Piotr Majewski Niech sobie nie mysla okladka

MAMY NA OKU

Przedruki

Piotr M. Majewski, Niech sobie nie myślą, że jesteśmy kolaborantami

Tekst publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa Krytyka Polityczna

MŁODZIEŻY CZESKA,WZYWAMY CIĘ!

Moravec nie bez kozery przechwalał się, że za rok nikt nie pozna cze­skiej młodzieży. Od kilku miesięcy szykował się, by wziąć ją moc­no w karby. Pomysł utworzenia czeskiej organizacji wzorowanej na Hitlerjugend wyszedł wprawdzie od jednego ze współpracowników Heydricha, ale minister oświaty natychmiast go podchwycił i rozwijał z gorliwością neofity. Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadła, zbiegiem okoliczności, 26 maja 1942 roku. Zamach na Heydricha nie opóźnił powo­łania do życia Kuratorium dla Wychowania Młodzieży w Czechach i na Morawach[1]. Stosowne rozporządzenie ukazało się 27 maja.

W tym samym czasie, kiedy niemieckie plutony egzekucyjne rozstrze­liwały kolejne dziesiątki Czechów, minister szkolnictwa i jego najbliżsi współpracownicy wznosili zręby instytucji mającej zająć się masową indoktrynacją młodzieży. Już w połowie lipca na zamku w Slapach nad Wełtawą odbyła się szkoła przywódców dla pierwszych czterdziestu funkcjonariuszy Kuratorium. Mimo nawału innych obowiązków część za­jęć poprowadził osobiście Moravec, na dowód znaczenia, jakie przypisy­wał swojemu nowemu pomysłowi. Wspomagał go eksfaszysta František Teuner, mianowany generalnym referentem nowo powstałej organizacji, oraz przysłani z Rzeszy doradcy. Niemiecka Służba Bezpieczeństwa za­dbała, aby w większości byli to jej ludzie[2].

Młodzieży czeska. Plakat

„Młodzieży czeska, wzywamy cię!” Plakat propagandowy Kuratorium dla Wychowania Młodzieży

Po ukończeniu kursu jego uczestników wysłano w nagrodę w podróż po Wielkoniemieckiej Rzeszy, od Berlina po Wiedeń i od Metzu aż po Gdańsk. Jeden z nich wspominał później z zachwytem: „Byliśmy w zam­kach młodzieży niemieckiej, w jej szkołach wodzowskich, w ogromnych domach młodzieży, we wzorcowych zakładach, na stadionie olimpijskim, na monachijskiej wystawie sztuki, widzieliśmy Wał Zachodni, terrory­styczne zniszczenia w Kolonii i Saarbrücken, w nabożnym szacunku stali­śmy przed Feldherrnhalle i sarkofagiem szesnastu, którzy niegdyś zginęli za Führera i Rzeszę, widzieliśmy bieg ogromnego organizmu, który walczy nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich ludzi dobrej woli w całej Europie”[3].

Pod wrażeniem niemieckiej potęgi funkcjonariusze Kuratorium zaraz po powrocie z wojaży rzucili się w wir prac organizacyjnych. Do końca 1942 roku udało im się wyszkolić pierwszych kilkudziesięciu instruk­torów, którzy mieli prowadzić zajęcia z młodzieżą i kształcić kolejne kadry[4]. Było z kogo wybierać, ponieważ do współpracy z miejsca zgło­siło się ponad siedem tysięcy chętnych. Równocześnie Moravec i jego współpracownicy tworzyli od podstaw struktury instytucji podniesionej do rangi centralnego urzędu państwowego Protektoratu Czech i Moraw. W styczniu 1943 roku zamknęli ten etap czterotygodniowym obozem szkoleniowym w pobliżu wioski Unhošť, położonej, jak na ironię, niecałe piętnaście kilometrów od Lidic, pół roku wcześniej zrównanych z ziemią. Wzięła w nim udział kadra kierownicza Kuratorium, aby „w najostrzej­szej dyscyplinie, służbie i koleżeństwie raz jeszcze uświadomić sobie pełnię i wagę swojej misji”. 13 marca 1943 roku na wiecu w miasteczku Slaný minister Moravec mógł uroczyście ogłosić rozpoczęcie naboru do swojej organizacji[5].

