Worth a look

Przedruki

Dmytro Małakow, Fragmenty książki „Architekt Horodecki”

Fragmenty książki Architekt Horodecki

 

Z okazji 150. rocznicy urodzin kijowskiego architekta polskiego pochodzenia Władysława Horodeckiego (1863–1930)

 

POCHODZENIE. ŻABOKRZYCZ

Władysław Horodecki pochodził ze starego polskiego rodu z Podola, którego prawa szlacheckie w 1824 roku potwierdziły też władze guberni podolskiej.

Według dokumentów osobistych datowanych na lata 1802, 1824 i następne Stefan Horodecki, syn Antoniego i Agnieszki, i jego żona, Wiktoria Horodecka, córka Magdaleny i Stanisława Barańskich, pieczętowali się herbem Kornic. Nie odnaleziono dotąd innych dowodów wskazujących na przynależność Horodeckich do tego herbu. Nie wspomniano o nim również w przywileju nadanym Stefanowi Horodeckiemu przez polskiego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego 22 maja 1780 roku.

Do rodziny w latach osiemdziesiątych XVIII wieku należała wieś Żabokrzycz na Bracławszczyźnie, znana w źródłach od 1598 roku jako własność państwa Żabokrzyckich. Podobnie jak wszystkie stare osady w tym regionie, Żabokrzycz często doświadczał rozruchów. Na przykład 3 października 1737 majątek najechali hajdamacy.

Pradziadek architekta Horodeckiego, żabokrzycki ziemianin Jan Ignacy Horodecki, syn Stefana, miał troje dzieci: starszego syna Aleksandra Wiktora (dziadka architekta Władysława Horodeckiego), córkę Hannę Filipinę i młodszego syna Justyniana.

19 lipca 1824 roku wysłał on z Żabokrzycza do bracławskiego niższego sądu ziemskiego wyjaśnienie dotyczące swoich synów. Przypomniał, że już w 1795 roku w spisie rewizyjnym Imperium Rosyjskiego został on zapisany jako komornik graniczny bracławski, zamieszkały we wsi Petraszówka, posiadacz wsi Zastawne i ojciec synów urodzonych z jednego małżeństwa. Prosił sąd, by przekazał ten list, zostawiwszy sobie kopię, do podolskiej komisji szlacheckiej, która powinna nadać list do Heroldii. Polskie ziemiaństwo zmuszone było do potwierdzania w ten sposób swoich praw do szlachectwa w Imperium Rosyjskim.

Bracia Aleksander i Justynian Horodeccy wraz z innymi polskimi ziemianami z Podola wzięli udział w powstaniu listopadowym. Carat zdusił je w 1831 roku, a Justyniana – podchorążego rosyjskiej armii – pozbawiono wszystkich praw i zesłano na Sybir jako więźnia politycznego. Aleksander natomiast dobrowolnie pokajał się i uzyskał wybaczenie.

Rok później, w 1832 roku, umarł Jan Ignacy Horodecki. Zgodnie z rozporządzeniem władz z 28 marca 1833 roku majątek żabokrzycki został podzielony pomiędzy troje spadkobierców. Część „wywrotowca” Justyniana przeszła jednak na własność skarbu państwa.

Wśród dokumentów zmarłego ojca Aleksander Horodecki znalazł testament, zgodnie z którym młodszy Justynian otrzymał już w spadku sto tysięcy złotych. Zwrócił się zatem do kijowskiego wojskowego, generalnego gubernatora podolskiego i wołyńskiego hrabiego Aleksandra Guriewa z wnioskiem, aby majątek po ojcu podzielić nie na troje, jak pierwotnie, ale na dwoje, między niego – Aleksandra i jego siostrę – generałową majorową Filipinę Martynową. W związku z tym, że brat swoją część spadku otrzymał wcześniej w gotówce, prosił, by nie wyłączać przypadającej mu trzeciej części majątku na rzecz skarbu państwa.

