Tożsamości wyobrażone
Mapy jugosłowiańskie i postjugosłowiańskie
Publikacja: 12 sierpnia 2021
TAGI DO ARTYKUŁU
DO LISTY ARTYKUŁÓWGeografia wyobrażona (specyficznie mitologizująca przestrzeń rodzimą) kieruje się odmiennymi prawami aniżeli jej scjentystycznie nastawiona młodsza siostra. Konstytuuje miejsca i ustanawia granice pozostające w umownym raczej związku z realnym stanem rzeczy. Jej najważniejszą funkcją jest bowiem rozgraniczanie i wytyczanie oraz integrujące kreowanie przestrzeni ojczystej, czy też wyraźnie spersonalizowany opis przestrzeni rodzimej i obcej.
Mapa, czyli obraz określonego terytorium uporządkowany według reguł przynależności / posiadania, stanowi swego rodzaju scenografię, miejsce akcji czy wreszcie – czasoprzestrzenną ramę zbiorowej, ale przecież jednak i osobowej / indywidualnej narracji tożsamościowej[1].
Tak można by zdefiniować punkt wyjścia niniejszych rozważań, w pewnej mierze modyfikujący sposób ujmowania przez współczesną historiografię relacji między przestrzenią geograficzną a społecznymi mechanizmami autoidentyfikacji. Definicja ta została bowiem przeze mnie poszerzona o istotny tutaj wątek „indywidualistyczny”, do którego jeszcze powrócę.
Na początek należałoby również doprecyzować pojęcie geografii wyobrażonej, którą trzeba rozumieć jako utworzoną ad hoc uogólniającą metaforę problematyki bardzo rozległej, a skupionej wokół relacji między terytorium a zbiorowością i jej tradycją historyczną. Moją intencją jednak jest, aby problematyki tej nie ograniczać do kwestii etnicznych czy narodowych, lecz nadać jej również wymiar indywidualnego doświadczenia czasoprzestrzeni rodzimej, bo to przecież ono jest podstawową domeną literatury.
Opozycja sfery publicznej i prywatnej, wyrażająca się między innymi jako opozycja ojczyzny ideologicznej i prywatnej (terminy Stanisława Ossowskiego), nabrała bowiem nowego znaczenia w realiach postjugosłowiańskich przełomu tysiącleci. Stała się swego rodzaju metonimią sporu o charakterze aksjologicznym, by nie powiedzieć – politycznym. Zaczęła funkcjonować jako znak podstawowej alternatywy, która określa sferę jednostkowych / osobowych relacji ze zbiorowością, jako metaforyczny synonim wyboru pomiędzy postawą indywidualistyczną a kolektywistyczną w najszerszym tego słowa znaczeniu.
Nie przydając żadnej z tych postaw znamion etycznej wyższości, trzeba jednak zaznaczyć, że tego rodzaju elementarne wybory, dokonywane na poziomie indywidualnym, nabierają w omawianym kontekście znaczenia aktów o charakterze społecznym / publicznym. Ich związek z tytułową geografią wyobrażoną wydaje się przy tym niezaprzeczalny. Inaczej bowiem będą kreowali obraz przestrzeni rodzimej / ojczystej twórcy preferujący perspektywę indywidualistyczną, inaczej zaś ci, którzy swą wyobraźnię podporządkowali mniej lub bardziej trafnie zdefiniowanym potrzebom i celom wspólnoty. Jest rzeczą jasną, że o ile horyzont tych pierwszych określi refleksja nad dziejami własnej osobowości, o tyle energia tych ostatnich skoncentruje się na umacnianiu realnej bądź dopiero projektowanej (także politycznej) podmiotowości tejże wspólnoty, na wypełnianiu wobec niej funkcji różnicujących czy też integracyjnych. Sposób rozumienia owej podstawowej relacji (ja – my) będzie określał reguły rządzące przestrzenią wyobrażoną, a także rodzaj(e) uporządkowania, jakim przestrzeń ta winna podlegać, aby w rezultacie stać się symboliczną mapą indywidualnie lub zbiorowo aktualizowanych „miejsc pamięci”[2].