Plakat reklamujący czasopismo Správný kluk

Plakat reklamujący czasopismo „Správný kluk”, wydawane przez Kuratorium dla Wychowania Młodzieży

I wtedy, i później akcji rekrutacyjnej towarzyszyła intensywna kam­pania propagandowa. Pojawiły się plakaty z roześmianymi, wysportowa­nymi nastolatkami i hasłem „Młodzieży czeska, wzywamy cię!”, drukowa­no broszury, ulotki i nalepki, zaczęto wydawać kilka czasopism, w tym dwutygodniki „Správný kluk” (Równy chłopak) i „Dívčí svět” (Dziewczęcy świat), później nakręcono także dziesięć filmów[6]. Działaniami tymi ma­skowano poniekąd fakt, że przynależność do Kuratorium, określana mianem „służby”, była w istocie przymusowa: do organizacji musieli należeć wszyscy czescy chłopcy i dziewczęta od dziesiątego do osiem­nastego roku życia, o ile pozwalał im na to stan zdrowia i mogli wylegi­tymować się aryjskim pochodzeniem. Za niezgłoszenie dziecka, jak rów­nież za nakłanianie innych do bojkotowania organizacji groziły wysokie kary, z kilkuletnim więzieniem włącznie. Z macek Kuratorium trudno było się wywinąć również dlatego, że rządowy dekret zagwarantował mu wyłączność na „fizyczne i duchowe wychowanie” młodzieży, a także przygotowanie jej do zawodu. Organizacja Moravca przejęła dzięki temu stosowne uprawnienia innych resortów państwowych, a na dodatek zo­stały jej podporządkowane wszystkie kluby sportowe i gimnastyczne, koła turystyczne, organizacje kulturalno-oświatowe, krajoznawcze, ar­tystyczne i wszelkie inne, o ile należała do nich młodzież. Od tej chwili mogły działać wyłącznie pod auspicjami i z upoważnienia Kuratorium. Tym, które nie uzyskały jego błogosławieństwa, nie wolno było dłużej zrzeszać młodych ludzi[7].

Zdecydowana większość organizacji postawiona przed takim wy­borem zdecydowała się na współpracę. W ciągu następnych dwóch lat o prawo do zrzeszania dzieci i młodzieży wystąpiło ich aż 3277. Kuratorium zweryfikowało pozytywnie 2260 wniosków. Kilkudziesięciu najbardziej obiecującym przyznało od razu pokaźne dotacje, inne ubie­gały się o dofinansowanie później. Dla wielu ugrupowań kluczowe zna­czenie miał fakt, że podporządkowanie się stworzonej przez Moravca instytucji zapewniało dostęp do rozległej infrastruktury sportowej. Niemcy wspaniałomyślnie ofiarowali bowiem Kuratorium większość majątku, który wcześniej zarekwirowali Sokołowi, YMCA i innym zdele­galizowanym przez siebie czeskim organizacjom. W efekcie stało się ono wyłącznym dysponentem siedmiu stadionów olimpijskich, 1163 boisk, 23 basenów, 893 hal gimnastycznych i 210 innych obiektów niezbędnych przy trenowaniu większości dyscyplin sportowych[8].

Jeśli młody Czech chciał zatem śpiewać w chórze, wędrować z ró­wieśnikami po kraju, wyjeżdżać na kolonie letnie i zimowiska, upra­wiać pod okiem trenera jakikolwiek sport czy choćby zapisać się do klubu filatelistów albo kółka teatralnego, trafiał koniec końców pod szeroko rozpostarte skrzydła przyozdobionego swastyką czarnego orła Przemyślidów, który widniał na odznace Kuratorium. Nie u wszyst­kich musiało to budzić poczucie, że uczestniczą w narodowej zdra­dzie. Chociaż Kuratorium pod wieloma względami wzorowało się na Hitlerjugend, dążyło do germanizacji i nazyfikacji czeskiej młodzieży, w czym wspierali je przysłani z Rzeszy doradcy, a jego funkcjonariusze posługiwali się w sprawach służbowych językiem niemieckim i kończyli swoje pisma zwrotem „Heil Hitler!”, działalność organizacji mogła wyda­wać się na pierwszy rzut oka nastawiona na krzewienie kultury fizycznej, pomoc mniej zamożnym i propagowanie tradycyjnych wartości[9].