Wtedy zaczęło się słynne rosyjskie przeciąganie sprawy w sądzie. Jej szybkiemu rozwiązaniu nie sprzyjały niełatwe relacje między rodzeństwem. Siostra, powołując się na to, że Aleksander niedbale prowadzi gospodarstwo, a „niechlujstwo jego doprowadziło do upowszechnienia się między chłopami choroby lubieżnej”, domagała się, aby do czasu podziału majątek przekazano w jej rozporządzenie.

Dobra ziemskie rodziny Horodeckich składały się ze wsi Żabokrzycz i sąsiadujących z nią wsi Torków i przysiółków Wojciechówka i Majdanek. W 1841 roku liczyły one 643 dusze, w tym 269 mężczyzn i 374 kobiety. Powierzchnia majątku wynosiła 2007 dziesięcin 2008 sążni kwadratowych, czyli 2188 hektarów. Sprawa jego podziału na trzy części rozwiązała się dopiero 1 grudnia 1843 roku, kiedy Aleksander Horodecki odmówił wzięcia udziału w pracach komisji likwidacyjnej, uważając decyzje dotyczące podziału za niesprawiedliwe.

Ostatecznie majątek podzielono w następujący sposób: lepsza, rentowniejsza część ziemi z Wojciechówką włącznie przeszła na rzecz skarbu państwa (jako część majątku Justyniana), Filipinie przydzielono większość Żabokrzycza, a Aleksandrowi przypadła wieś Majdan i mniejsza część Żabokrzycza. Obecnie wszystkie te ziemie mieszczą się w granicach dużej wsi Torkiw.

W praktyce jednak ówcześni właściciele zignorowali decyzje władzy gubernialnej.

W tym czasie podrośli już trzej synowie Aleksandra Horodeckiego: Władysław, Szczęsny i Artur.

Ojciec przyszłego architekta, także Władysław, urodził się wieczorem 12 lutego 1835 roku we wsi Wojciechówka. 26 lutego ochrzczono go w kościele parafialnym sąsiedniej wsi Kopijówka. Sakramentu chrztu udzielił mu ksiądzJózef Witwicki.

Władysław Horodecki (ojciec) otrzymał wykształcenie w placówce bardzo szanowanej na całym ówczesnym Podolu – gimnazjum w Niemirowie, założonym przez lokalnego ziemianina, mecenasa, hrabiego Bolesława Potockiego w 1838 roku. Po ukończeniu kursu gimnazjalnego Władysław zdał egzamin i wstąpił do wojska rosyjskiego – służył w Olgopolskim Pułku Ułanów jako podoficer. Od 25 czerwca 1853 do 30 sierpnia 1854 roku brał udział w wyprawach i bitwach, czy też, jak wtedy mówiono, w „dziele” przeciwko Turkom, a za osiągnięcia w bitwie pod Olteniţą 23 października 1853 roku razem z innymi żołnierzami niższymi rangą otrzymał rubel w srebrze. Został też odznaczony brązowym medalem na baretce Orderu Świętego Andrzeja na pamiątkę wojny krymskiej z lat 1853–1856. Nie służył jednak długo, ponieważ chorował. Po przejściu w stan spoczynku 6 lutego 1858 roku wrócił do majątku i został wybrany przez szlachtę powiatu bracławskiego na zarządcę składów zboża (były też takie, stosunkowo niewymagające i niepłatne posady dla młodych i niezamożnych ziemian). Odziedziczony majątek w Żabokrzyczu został podzielony na trzy równe części między braci: Władysława (ojca), Szczęsnego i Artura. Liczył on wtedy 434 dusze.

Niedługo potem Horodecki wziął ślub z Leopoldyną Gluzińską, córką Józefa Gluzińskiego (1799–1866) z sąsiadującej z Torkowem wsi Szołudki.

Jej ojciec był agronomem, teoretykiem ekonomii agrarnej, etnografem. Całe życie kierował cudzymi wielkimi majątkami, był rachunkowym u Zamojskich, a pod koniec życia pracował w majątku Potockich w Tulczynie. Znany jest także jako autor prac naukowych z zarządzania gospodarstwem wiejskim i folklorystyki.