Nawet pobieżnie przyglądając się dziejom idei jugosłowiańskiej, bez trudu zauważymy znamienną ewolucję w obrębie jej repertuaru symbolicznego, a co za tym idzie – także w kształtach imaginacyjnych map, wyznaczających ojczyste terytorium postulowanej przez tę ideę wspólnoty. Najkrócej rzecz ujmując, odbędziemy w ten sposób wędrówkę po Wielkiej Ilirii, rodem z barokowej jeszcze fantazji Pavla Rittera Vitezovicia (Stemmatographia, sive armorum Illyricorum delineatio, descriptio, et restitutio, 1701), z której bezceremonialnie czerpali przedstawiciele dziewiętnastowiecznego iliryzmu (pierwsza połowa XIX wieku). Następnie – poprzez Strossmayerowską „Jugosławię ducha”, w której centrum znalazła się „chorwacka Toskania”[3] (druga połowa XIX wieku) – znajdziemy się w politycznej już przestrzeni „jugosłowiańskiego nacjonalizmu” z przełomu XIX i XX stulecia. Realnym odpowiednikiem tej ostatniej stało się międzywojenne unitarystyczne Królestwo Jugosławii, zastąpione w 2. połowie XX wieku przez swój ideologiczny antonim a zarazem terytorialny odpowiednik – „drugą” socjalistyczną, federacyjną oraz internacjonalistyczną Jugosławię.
Świadomie uciekam się w tym miejscu do historycznych uproszczeń i geograficznych nieścisłości, a nawet do kolokwialnych określeń „pierwsza” i „druga” Jugosławia. Geografia wyobrażona (specyficznie mitologizująca przestrzeń rodzimą) kieruje się bowiem odmiennymi prawami aniżeli jej scjentystycznie nastawiona młodsza siostra. Konstytuuje miejsca i ustanawia granice pozostające w umownym raczej związku z realnym stanem rzeczy. Jej najważniejszą funkcją jest bowiem rozgraniczanie i wytyczanie oraz integrujące kreowanie przestrzeni ojczystej (terytorium ojczyzny ideologicznej), nie zaś „obiektywny” (naukowy bądź polityczny), czy też wyraźnie spersonalizowany (subiektywny), opis przestrzeni rodzimej i obcej.
Ponieważ przestrzenne wyobrażenia i symbole rodem z dziewiętnastowiecznych wizji iliryjskich czy jugosłowiańskich były już wielokrotnie opisywane, skupimy się tutaj na symbolicznym repertuarze miejsc i przestrzeni związanym z „pierwszą” i „drugą” Jugosławią. Pamiętajmy jednak, że to, co nazwałam geografią wyobrażoną, stanowi w gruncie rzeczy fenomen o charakterze narracyjnym, którego najistotniejszym atrybutem jest ciągłość ustanawiająca ramy wewnętrznej / historycznej zmienności. Dlatego też – pomimo zróżnicowania w czasie dominant owej przestrzennej narracji – pewne miejsca i wydarzenia powracają w niej czy to w roli dominant, czy też w funkcji tła, przy czym ich aksjologizacja ulegać może diametralnym zmianom.
W ramach dziewiętnastowiecznych projektów integralistycznych zarówno Kosowe Pole (mitologem serbski), jak i Krbava czy Siget (chorwackie „miejsca pamięci”), a także gora Romanija czy crnogorske vrleti (urwiska) – legendarne ostoje walczących z Turkami hajduków – i wreszcie Dubrownik czy Senj (położona na południe od Rijeki siedemnastowieczna twierdza uskoków – słowiańskich uciekinierów z imperium tureckiego) przywoływane były jako „miejsca wspólne Słowiańszczyzny”. W obrębie wspólnotowej narracji iliryjskiej czy „jugosłowiańskiej” (sygnowanej przez Strossmayera) miejsca te połączone były pamięcią albo niezwykle bohaterskiego, albo niezwykle skutecznego – jak w przypadku Republiki Dubrownickiej – oporu wobec imperium Osmanów. Funkcjonowały zatem jako symbole historycznego losu, realnie jednoczącego południowych Słowian.