Czeskie dzieci i młodzież po wstapieniu do Kuratorium nie nosiły mundurów, a co najwyżej stroje gimnastyczne. Indokrynację polityczną prowadzono podobnie jak w większości tego typu organizacji w wielu innych krajach – pionierach, harcerstwie czy skautingu – pod hasłami prężenia ramion, zwalczania słabości i wzmacniania ducha w służbie wspólnoty. Większość spośród dziesięciu przykazań, którymi miał się kierować „równy chłopak”, opublikowanych na łamach dwutygodnika „Správný kluk”, dotyczyła posłuszeństwa wobec osób starszych i bardziej doświadczonych, prawdomówności, uczynności, odwagi i zachowania sprawności fizycznej; tylko jedno, i to nie wprost, przemycało treści po­lityczne: „Wiem, że wszyscy Czesi mają pracować dla jednego celu, który wyznaczają odpowiedzialni przywódcy narodu czeskiego”[10].

Aby sprostać stawianym sobie celom, Kuratorium sukcesywnie bu­dowało sieć placówek terenowych. Opierała się na pełnomocnikach działających we wszystkich powiatach Protektoratu. Każdemu z nich podlegali referenci do spraw kultury fizycznej, wychowania polityczne­go (eufemistycznie nazywanego duchowym) i spraw socjalnych, a także referentka opiekująca się dziewczętami. Właściwą pracą z młodzieżą zajmowali się głównie instruktorzy i instruktorki, ochotnicy; do koń­ca stycznia 1944 roku wyszkolono ich odpowiednio 3,5 tysiąca i 400. Sprawowawali pieczę nad zastępami młodych ludzi, ci zaś każdego ty­godnia, zazwyczaj w sobotę, musieli odbyć dwie godziny zajęć w ramach tak zwanej Obowiązkowej Służby Młodzieży. W szczytowym momencie uczestniczyło w nich około pół miliona dzieci i nastolatków, czyli mniej więcej połowa czeskiej młodzieży[11].

Szczupłość kadr nie pozwalała Kuratorium szerzej rozpostrzeć skrzy­deł indoktrynacji: na jedną osobę funkcyjną przypadało średnio ponad pięćdziesięciu chłopców i dziesięć razy tyle dziewcząt. Moravec zdawał sobie z tego sprawę, do wychowania młodzieży podchodził jednak kom­pleksowo i wykorzystywał do tego celu również kontrolowane przez sie­bie organizacje społeczne, szkołę i prasę. Dwutygodnik „Správný kluk” dysponował na przykład siatką czterech tysięcy kółek czytelniczych; zrzeszały czterdzieści tysięcy czeskich chłopców[12].

Pierwszą wielką akcję Kuratorium zorganizowało jeszcze jesienią 1942 roku – była to pomoc przy wykopkach ziemniaków. W jej ramach 5,6 tysiąca uczniów czeskich szkół średnich zebrało łącznie 3,6 tysiąca wagonów tych pożywnych warzyw, na których opierała się okupacyjna dieta większości rodzin. Trafiły następnie do ponad 2,5 miliona miesz­kańców Protektoratu. Społeczeństwo przyjęło tę pomoc podejrzliwie; obawiano się, że to pierwszy krok do skoszarowania czeskiej młodzieży w obozach pracy. Obawy te okazały się bezpodstawne, ale pozornie po­żyteczna inicjatywa miała drugie dno, ponieważ uczestnicy wykopków musieli „dobrowolnie” odprowadzić około jednej trzeciej zarobionych wówczas pieniędzy na Niemiecki Czerwony Krzyż. Podobnie zakończyła się skierowana do dziewcząt akcja „Szyjemy lalki”: dziewięćdziesiąt ty­sięcy wykonanych w jej ramach zabawek przekazano nie tylko dzieciom czeskich robotników zatrudnionych w Rzeszy, ale również germańskim latoroślom „odważnych obrońców Europy”[13].