23 maja 1863 roku, we czwartek, w Szołudkach urodził się pierworodny syn Władysława i Leopoldyny Horodeckich, przyszły architekt Leszek Dezydery Władysław Horodecki. Rzymskie imię Dezydery, które tłumaczy się z łaciny jako „pożądany, chciany” w kalendarzu katolickim przypada właśnie na 23 maja. Po dwóch miesiącach, 25 lipca, malucha ochrzczono w rzymskokatolickim kościele parafialnym w pobliskiej Kopijówce.

Zapewne młoda matka Leopoldyna wybrała się do teściów do Żabokrzycza, bo Szołudki należały do parafii niemirowskiej. Sakramentu chrztu udzielił świątobliwy ojciec Adam Zakrzewski, rodzicami chrzestnymi zostali marszałek powiatu owruckiego Edmund Stecki i szlachcianka Zuzanna Płocka. Obecni byli także ziemianie Henryk Wolski i Lucyna Swarczewska.

W styczniu 1863 roku zaczęło się polskie powstanie, które ogarnęło również Podole. Oczywiście bracia Horodeccy zostali „skazani za przechowywanie różnego rodzaju broni, pocisków bojowych i innych przedmiotów przydatnych w powstaniu”.

Stłumiwszy także ten przejaw polskiego ruchu wyzwoleńczego, władza rosyjska bez ociągania rozprawiła się z jego uczestnikami. „Za udział w tumulcie ziemian powiatu bracławskiego Artura i Szczęsnego Horodeckich część niepodzielonego ich majątku żabokrzyckiego, zgodnie z rozporządzeniem władzy guberni podolskiej z 6 listopada 1864 roku numer 17581, wydanym za zgodą pana naczelnika, zostaje włączona do skarbu państwa i od 30 grudnia tegoż roku przejęta we władanie Zarządu majątku państwowego” – ogłoszono, a samych „Szczęsnego i Artura Horodeckich, którzy wzięli udział w zamieszkach i zostali zesłani na Sybir oraz pozbawieni wszystkich przywilejów stanu”, spotkał los większości powstańców.

Wtedy jednak młody ojciec Władysław Horodecki na czele zagonu złożonego z trzydziestu chłopów dopuścił się napadu na… swoją dawną własność, przekazaną w opiekę wujowi Justynianowi, i odebrał majątek ruchomy – meble, konie, zapasy – które przewiózł do teścia do Szołudek. Tak zaświadczają dokumenty archiwalne.

W 1866 roku, kiedy zmarł dziadek Józef Gluziński, wieś Żabokrzycz została zlicytowana za długi. Ziemia żabokrzycka jednak należała ciągle jeszcze do Horodeckich.

Kiedy Leszek Horodecki skończył pięć lat, zgodnie z rozporządzeniem zgromadzenia szlacheckiego guberni podolskiej z dnia 11 listopada 1868 roku został wpisany do szóstej części Księgi Rodowodowej, czyli zaliczony do stanu szlacheckiego.

Z zapisów w księdze metrykalnej kościoła parafialnego wiadomo, że 23 lipca 1887 roku w wieku czterdziestu ośmiu lat we wsi Żabokrzycz zmarła na dur brzuszny szlachcianka i właścicielka ziemska Leopoldyna z Gluzińskich Horodecka, parafianka kościoła w Kopijówce, pozostawiając po sobie męża Władysława Horodeckiego, a także dzieci – dwudziestopięcioletniego syna Leszka i zamężną córkę Stefanię. Ciało nieboszczki ojciec Adam Zakrzewski (ten, który chrzcił Leszka) pochował na cmentarzu parafialnym następnego dnia – upalnego 24 lipca.

Na tym samym cmentarzu ten sam ksiądz pochował 14 listopada 1896 roku zmarłego ze starości dwa dni wcześniej ojca architekta, Władysława Horodeckiego – szlachcica, wdowca, sześćdziesięciopięcioletniego parafianina kościoła w Kopijówce.

