademii Nauk i Sztuk. Jednakże już w połowie dziesięciolecia nastąpiła istotna zmiana, jeśli chodzi o główny przedmiot konfliktu między elitą rządzącą a kulturą. Krytycy reżimu spośród ludzi kultury, którzy dotychczas za główny cel swego zaangażowania uważali walkę o wartości liberalne i demokratyczne (przede wszystkim wolność słowa), zaczęli wysuwać na pierwszy plan tematy i wartości narodowe. Teraz zarzucają władzom komunistycznym najbardziej to, że lekceważą rzekomo nierównoprawne położenie narodu serbskiego w Jugosławii, że nie chronią jego tożsamości narodowej i kulturowej i – co wkrótce stanie się absolutnie najważniejsze – nie potrafią rozwiązać problemów, z jakimi spotykają się Serbowie z Kosowa, okręgu autonomicznego z większościową ludnością albańską.
W tym czasie coraz silniejsze ruchy etnonacjonalistyczne i separatystyczne we wszystkich republikach jugosłowiańskich poważnie już stawiają pod znakiem zapytania przetrwanie Jugosławii. Jednocześnie słabnie autorytet reżimu komunistycznego. W takich okolicznościach we wrześniu 1987 roku władzę w Serbii przejmuje Slobodan Milošević. Obiecuje, że będzie dążył do uratowania jednego i drugiego, i Jugosławii, i komunizmu. Ale „energię polityczną”, która ma mu pomóc zrealizować te cele, czerpie z niedającego się z tym połączyć źródła: z serbskiego nacjonalizmu. Ta strategia zbliża go do przeciwników poprzedniego reżimu ze świata kultury, którzy tymczasem przeszli na stronę nacjonalizmu. Milošević przejmuje ich główne idee i odpowiednią retorykę, a oni przyjmują Miloševicia jako nowego prawdziwego przywódcę narodu serbskiego[3]. Tak ustanowiono jeszcze jeden deal między elitą rządzącą a kulturą w Serbii. Kultura zostaje uwolniona od dyktatu ideologii, bo sama staje się ideologią i zaczyna nadawać ton pracy polityków, to jest legitymizować ich działania polityczne, a wkrótce także wojenne.
W ciągu wojen w byłej Jugosławii (1991–1995 i 1999) największa część serbskiej elity kulturalnej, wraz z najważniejszymi mediami i hierarchami serbskiego Kościoła prawosławnego, usprawiedliwiała tworzenie i polityczne usamodzielnianie się serbskich terytoriów etnicznych w Chorwacji i Bośni oraz umacnianie serbskiej dominacji w Kosowie. W istocie elita kulturalna tworzyła ramy sankcjonujące stosowane w tym celu środki polityczne i wojenne. Przedstawiano je jako kontynuację dążeń – jakoby brutalnie przerwanych przez twórców Jugosławii, a później komunistów – zmierzających do ostatecznego zjednoczenia narodu serbskiego we własnym państwie. To zjednoczenie zaś ukazywano jako główny, jeśli nie jedyny cel, którego realizowaniu „od zawsze” lub przynajmniej od „upadku serbskiego królestwa” na Kosowym Polu w roku 1389 była poświęcona cała serbska kultura, ludowa i elitarna, religijna i świecka[4]. Model, według którego w terenie odbywały się akcje znane pod nazwą „czystki etniczne”, miał ideologiczne źródło w modelu oczyszczonej etnicznie kultury. Obok znanych artystów, pisarzy i uczonych[5] wkład w konstruowanie „serbskiej przestrzeni duchowej”, która powinna mieć adekwatne terytorium państwowe, wniosła kultura popularna, nowa muzyka ludowa, zwana teraz „turbofolkiem”, sięgająca również po tematy patriotyczne[6], a także rock i muzyka etno z tendencją odwoływania się do „źródłowej” tradycji muzycznej.