Ulotka Kuratorium dla Wychowania Młodzieży

Ulotka Kuratorium dla Wychowania Młodzieży zachęcająca dziewczynki do udziału w akcji „Szyjemy lalki”

Wyraźny polityczny podtekst miała również działalność podjęta przez Kuratorium na polu kultury. „Chcemy, aby przyszły naród nie za­dowalał się kulturalnymi odpadkami, chcemy mu przybliżyć sławnych mistrzów, dawnych i współczesnych, chcemy go wychować w ten spo­sób, aby rozpoznawał wartości, które nigdy i przez nikogo nie mogą zo­stać zniszczone, a tworzą z Europy ogromną, zgodną wspólnotę kultu­ralną” – deklarowali jego działacze. „Wypowiadamy w tej akcji wojnę wszystkim spekulantom sztuki, wszystkim, którzy poprzez fałszywą kulturę chcą zainfekować naszą generację słabością i trucizną”[14]. Już podczas pierwszego szkolenia kandydaci na instruktorów dowiedzieli się, że przez owe zgubne miazmaty należy rozumieć praktycznie cały dorobek kulturalny dwudziestoletniej czechosłowackiej niepodległo­ści wraz z modernizmem, lewicowymi autorami, komikami Werichem i Voskovcem, „kubistycznymi malarzami i surrealistycznymi poetami z Nezvalem na czele”; słowem wszystko, co w oczach nazistów i czeskich faszystów uchodziło za sztukę zdegenerowaną[15].

Propagowano głównie dzieła czeskich klasyków oraz utwory, które przeszły przez gęste sito niemieckiej cenzury. Prezentowano je każdego miesiąca w ramach programu „Sztuka młodzieży”. Koncerty, przedsta­wienia teatralne i pokazy filmowe organizowano w większych miastach, ale również na prowincji. Za wstęp pobierano jedynie symboliczną opła­tę. W pierwszym roku działalności Kuratorium odbyło się około trzech tysięcy różnych imprez kulturalnych; do końca stycznia 1944 roku wzię­ło w nich udział blisko osiemset tysięcy młodych ludzi[16]. Mimo imponującej liczby raporty wewnętrzne były pełne utyskiwań, że młodzież albo powszechnie odsprzedawała swoje karnety dorosłym, albo wygłupiała się w trakcie spektakli[17].

Przede wszystkim jednak Kuratorium stawiało na rozwój sportu. Miało to zachęcić spragnioną aktywności fizycznej młodzież do wstępo­wania w jego szeregi, a jednocześnie kształtować pożądane przez organi­zację cechy charakteru. „Wymyśliliśmy sobie – relacjonował z przejęciem jeden z jej funkcjonariuszy – że będziemy równomiernie propagować sporty wychowujące osobowość i zdolności przywódcze (lekkoatlety­ka), jak również sporty wzmacniające poczucie wspólnoty (koszykówka, piłka ręczna, rugby)”. Ten sam działacz Kuratorium wyjaśniał, co zamie­rzano w ten sposób osiągnąć: „Dawni Hellenowie rzucali dyskiem i zdo­bywali mistrzostwo w biegach ku czci swoich bóstw i państwa, a wieńce zwycięstwa nie służyły ich osobistej sławie, lecz chwale wielkiej wspól­noty narodowej. Tak też młodzież czeska złączyła dwie rewolucyjne idee: pod względem duchowym walkę o zwycięstwo europejskiej młodości, pod względem fizycznym walkę o przywrócenie godności najszlachet­niejszemu ze sportów”[18].

Nietrudno dopatrzeć się w tych stwierdzeniach podobnych fascynacji jak te, które przyświecały krzewieniu kultury fizycznej w Rzeszy, tym bardziej że również w wydaniu czeskim spod antycznej kalokagatii prze­świtywała złowroga twarz rasistowskiej eugeniki. „Naród, który buduje wspaniałe domy wariatów i instytuty dla nienormalnych, a jego młodzież jest obdarta i duchowo niezabezpieczona, nie dożyje wielkich czasów przyszłego pokoju” – wieszczyli działacze Kuratorium, szydząc z polityki społecznej przedwojennej, demokratycznej Republiki[19].