Z nastaniem władzy radzieckiej majątek i pałac w Żabokrzyczu został rozgrabiony i zrujnowany. Sądząc z archiwalnych planów, wyglądał on, przynajmniej pod względem struktury, podobnie do wielkich posiadłości Potockich w  Tulczynie i Peczerze.

Wykształcenie średnie Leszek Horodecki zdobył w Odessie, w gimnazjum realnym przy kościele luterańskim  Świętego Pawła. Tak właśnie w życiu przyszłego architekta pojawiła się piękna Odessa z jej morzem, akacjami i wspaniałą klasycystyczną architekturą.

Kiedy osiedlił się w Kijowie, wznoszono tam już kamienice, w ciągu dwudziestu lat zaczął działać wodociąg, a produkcję prądu rozpoczęła właśnie pierwsza centralna elektrownia przy teatrze miejskim, nie było jednak jeszcze tramwajów, kanalizacji ani większości budowli, bez których dziś trudno jest sobie wyobrazić centrum miasta. Leszek Horodecki – posługujący się już wówczas imieniem Władysław – pojawił się w samą porę. Dalsza zabudowa wznoszona była już z jego udziałem.

Na początek lat dziewięćdziesiątych XIX wieku przypada jeden z pierwszych kijowskich projektów Władysława Horodeckiego: kaplica cmentarna znanej kijowskiej rodziny baronów Steinheilów, wybudowana na cmentarzu na Askoldowej Mogile, stanowiąca miniaturowy zespół budynków.

Liczny klan Steinheilów zadbał, żeby kaplica na czwartym tarasie Askoldowej Mogiły była wystarczająco pojemna. Horodecki liczył się zarówno z wagą zamówienia, jak i wymaganiami klientów. Wykazał się także nie byle jakim wyczuciem, przy planowaniu kaplicy biorąc pod uwagę jeden z najsławniejszych atutów Kijowa – czarujący widok, który rozpościerał się wtedy z jeszcze niezalesionych brzegów Dniepru. Malownicze krajobrazy cieszyły oko i wprawiały w marzycielską zadumę, co pasowało do tego miejsca. Horodecki urządził w kaplicy taras widokowy, a główną ozdobą architektoniczną stał się rzeźbiony ikonostas z białego marmuru z półkolumnami i liśćmi akantu, które w całości pokryły archiwoltę. Całą kompozycję wieńczył subtelny krzyż celtycki z wiankiem – symbolicznym znakiem męczeństwa. Ten element rozwijał się i powracał w twórczości Horodeckiego.

Jako fachowiec o rozległych kompetencjach Władysław Horodecki umiał zaprojektować i wybudować wszystko.

 

KARAIMSKA KENESA

Wśród wspólnot religijnych starego Kijowa dość zauważalną grupą byli Karaimi.

W chwili złożenia zamówienia na wybudowanie w Kijowie karaimskiej kenesy (początkowo nazywanej w dokumentach karaimską synagogą), czyli w roku 1897, w guberni kijowskiej żyło zaledwie trzystu dwudziestu siedmiu Karaimów. Mieszkali oni przeważnie w Kijowie i było wśród nich wielu zamożnych ludzi, między innymi rodzina kijowskich „królów tytoniowych”, kupców Kohenów.

Właśnie na koszt braci Sołomona i Mojseja Kohenów, zgodnie z projektem architekta Władysława Horodeckiego, wybudowano w Kijowie karaimską kenesę. Mimo bardzo złożonych prac wykończeniowych kenesę, dzięki stosunkowo niewielkim rozmiarom, wybudowano dość szybko. Projekt podpisano w sierpniu 1898 roku, a już we wrześniu wygrodzono plac, na którym najpierw trzeba było wyburzyć stary budynek. Budowę prowadziło biuro L.B. Ginsburga.

Rozpoczynając projektowanie kenesy karaimskiej, Horodecki brał pod uwagę warunki i życzenia wspólnoty, dlatego w żaden sposób nie zaznaczał związków karaimów z judaizmem, nadając zarówno planom i rozwiązaniom przestrzennym budynku, jak i bogatemu zdobnictwu wyłącznie rys architektury orientalnej.