W układ zawarty w czasach Miloševicia między kulturą a polityką w Serbii nie włączyła się mała część elity kulturalnej. Po stosunkowo szerokim froncie „dysydentów”, którzy weszli w konflikt z reżimem komunistycznym, lecz nie mieli wspólnego programu ideologicznego, ukształtowała się nowa opozycja intelektualna wobec reżimu, nieliczna, ale pod względem programowym bardziej koherentna, wierna wartościom liberalnym i demokratycznym. Teraz wchodzi ona w konflikt z dawnymi sojusznikami wśród intelektualistów, tymi, którzy w połowie lat osiemdziesiątych uznali sprawę narodową („kosowską”) za ważniejszą od demokratycznego rozwoju Serbii, a potem zaakceptowali Miloševicia jako człowieka zdolnego rozwiązać ten priorytetowy problem. W nich, w ich etnonacjonalistycznym modelu kultury i społeczeństwa oraz przekształcaniu tego modelu w agresywną politykę nacjonalistyczną, nowa opozycja, która nazwała się Serbią Obywatelską i Inną Serbią, widziała główny powód wdania się Serbii w wojnę o terytoria (początek lat dziewięćdziesiątych), czym na dłuższy czas uniemożliwiła sobie demokratyczny rozwój i włączanie się w integrację europejską[7].
Kryzys i odnowa obowiązywania tego, co uzgodniono wcześniej: Nie bójcie się, grajcie dalej
Upadek reżimu Miloševicia w październiku 2000 roku był spowodowany między innymi osłabieniem poparcia, jakie miał w nacjonalistycznej elicie kulturalnej. W tych kręgach, jak zresztą także w Cerkwi, wzrosło niezadowolenie z powodu przegranej wojny w Chorwacji i w Bośni. Kulminacja tego niezadowolenia nastąpiła po trwającym trzy miesiące bombardowaniu Serbii przez NATO i wycofaniu się serbskich sił z Kosowa na początku lata 1999 roku. Chociaż Milošević działał według programu, któremu ta elita nadała ideologiczny kształt, a niektórzy jej wybitni przedstawiciele pełnili ważne funkcje w reżimie Miloševicia i w mediach pozostających pod jego kontrolą, sprawa ich odpowiedzialności nie została postawiona. Mówiono o tym tylko w kręgu zwolenników Innej Serbii, który również po zmianach roku 2000 pozostał stosunkowo wąski i nie miał większego wpływu politycznego. Wprawdzie części nowych władz, przynajmniej w pierwszych latach, kiedy na czele rządu stał przewodniczący Partii Demokratycznej Zoran Djindjić (zabity w zamachu w marcu 2003 roku), bliski był program demokratycznej, europejskiej drogi Serbii, który zakładał konfrontację z niedawną przeszłością. I tu byli ludzie, którzy mieli jasność, że ta konfrontacja wymaga postawienia sprawy odpowiedzialności nie tylko polityków, wojska, policji i jednostek paramilitarnych za katastrofę, którą przeżyła Serbia w czasach Miloševicia, ale także intelektualistów i ich instytucji. Ta część nowych władz nie była jednak dość mocna, aby poważnie zmierzyć się z problemem odpowiedzialności elity kulturalnej za wojnę i popełnione podczas niej zbrodnie i prowadziła wobec tego problemu – a także wobec podobnego problemu odpowiedzialności Serbskiego Kościoła Prawosławnego za wydarzenia z lat dziewięćdziesiątych – wymuszoną politykę „pragmatyczną”, unikając otwartej konfrontacji.
Po zabójstwie Djindjicia władza w Serbii – którą szybko przejęła koalicja partii skupionych wokół nowego premiera Vojislava Koštunicy, przewodniczącego Demokratycznej Partii Serbii – nie tylko przestała zajmować się sprawą konfrontacji z przeszłością i odpowiedzialnością serbskiej elity kulturalnej za wojnę, ale – rzekomo w celu uniknięcia podziałów ideologicznych – odnowiła dobre stosunki z tymi właśnie jej przedstawicielami, którzy odegrali najważniejszą rolę w formułowaniu i propagowaniu ideologii nacjonalistycznej, stanowiącej fundament reżimu Miloševicia. Wraz z ich powrotem na główną scenę polityczną w czasach Koštunicy na czoło listy priorytetów serbskiej polityki wróciło Kosowo jako topos mitologiczno-politycznego dyskursu o śmierci i zmartwychwstaniu narodu serbskiego, któremu wypróbowani w walce mitomakerzy wciąż jeszcze potrafią nadać siłę wystarczającą, żeby trzeźwa dyskusja o moralnej, społecznej i ekonomicznej rekonwalescencji Serbii została zepchnięta na margines polityczny.