Tymczasem aby właściwie przygotować młodych Czechów na czasy, które nastaną po ostatecznym triumfie Wielkoniemieckiej Rzeszy, stwo­rzona przez Moravca instytucja z zapałem organizowała dla nich maso­we imprezy sportowe. Młodzież z całego kraju startowała w zawodach w hokeju na lodzie, pływaniu i lekkoatletyce. W mistrzostwach w tej ostatniej dyscyplinie na wszystkich etapach wzięło łącznie udział trzy­dzieści tysięcy chłopców i dziewcząt. Po serii wcześniejszych eliminacji finał odbył się 12 września 1943 roku na udekorowanym flagami Rzeszy i Protektoratu stadionie olimpijskim na praskim Strahovie. Podziwiało go sześćdziesiąt tysięcy widzów. Organizatorzy pod wodzą generalnego ­referenta Kuratorium Teunera wystosowali telegramy z pozdrowieniami do przebywającego w tym czasie w Pradze wodza Hitlerjugend Maxa Axmanna, a także do Karla Hermanna Franka i Emila Háchy. Czeski pre­zydent odpowiedział depeszą, że radość, którą mogą czerpać ze sportu w piątym roku wojny, zawdzięczają „niezachwianej odwadze żołnierzy niemieckich”, i polecił im „stać wiernie, cokolwiek by się działo, u boku Wielkoniemieckiej Rzeszy, która chroni Europę, Europę buduje i Europie ofiarnie służy”[20].

W ostatnim wezwaniu, może nawet wbrew intencjom Háchy, po­brzmiewała aluzja do aktualnych wydarzeń politycznych: tego samego dnia Włochy, pobite najpierw w Afryce Północnej, a później na Sycylii i w Kalabrii, podpisały zawieszenie broni z aliantami i czeska prasa ga­dzinowa trzęsła się z oburzenia nad podłością i „najczarniejszą zdradą” dotychczasowych sojuszników Niemiec. Od blisko roku wojna nie była pasmem spektakularnych zwycięstw państw osi, to zaś w dłuższej per­spektywie nie mogło pozostać bez wpływu na postawę okupowanych nawet w odległym od frontów Protektoracie.

Na razie dziesięć tysięcy uczestników mistrzostw lekkoatletycznych wysłuchało na ich zakończenie koncertu marszów i pieśni ludowych na placu Rzeszy, jak nazywał się teraz dawny plac Vinohradzki. Stamtąd przemaszerowali przez Pragę, tradycyjną trasą większości stołecz­nych pochodów: w dół, ku Muzeum Narodowemu, następnie przez plac Wacława, ulicami Na Příkopě i Berlińską (przed 1939 rokiem Paryską), aż do nabrzeża Wełtawy. Na czele manifestacji kroczyli chorążowie z fla­gami Kuratorium, za nimi dwanaście setek zawodników w kostiumach gimnastycznych i ponad siedemset dziewcząt w strojach ludowych. Pierwsza grupa demonstrowała „żelazną wspólnotę młodych”, druga zaś „piękno wyrażające się narodową swoistością, tańcem i elegancją ruchu”. Podobno dziesiątki tysięcy prażan pozdrawiały maszerujących wyprężonymi prawicami, ale najwyraźniej nie wszystko poszło po myśli organizatorów manifestacji, skoro jeden z nich napisał później, że była to „druzgocąca odpowiedź nienawracalnym, którym w biały dzień zostało pokazane, że młodzież czeska oddaliła się od nich już o lata świetlne”[21].

Przemarsz działaczy Kuratorium dla Wychowania Młodzieży

Przemarsz działaczy Kuratorium dla Wychowania Młodzieży przed pomnikiem Świętego Wacława w Pradze, 12 września 1943

W tym ostatnim stwierdzeniu było zapewne sporo prawdy. Jak jednak wiadomo z fizyki, każdy ruch ma charakter względny i równie dobrze można by powiedzieć, że to działacze Kuratorium coraz bardziej oddalali się od biernej, konformistycznie nastawionej, lecz myślącej swoje więk­szości czeskiego społeczeństwa.

KRNĄBRNY PAN PERKOZ

Nastolatkowie z taką pogardą piętnowani przez działaczy Kuratorium rzeczywiście nie mieli najmniejszej ochoty cieszyć się przynależnością do „żelaznej wspólnoty młodych”, cokolwiek kryłoby się pod tym poję­ciem. Kolaboranci spod znaku świętowacławskiego orła i swastyki prze­konali się o tym boleśnie 30 listopada 1943 roku, gdy postanowili spę­dzić na praski zamek młodzież szkolną, aby uświetnić jej liczną obecno­ścią piątą rocznicę objęcia urzędu przez Háchę. Problemy pojawiły się już w drodze na Hradczany, ponieważ część gimnazjalistów wybrała się tam uzbrojona w parasole, nieodłączny atrybut okupacyjnej mody męskiej. Kiedy instruktorzy postanowili im je odebrać i oddać na przechowanie w jednej z restauracji, uczniowie zaczęli udawać żebraków: wystawia­li przed siebie trzymane dnem do góry ekstrawaganckie kapelusze. Na apele, aby zachowali dyscyplinę, odpowiadali bezczelnie, że nie potrafią maszerować ani śpiewać[22].