Uroczyste poświęcenie kenesy odbyło się 27 stycznia 1902 roku. Z tej okazji przyjechał do Kijowa z Teodozji hachan taurydzki i odeski Samuel Pampułow – zwierzchnik duchowy wszystkich karaimów Rosji; obecni byli też mer Wasyl Procenko, rektor Uniwersytetu Świętego Włodzimierza Fedir Fortyński, dowódcy wojskowi i inni kijowscy oficjele. Oczywiście, była też wspólnota karaimska, w tym sam Mojsej Kohen, i autor projektu – Władysław Horodecki.

Ten unikalny budynek otrzymał wiele pochwał. Warto przytoczyć słowa historyka sztuki Kostia Szerockiego: „Na Wielkiej Pidwalnej mieści się karaimski dom modlitwy – wyszukany, ale nieco pochmurny, ozdobiony z zewnątrz płaskorzeźbami z fantastycznymi przedstawieniami i napisami w stylu mauretańskim; drzwi i okna zostały zaokrąglone na podobieństwo podkowy. Bardzo udany wybór stylu dla synagogi”.

Wprawnie posługując się znajomością stylów historycznych, Horodecki interpretował tę wiedzę artystycznie. Na pierwszy rzut oka nie odbiegał od ustalonych, charakterystycznych cech stylu, a jednocześnie po swojemu wkomponowywał je w czysto współczesne warunki ciasnej działki, biorąc pod uwagę wymogi miasta i tym podobne. I tym razem wspaniale sprostał zadaniu.

Prace rzeźbiarskie w kenesie realizował Elia Sala i jego dzieło nie miało w Kijowie analogii. Wydaje się, że całe bogactwo mauretańskiego, orientalnego kierunku znalazło odzwierciedlenie w zdobieniach budynku. Wyjątkowe wrażenie robił sufit, który przypominał bajkowe stalaktytowe sklepienia jaskiń. Nadzwyczaj pracochłonne, misterne, kapryśne wizerunki pokrywały wszystkie planowane płaszczyzny na zewnątrz i wewnątrz.

Oprócz rzetelnie wyrysowanych i odlanych w cemencie dekoracji architektonicznych, w oko wpadały też metalowe detale, które niestety zachowały się tylko częściowo. To ażurowe kręcone schody, kute latarnie rozmieszczone po obu stronach paradnego wejścia – dowody na współczesne podejście architekta do archaicznej, ze względu na swoje przeznaczenie, budowli. Nadal cieszą oko ciężkie okute drzwi, misterny rysunek wypełnień okiennych czy kolorowe szkło. Wcześniej zagłębiony portal wraz z schodami do drzwi wejściowych zamykała stalowa krata furtki.

Kenesa nie stykała się z sąsiednimi budynkami. Od reszty zabudowy ulicy odgrodzono ją zatem wysokim otynkowanym i boniowanym murem zwieńczonym metalową kratą.

Zdaniem historyka sztuki Ołeksandra Marynczenki ogrodzenie to „pod względem złożoności ornamentów geometrycznych nie ma sobie równych w Kijowie. Wyjątkowo zmyślnie wyrysowane detale budynku kenesy dobrze współgrają z arabeskami ogrodzenia, tak że całość stanowi spójny zespół architektoniczny”.

Jak pisze Fedir Ernst, „po rewolucji, w roku 1926, kenesa, która służyła bardzo nielicznym bogatym karaimom, została zamknięta”. Potem mieściła się tu sala koncertowa.

Podczas II wojny światowej, wedle wspomnień mieszkańców, odprawiano tam msze rzymskokatolickie, którym akompaniowano na fisharmonii. Później znajdował się tu teatr lalek, od 1952 roku do połowy lat 60. działało kino Zoria, a od 1981 roku do dziś – Dom Aktora.