Oczywiście ci zahartowani „pracownicy sprawy narodowej” spośród ludzi kultury, którzy po śmierci Djindjicia znowu stali się niezastąpionymi współpracownikami władzy, zadbali o to, żeby konfrontację z niedawną przeszłością i sprawę odpowiedzialności serbskiej elity kulturalnej za wojnę oraz krytykę serbskiego nacjonalizmu w ogóle przedstawić i potępić jako temat złośliwie narzucony Serbii. Temat ten, tłumaczą, poruszają w kraju nie tylko pewne finansowane przez zachodnie fundacje organizacje pozarządowe, mające na celu podważenie autorytetu „najważniejszych instytucji narodu serbskiego” – jakimi są Akademia Nauk i Sztuk oraz Kościół prawosławny – które strzegą jego kulturowej i narodowej tożsamości, a następnie przejęcie kontroli nad zasobami ekonomicznymi kraju. W ten sposób rolę głównych wrogów wewnętrznych znowu, jak w czasach Miloševicia, odgrywają tak zwani mondialiści i globaliści, ale pojawiły się też nowe etykiety na oznaczenie owych wrogów („transnacjonalna elita”, „postnacjonalna inteligencja”, „misjonarska inteligencja”), w tym najnowsza z nich, mianowicie „obywateliści”, coś w rodzaju demokratycznych ekstremistów, którzy są może nawet gorsi od ekstremalnych nacjonalistów[8].
Wśród ludzi, którzy dołączają swój głos do tych oskarżeń albo traktują je wyrozumiale, oprócz „pracowników sprawy narodowej”, bliskich kiedyś reżimowi Miloševicia, znajduje się dziś znaczna część liberalnej inteligencji, która stawiała opór temu reżimowi albo przynajmniej go unikała. Być może właśnie jej poparcie sprawiło, że nacjonalizm pozostał ideologią dzisiejszej Serbii także po niszczycielskich i przegranych wojnach prowadzonych w imię tej ideologii. Liberalno-nacjonalna inteligencja stara się skonstruować model „dobrego nacjonalizmu”, w którym przywiązanie do narodu dałoby się jakoś pogodzić z poszanowaniem praw człowieka i innych wartości liberalnego społeczeństwa demokratycznego. Te wysiłki umocniły tylko przekonanie, że zadaniem polityki jest służenie narodowi – i to narodowi rozumianemu etnicznie i esencjalistycznie, jako dana przez Boga naturalna wspólnota – a podstaw i drogowskazów w tej służbie powinna ona szukać w kulturze narodowej rozumianej jako coś w rodzaju świątyni, gdzie przywołuje się, wciela i wysyła między lud ducha narodowego, częściej nazywanego dzisiaj tożsamością narodową.
Kultura poza układem: Nasza piosenka nie jest dla waszych uszu
Trzeba powiedzieć, że dzisiaj w Serbii są i tacy, którzy tej nacjonalistycznej idei kultury nie akceptują. Istnieje alternatywna scena kulturalna; tworzą ją artyści, pisarze, naukowcy i dziennikarze skupieni wokół niektórych organizacji pozarządowych, mediów, galerii, prywatnych wydawnictw lub projektów ad hoc. Kierują nimi inne bodźce – chęć współpracy ponad granicami narodowymi, potrzeba sprzeciwienia się redukowaniu kultury do służby narodowi, reprodukowania nacjonalizmu, albo po prostu, pragnienie robienia czegoś innego. Są też ludzie zatrudnieni w instytucjach kultury finansowanych przez państwo i na państwowych uczelniach, którzy trzymają się z daleka od nacjonalistycznego mainstreamu. Wszyscy oni w dzisiejszej Serbii mają tyle przestrzeni, ile udało im się zdobyć, a czy przestrzeń ta będzie się powiększać, czy przeciwnie, zmniejszać, zależy od nich samych.