Autorytet działaczy Kuratorium ucierpiał jeszcze bardziej, gdy po­chód dotarł pod bramę Zamku. Najpierw pełniący tam służbę major niemieckiej policji odmówił wpuszczenia młodzieży na wewnętrzne dziedzińce, a później, gdy po długich namowach zmienił zdanie, jego podwładni potraktowali umundurowanych funkcjonariuszy Kuratorium z nieukrywaną pogardą. Czesi pozostawali w ich oczach Czechami nawet w uniformach ze swastyką. Podobnie niechętnie, choć z zupełnie innych powodów, odnosiła się do swoich opiekunów i całej uroczystości czeska młodzież. Gimnazjaliści prześcigali się w wygłupach. Dwóch pobiło się pod oknami rezydencji Háchy; inny paradował po zamkowych dziedziń­cach w cudacznym stroju, na dodatek z doklejoną fałszywą brodą. Na połajanki umundurowanych instruktorów młodzi ludzie odpowiadali kpinami. Towarzyszący im nauczyciele woleli udawać, że niczego nie widzą. Panowało takie rozprzężenie, że odpowiedzialny za organizację uroczystości szef praskiego Kuratorium nie odważył się nawet wydać komendy, aby obecni pozdrowili prezydenta wzniesionymi po hitlerow­sku prawicami; któremuś z obecnych mogłoby, nie daj Boże, przyjść do głowy, żeby świętokradczo sparodiować niemiecki gest. Funkcjonariusz ów nie miał wątpliwości, że wszystkiemu winni byli „potápky”, czyli per­kozy. Nad Wełtawą nazywano tak młodych ludzi kontestujących oficjal­ną modę i kulturę Protektoratu. Wśród obecnej na zamku młodzieży utożsamiało się z nimi, jak oceniał, jakieś 70 procent. Uratować spod ich zgubnego wpływu dało się co najwyżej dzieci poniżej piętnastego roku życia – stwierdził ponuro w raporcie dla przełożonych. Starsi uczniowie byli bezpowrotnie straceni dla narodowego socjalizmu[23].

Nawet jeśli nie wszędzie w Czechach sytuacja wyglądała tak samo jak w stołecznych gimnazjach, „potápky”z pewnością nadawali ton mło­dzieżowej kulturze Protektoratu. Można ich było łatwo rozpoznać po parasolach, wielobarwnych krawatach, nienaturalnie obszernych ma­rynarkach (złośliwi twierdzili, że sięgały do kolan), wąskich i kusych spodniach odsłaniających jaskrawe skarpetki w paski, butach na bar­dzo grubej podeszwie i kowbojskich stetsonach. Pod kapeluszami kry­ły się typowe dla perkozów fryzury: zaczesane do tyłu długie włosy tworzyły nad podgolonym karkiem nawis albo wymyślną, usztywnioną brylantyną falę na szczycie głowy; złośliwa czeska młodzież mówi­ła na to uczesanie eman. (Określenie pochodziło prawdopodobnie od imienia łysego jak kolano szefa Kuratorium dla Wychowania Młodzieży, Emanuela Moravca). „Potápky” wyróżniali się ponadto nonszalanckim, ko­łyszącym chodem i lekko pochyloną do przodu sylwetką. Ich specyficzny sposób poruszania się nawiązywał do swingu; jemu też zawdzięczała nazwę cała subkultura: porównanie do perkoza wzięło się ponoć od charakterystycznego dla tego tańca „zanurzania się”, czyli stopniowego opuszczania ciała na ugiętych nogach. Na partnerki „potápek” mówiono natomiast nie bez złośliwości krystynki albo kanie („bedly”) – grzyb na wysokiej nóżce kojarzył się najwidoczniej z nieskromnie odsłaniającymi kolana sukienkami. „Potápky” posługiwali się między sobą specyficznym żargonem, demonstrowali pogardę dla wszelkich autorytetów i – co przyznawali nawet ich śmiertelni wrogowie z Kuratorium – byli niezwy­kle solidarni[24].