W toku prac remontowo-rekonstrukcyjnych w 1968 roku zniszczono dekoracje sali w związku z zagrożeniem, które miały nieść „najbardziej niebezpieczne” stalaktytowe detale sufitu. Później bez żalu zniszczono też metalowe zwieńczenie muru i ażurową furtkę o identycznym wzorze, która zamykała wejście do głębokiego portalu.

Gdy zniknęli Karaimowie, nie było komu troszczyć się o budynek; znikali też powoli ludzie, którzy rozumieli takie niuanse…

 

KOŚCIÓŁ ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA

Po wystawie w 1897 roku, miejskim muzeum, kenesie i licznych budynkach czynszowych Horodeckiemu – jako znanemu i szanowanemu kijowskiemu architektowi – przypadł honor, jako Polakowi i katolikowi, wybudowania rzymskokatolickiego kościoła Świętego Mikołaja.

Idea, by wznieść w Kijowie nowy kościół, pojawiła się znacznie wcześniej, ponieważ stary kościół Świętego Aleksandra robił się coraz ciaśniejszy, zwłaszcza w ważne święta.

Kiedy w 1895 roku Kijów odwiedził oberprokurator Świątobliwego Synodu Rządzącego Konstantin Pobiedonoscew, lokalna wspólnota rzymskokatolicka zwróciła się do niego z prośbą o pozwolenie na otwarcie w mieście jeszcze jednego kościoła.

Przypomnijmy, że zgodnie ze spisem ludności z 1897 roku liczba katolików w Kijowie stanowiła 35,5 tysiąca osób, było to drugie pod względem ilości (po prawosławiu) wyznanie w mieście. Katolicy stanowili 13,7 procent ogółu kijowian. Po wszystkich prześladowaniach i ucisku, których zaznali w Imperium Rosyjskim, szczególnie po powstaniu styczniowym, nareszcie doczekali się pozwolenia na budowę nowej świątyni.

W grudniu 1896 roku znani kijowscy katolicy złożyli do władz miasta prośbę o pozwolenie na wydzielenie działki budowlanej pod budowę kościoła. Podanie podpisało trzysta czternaście osób – polski kwiat Kijowa. W ten sposób została wydzielona ziemia, choć daleko od centrum – przy ulicy Wielkiej Wasylkowskiej 75.

W 1897 roku odbył się konkurs na projekt kościoła katolickiego Świętego Mikołaja w Kijowie. I znów – Mikołaja: ulica, muzeum, kościół… Jakby na inwestycję noszącą imię cara, Mikołaja II, łatwiej było otrzymać pozwolenie.

Wszystkie propozycje przewidywały neogotycki styl budynku. Za najlepszy uznano projekt kościoła z jedną wieżą, który zgłosił cywilny inżynier Stanisław Szpakowski, ale przez pomyłkę w generalnym planie działki nie został on nagrodzony. Drugą nagrodę przyznano inżynierowi Stanisławowi Wołowskiemu. Jego projekt obejmował dwie strzeliste wieże i klarowny, ale niedoskonały podział fasady, na której nie przewidziano rozety.

Biorąc pod uwagę oczywisty brak praktycznego doświadczenia młodego inżyniera Wołowskiego, podjęto decyzję, by powierzyć robocze projektowanie, kierownictwo i nadzór nad budową kościoła dobrze znanemu kijowskiemu architektowi Władysławowi Horodeckiemu.

Współcześni byli dumni, że nowy kijowski kościół ma „fasadę utrzymaną w surowym stylu gotyckim, przyozdobioną dwoma wielkimi i jedną malutką wieżą i wieloma rzeźbami, przypominającą z wyglądu znamienity Votiv Kirche w Wiedniu”.

Wiele w tym zasług Horodeckiego, który dopracował szkic Wołowskiego: dodał rozetę, nałożył sygnaturkę – wieżyczkę nad skrzyżowaniem naw, znacznie wzbogacił zdobienia, nadał budowli konsekwentny, wiarygodny historycznie styl. W ten sposób, dzięki talentowi i gustowi architekta Horodeckiego, kijowski kościół rzymskokatolicki nabrał cech wzorcowego gotyku, czego nie mógł osiągnąć w tak wprawny i szlachetny sposób uczestnik konkursu. W odróżnieniu od wiedeńskiego wzorca w Kijowie nie zdecydowano się na zegary na wieżach, a sama budowla jest nieco mniejsza, a wieże niższe.