W każdym razie nie mogą mieć nadziei, by związek polityki i kultury – już od ponad dwudziestu lat oparty na wysokiej pozycji kultury jako źródła nacjonalistycznej ideologii elity rządzącej – wkrótce przestał obowiązywać. Nie trzeba także oczekiwać, że zbliżenie i ewentualne włączenie Serbii do Unii Europejskiej oznacza konieczną i automatyczną zmianę systemu wartości, który tutaj nadal pozostaje pod znakiem nacjonalizmu. Jest pewne, że w takim wypadku pojawiłyby się nowe impulsy prowadzące do zmiany tego systemu, ale niestety proces integracji europejskiej może również spowodować umocnienie nacjonalizmu, i to jego najbardziej ekstremalnych form, co dziś dzieje się w niektórych nowych państwach członkowskich Unii (choć nie zostało to oszczędzone i starym), gdzie doszło do ożywienia nacjonalistycznych mitów i resentymentów, a wraz z tym do powstawania coraz większej liczby ugrupowań skrajnej prawicy. To znaczy, że ci, którzy nie chcą przyjąć obowiązującego i – jak wszystko wskazuje – stabilnego układu między polityką a kulturą w Serbii, opartego na wspólnym służeniu sprawie narodowej, muszą pogodzić się z tym, że nowego, lepszego wkrótce nie będzie. I muszą przyzwyczaić się tak żyć: nieobjęci układem, niewpisani w kulturę narodową, chciałoby się rzecz „niekulturalni”, ale za to wolni, co prawdę mówiąc: jest nie do odrzucenia. A może na tej podstawie dałoby się zawrzeć jakiś nowy układ?
Z serbskiego przełożyła Magdalena Petryńska
***
[1] Mowa o rezolucji Biura Informacyjnego. Po konflikcie Komunistycznej Partii Jugosławii z Komunistyczną Partią Związku Radzieckiego Biuro Informacyjne Partii Komunistycznych i Robotniczych podjęło (1948) rezolucję wykluczającą partię jugosłowiańską ze swego grona pod zarzutem rewizjonizmu. Wokół Jugosławii zarówno Wschód, jak i Zachód wzniosły żelazną kurtynę, w kraju rozpoczęto politykę zaciskania pasa, a dla zwolenników Stalina i wszystkich, których o to oskarżono, stworzono nieludzkie obozy na Nagiej Wyspie (Goli otok) i sąsiednich wysepkach na Adriatyku, gdzie więźniowie oprócz katorżniczej pracy w kamieniołomach sami się resocjalizowali.
[2] Pavle Levi, Desintegration in frames. Aestetics and ideology in the Jugoslav and post-Jugoslav cinema, Stanford California 2007.
[3] Jasna Dragović-Soso, Saviours of the nation: Serbia’s intellectual opposition and the revival of nationalism, London 2002.
[4] Ivan Čolović, Politika simbola. Ogledi o političkoj antropologiji, Beograd, 2000; wyd. pol. Polityka symboli. Eseje o antropologii politycznej, tłum. Magdalena Petryńska, Kraków 2001.
[5] Drinka Gojković, Trauma bez katarze, Olivera Milosavljević, Zloupotreba autoriteta nauke, Mirko Djordjević, Književnost populističkog talasa, w: Srpska strana rata. Trauma i katarza u istorijskom pamćenju, red. Nebojša Popov, Beograd 1996.
[6] Eric D. Gordy, The culture of power in Serbia. Nationalism and the destruction of alternatives, University Park Pennsylvania 1999.
[7] Danièle Sallenave, Une autre Serbie, „Les Temps Modernes”, janvier-fervrier 1994, nr 570–571; Srpska strana rata. Trauma i katarza u istorijskom pamćenju, op. cit.
[8] Svetozar Stojanović, What is citizenism?, w: Serbia: Idem, The democratic revolution, New York 2003.
Copyright © Herito 2020