Zarówno pod względem wyglądu, jak i obyczajów „potápky” do złu­dzenia przypominali współczesnych sobie francuskich „zazous” oraz późniejszych polskich bikiniarzy. Większość z nich nie przejawiała bezpośredniego zainteresowania polityką, ale w okupacyjnej rzeczy­wistości nawet młodzieżowa kontestacja stawała się formą oporu. Wystarczyło, że słuchali jazzu albo tańczyli swinga – w nazistowskiej Rzeszy gatunki te figurowały na indeksie jako „murzyńskie”, czyli zde­generowane, obce rasowo i prymitywne. W oczach czeskich faszystów i pozostałych kolaborantów zafascynowani amerykańską kulturą, marzący o nieskrępowanej wolności „potápky” byli wrogiem ideolo­gicznym i przeszkodą w budowie zuniformizowanego, totalitarnego społeczeństwa. Z podobnych przyczyn krytykowali ich komuniści; z kolei wielu patriotycznie zorientowanych, lecz konserwatywnych obyczajowo Czechów uważało, że awangardowa młodzież szarga na­rodową kulturę[25].

Niemcy zdawali sobie wprawdzie sprawę z buntowniczej postawy „po­tápek”, ale nie zaprzątali sobie głowy ich ściganiem. Zwalczali swing i jazz, drobiazgowo cenzurując programy koncertów i innych imprez muzycz­nych, a przede wszystkim wprowadzając okresowe zakazy urządzania za­baw tanecznych w całym kraju. Na krnąbrną młodzież parol zagięły za to czeskie władze szkolne – tępiły noszenie przez uczniów długich włosów i ekscentrycznych strojów. W nagonce sekundowali im faszyści z Flagi oraz aktywiści Kuratorium. Ci ostatni schwytanemu przez siebie perkozowi po­trafili obciąć przemocą włosy i skonfiskować strój, a jeśli ktoś się stawiał, mógł jeszcze dostać po twarzy. Na początku 1944 roku członkowie elitar­nej drużyny Kuratorium Schar 240, nie mogąc znieść widoku „potápek” krę­cących się po stołecznym placu Wacława, wdali się z nimi nawet w większą bijatykę, za co jednych i drugich zgarnęła czeska policja[26].

Przemocą trudno było jednak kogokolwiek przekonać, aby porzucił młodzieżową subkulturę i dołączył do swoich prześladowców. Nie dało się też wszystkich zastraszyć. W okresie niemieckiego terroru po zama­chu na Heydricha „potápky” zniknęli wprawdzie na dłuższy czas z czeskich ulic, ale wrócili pod koniec 1943 roku, gdy tylko Rzeszy przyszło sta­wić czoła poważniejszym wyzwaniom niż wymyślne fryzury młodych Czechów. Działacze Kuratorium pozostali osamotnieni na polu walki z „potápkami”, nie mogli też liczyć na szczególne wsparcie ze strony reszty społeczeństwa. Regularnie skarżyli się na bojkot towarzyski, obojętność nauczycieli, problemy ze strony pracodawców oraz inne szykany, których nie szczędzili im rodacy. Krnąbrny „potápka” wygrywał tą metodą z po­słusznym, szanującym autorytet władzy „równym chłopakiem” z marzeń ministra Moravca o nowym czeskim człowieku[27].

***

[1] „Nové zákony a nařízení Protektorátu Čechy a Morava” 1942, r. IV, nr 1–6, Rozporządzenie rządu z 28.05.1942 nr 187 Sb. o obowiązkowej służbie młodzieży, s. 717. Na temat genezy tej instytucji: ABS, 2M-10908, k. 29–31, zeznania W. Jacobiego, b.d.

[2] NA, Moravec Emanuel, kart. 92, wykaz uczestników szkoleń, b.d.; tamże, program szkolenia i wystąpienia referentów; ABS, 2M-10908, k. 32–33, przekład wypowiedzi W. Jacobiego pt. „Kuratorium”, b.d.; A. Hájek, Elitní složky Kuratoria pro výchovu mládeže v Čechách a na Mo¬ravě. Treuschar, vzorné roje, ZZ-oddíly, „Sborník Archivu bezpečnostních složek” 2016, nr 14, s. 19–24.

[3] J. Pipota, O Kuratoriu pro výchovu mládeže v Čechách a na Moravě, [w:] Po pěti letech 1939–1944, Praha 1944, s. 220–221. Por.: ABS, 300-13-4, k. 330–332, zeznania M. Potužníka z 16.09.1946.