W styczniu 1898 roku przyszło pozwolenie od cara Mikołaja II na wybudowanie w Kijowie nowego kościoła, a w marcu przeprowadzono zebranie członków parafii Świętego Aleksandra i wybrano komitet budowlany. W jego skład weszli W. Doliński, W. Ołtarzewski, Józefat Andrzejowski, Lichowski, hrabiowie Potocki i Branicki, Romiszowski, Czerwiński, Szczeniowski i Władysław Horodecki – budowniczy kościoła. Przewodniczącym został Leonard Jankowski.

8 sierpnia 1898 roku biskup sufragan diecezji łucko-żytomierskiej Bolesław Hieronim Kłopotowski przy udziale dwudziestu dwóch księży poprowadził uroczystą modlitwę z okazji wmurowania kamienia węgielnego pod fundamenty kościoła.

Stok rzeki Łybedź, na którym budowano świątynię, okazał się trudny, podmokły. Dlatego przy kładzeniu fundamentów zastosowano pale, przy czym po raz pierwszy – betonowe kliny, wynalezione przez kijowskiego inżyniera górnictwa Antona Straussa. Z tego sposobu korzystano potem też w innych miastach Europy.

Do budowy kościoła wykorzystywano beton i żelazobeton. Sklepienie nawy głównej o szerokości siedemnastu metrów powstało w technice konstrukcji sprężonej; dzięki temu ma ono grubość jedynie ośmiu centymetrów. Z betonu zrobiono też sztuczne materiały ozdobne, sztuczny kamień.

Warto zaznaczyć, że kościół jako złożona budowla powstawał przez dziesięć lat z darowizn osób prywatnych: na początku 1910 roku suma tych darowizn stanowiła pięćset tysięcy rubli. Tyle samo kosztowało wyposażenie kościoła, przy czym przewodniczący komitetu osobiście trzykrotnie wpłacał dziesięć tysięcy rubli.

Budowa nowej świątyni w Kijowie znajdowała się w centrum uwagi katolików. Miejscowe władze regularnie informowały o przebiegu robót i o nowych darczyńcach. Wieści na ten temat pojawiały się też w warszawskich periodykach, w których wskazywano Władysława Horodeckiego jako architekta i budowniczego. Był więc w tamtym czasie znany też na ziemiach polskich.

6 grudnia 1909 roku poświęcono uroczyście nowy kościół. Pierwszym proboszczem został tu ksiądz Józef Żmigrodzki (1879–1935) z Niemirowa na Podolu, wychowanek Żytomirskiego Seminarium Duchownego.

Kościół Świętego Mikołaja rozplanowano jako bazylikę na planie krzyża z rozwiniętym transeptem, dwoma wieżami nad główną zachodnią fasadą i sygnaturką z dzwonem nad skrzyżowaniem naw. Uwaga koncentruje się na zachodniej fasadzie – z trzema perspektywicznymi portalami, ogromną witrażową rozetą, nad którą wznosił się trójkątny fronton. Po obu stronach – wysokie gotyckie pinakle i ażurowe strzeliste wieże. Całkowita wysokość budynku to pięćdziesiąt pięć metrów.

Nienaganna proporcja i równowaga wszystkich brył, wykończenie i czystość zamysłu kompozycyjnego łączy się z równie nienagannym wykonaniem każdego detalu, poczynając od rzeźbionych wizerunków świętych na fasadzie i kończąc na mosiężnych klamkach, zawiasach i zasuwach.

Rzeźby na elewacji i we wnętrzach wykonała pracownia Elii Sali wedle szkiców Horodeckiego. Jedynie trójkątny fronton wieńczy postać archanioła Michała dłuta czeskiego rzeźbiarza Ladislava Bekeša. Święty Michał podnosi miecz nad ogromnym gadem (ten kanoniczny biblijny obraz przypomina innego węża, który wije się na rogu budynku na Bankowej 10, również zaprojektowanego przez Horodeckiego). Środkowy portal zdobią postaci Matki Boskiej z Dzieciątkiem, po obu stronach – katoliccy hierarchowie: Święty Piotr i Święty Mikołaj. Nad nimi znalazły się kartusze z ich nieodłącznymi atrybutami: skrzyżowanymi kluczami Piotra i kotwicą Mikołaja, opiekuna podróżnych, cieśli i marynarzy. W tympanonach bocznych i mniejszych portalach rozmieszczono reliefy ze scenami z życia świętych. Fronton zdobi płaskorzeźba przedstawiająca ukrzyżowanie, ze stojącymi po obu stronach postaciami Matki Bożej i Jana Apostoła. Na wieżach, po obu stronach wysokich, smukłych okien trzeciej kondygnacji, także ustawiono rzeźby proroków. Wzrok przykuwają też szare jaszczurki w impostach – to z pewnością jeszcze jeden pomysł Horodeckiego. Elewacja wschodnia i elewacje boczne zostały zaprojektowane skromnej.

We wnętrzu uwagę skupiono przede wszystkim na części witrażowej i chórze, a w bocznych nawach zobaczymy tradycyjne herby polskich rodów związanych z powstaniem kościoła: w nawie północnej herb Korczak, do którego należeli hrabiowie Braniccy; dalej – herb Szreniawa, który nosili książęta Lubomirscy i ród Żmigrodzkich.

Jednak kijowski kościół, przewidziany na 2300 miejsc, krótko działał zgodnie ze swoim przeznaczeniem: 29 kwietnia 1919 roku czekiści aresztowali księdza Józefa Żmigrodzkiego. Co prawda wkrótce go wypuścili, ale nie zapomnieli o nim: 14 stycznia 1930 roku znów go aresztowano w związku z tak zwaną zbiorową sprawą duchowieństwa katolickiego w Ukrainie. 10 maja tego samego roku zgodnie z rozporządzeniem trójki NKWD Józef Żmigrodzki został skazany na siedem lat więzienia. 26 maja przewieziono go do jarosławskiego izolatorium, a w 1932 roku wysłano na Sołowki. Tam zmarł w szpitalu obozowym 14 czerwca 1935 roku. Jaki był los jego brata i całej rodziny – nie wiadomo, ale można się domyślać.

Władza w 1933 roku zamknęła świątynię, rozgrabiła ją i celowo wykorzystywała do różnych celów gospodarczych – w ramach prześladowań, podejrzeń i represji skierowanych przeciwko Polakom. Kościół Świętego Mikołaja znacznie ucierpiał podczas II wojny światowej w czasie bombardowań obiektów kolejowych przez obie strony walczące. Poprzebijano wówczas dach, uszkodzono elewację, rzeźby, zupełnie zniszczono między innymi witraże, organy i podłogę. Po wojnie przeprowadzono najpilniejsze roboty konserwatorskie.

W listopadzie 1945 roku zastępca przewodniczącego rady komisarzy ludowych Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Ludowej Leonid Kornijec zwrócił się do komisarza ludowego NKWD USRR Wasilija Riasnego z wnioskiem o przekazanie dawnego kościoła na rzecz Archiwum Państwowego Obwodu Kijowskiego, które miało zostać tam przeniesione z Ławry Kijowsko-Peczerskiej. W tym celu całe wnętrze zostało wypełnione wielopiętrowymi drewnianymi konstrukcjami ze schodami i stelażami. Na wieżach ironicznie umieszczono anteny radiowe – brak wiary i bezduszność przejawiały się również w ten sposób.

 

Tłumaczenie z ukraińskiego: Joanna Majewska-Grabowska

Przygotowanie tekstu do publikacji – Artur Rudzitsky

Copyright © Herito 2020