[4] NA, Moravec Emanuel, kart. 92, wykaz uczestników szkoleń, b.d.

[5] J. Pipota, O Kuratoriu…, dz. cyt., s. 221–222, 225–226.

[6] Tamże, s. 223–224, 234.

[7] „Nové zákony a nařízení Protektorátu Čechy a Morava” 1942, r. IV (1942), nr 1–6, rozporządzenia przewodniczącego Kuratorium dla Wychowania Młodzieży z 30.05.1942 nr 188 i 189, s. 718–721.

[8] J. Pipota, O Kuratoriu…, dz. cyt., s. 225, 227–228. Przykład ubiegania się o dotację: NA, Moravec Emanuel, kart. 1, pismo dr. Krannicha do E. Chalupy z 19.11.1943.

[9] Na temat obowiązkowej znajmości niemieckiego: NA, Moravec Emanuel, kart. 1, pismo dr. Hofmanna do E. Chalupy z 12.10.1943.

[10] Čím se řídí správný kluk, „Správný kluk”, 28.06.1944, s. 1.

[11] J. Pipota, O Kuratoriu…, dz. cyt., s. 225, 228, 235. Wewnętrzny dokument Kuratorium podawał liczbę około trzech tysięcy instruktorów, może dlatego, że uwzględnił wyłącznie mężczyzn. NA, Moravec Emanuel, kart. 92, wykaz uczestników szkoleń, b.d. Por.: J. Špringl, Protektorátní vzor mladého člověka Kuratorium pro výchovu mládeže v Čechách a na Moravě, „Soudobé dějiny” 2004, nr 1–2, s. 156.

[12] NA, KVM, kart. 9, notatka E. Moravca nt. podróży inspekcyjnej 07–22.06.1943, k. 5–6.

[13] J. Pipota, O Kuratoriu…, dz. cyt., s. 226–227, 238–239; J. Špringl, Protektorátní vzor…, dz. cyt., s. 173–174.

[14] J. Pipota, O Kuratoriu…, dz. cyt., s. 235–236.

[15] NA, Moravec Emanuel, kart. 92, sprawozdanie ze szkolenia 12.07.1942, k. 21.

[16] J. Pipota, O Kuratoriu…, dz. cyt., s. 236–237.

[17] NA, Moravec Emanuel, kart. 1, notatka E. Chalupy z 15.12.1943, notatki L. Válka z 17 i 18.01.1944.

[18] J. Pipota, O Kuratoriu…, dz. cyt., s. 223, 230.

[19] Tamże, s. 224.

[20] Den české mládeže, „Lidové noviny”, 12.09.1943, nr 250, s. 2; Víra mládeže ve Vítězství Nové Evropy, „Lidové noviny”, 13.09.1943, nr 251, s. 2.

[21] Pražské dny mládeže, „Lidové noviny”, 13.09.1943, nr 251, s. 2; J. Pipota, O Kuratoriu…, dz. cyt., s. 230–231.

[22] NA, Moravec Emanuel, kart. 1, raport E. Chalupy z 02.12.1943.

[23] Tamże.

[24] NA, Moravec Emanuel, kart. 92, szkic artykułu „Vousy – dřívé a nyní” z 16.02.1945; tamże, kart. 1, notatka L. Válka z 19.01.1944. Obszernie na temat stroju i stylu życia potápek: P. Koura, Swingaři a potápky v protektorátní noci. Česká swingová mládež a její hořkej svět, Praha 2016, s. 512–544.

[25] P. Koura, Swingaři…, dz. cyt., s. 470–481, 493–501, 585–612.

[26] NA, Moravec Emanuel, kart. 1, raport E. Chalupy z 27.06.1944; P. Koura, Swingaři…, dz. cyt., s. 487–491, 654–659, 673–704; J. Špringl, Protektorátní vzor…, dz. cyt., s. 165–169; A. Hájek, Elitní složky…, dz. cyt., s. 40–41.

[27] NA, Moravec Emanuel, kart. 1, raporty E. Chalupy z 20.09.1943, 04.01 i 03.02.1944, pismo O. Vydry z 31.01.1944; pismo Reichmanna z 16.02.1944, pismo kopalni „Richard” z 25.02.1944. Por.: J. Špringl, Protektorátní vzor…, dz. cyt., s. 175–177.

Copyright © Herito 2020