Jednak już na przełomie wieków – XIX i XX, w radykalnej ideologii „jugosłowiańskiego nacjonalizmu”, związane z owymi miejscami wartości podległy istotnej reinterpretacji, w wyniku której ich (dotąd wewnętrznie zróżnicowane) znaczenia skupiły się w unifikującej, Meštroviciowskiej wizji mitu kosowskiego. Eksponowała ona mesjanistyczny, ponadnarodowy („jugosłowiański”) wymiar i znaczenie owego mitu, a swój wyraz znalazła nie tylko w monumentalnych projektach rzeźbiarskich Meštrovicia, ale także w twórczości innych artystów chorwackich, szczególnie zaś w dramaturgii Ivo Vojnovicia, poezji Vladimira Nazora czy publicystyce Vladimira Čeriny[4].
W wyniku owej reinterpretacji przestrzeni symbolicznej, będącej naturalnie elementem realnych procesów politycznych, w okresie międzywojennym zapomnianą „chorwacką Toskanię” biskupa Strossmayera zastąpiono w jugosłowiańskiej geografii wyobrażonej „serbskim Piemontem”[5]. Inkarnacjami „błogosławionej klęski”, czyli (duchowego) zwycięstwa na Kosowym Polu stały się zaś pola wygranych (Kumanovo, 1912; Kolubara, 1914) oraz przegranych (front soluński, odwrót przez Albanię) bitew w wojnach bałkańskich i podczas pierwszej wojny światowej. Mitem założycielskim „pierwszej Jugosławii” była bowiem obrończa i wyzwolicielska misja armii serbskiej, która ostatecznie przyniosła niepodległość – w ramach wspólnego państwa – swym „południowosłowiańskim braciom”, aby już wkrótce przekształcić się mogli w potężny naród jugosłowiański. Przestrzeń ojczystą, rozpostartą „od Triglavu po Ochrydę”, sytuowano na tej mapie nie tylko w centrum Bałkanów, ale i odmłodzonej wojną nowej Europy. Siłą rzeczy geografia wyobrażona „pierwszej Jugosławii” koncentrowała się zatem nie tylko wokół Kosowa, ale i wokół „imperialnych” miejsc pamięci, związanych ze średniowiecznym państwem Nemanjiciów, zwłaszcza zaś z momentem jego krótkotrwałej potęgi za panowania Stefana Dušana, „cesarza Serbów i Greków” (połowa XIV wieku). Na mapie tej „reklamowa przeszłość” serbskiej (jugosłowiańskiej) państwowości – według zjadliwego określenia jednego z ówczesnych krytyków literatury – coraz wyraźniej dominowała nad realnym stanem państwa, skutecznie przekształcając je w dynastyczne dominium Karađorđeviciów. Na jego odległych peryferiach sytuowały się narodowe przestrzenie wyobrażone Chorwatów i Słoweńców, położone z dala od serca ich jugosłowiańskiej ojczyzny, bijącego w Belgradzie. Z biegiem czasu owe peryferia nabierały jednak coraz wyraźniejszych konturów, budując i poszerzając wyobrażone terytoria swej odrębności, aby w latach drugiej wojny światowej rozsadzić kreśloną przez poprzednie pokolenia mapę „pierwszej” Jugosławii. Najbardziej oczywistym tego dowodem są zaznaczone na niej podczas drugiej wojny światowej, obejmujące także terytorium Bośni i Hercegowiny oraz Sremu, granice Niezależnego Państwa Chorwackiego, które – jak ogólnie wiadomo – niezależne bynajmniej nie było.
(Internacjonalistyczną) przestrzeń wyobrażoną „drugiej” Jugosławii organizowało natomiast idylliczne Brankovo kolo[6], martyrologia komunistycznych partyzantów oraz święta zasada bratstva i jedinstva (braterstwa i jedności), nierozerwalnie łączącego jugosłowiańskie narody i narodowości – zbratane wspólną narodnooslobodilačką borbą (walką narodowowyzwoleńczą) oraz perspektywą świetlanej przyszłości. Radosny korowód przedstawicieli jej rozśpiewanych „krain”, obdarzonych przez naturę niepowtarzalną urodą i różnorodnością pejzażu, tancerzy starannie przyodzianych w stylizowane ludowe stroje i splecionych ramionami w jednoczącym wszystkich folklorystyczno-państwowym obrzędzie, nakładał się na kartograficzną siatkę nowej, choć nadal jugosłowiańskiej ojczyzny. Wyznaczały ją linie siedmiu niemieckich ofensyw przeciwko partyzantom, z bitwami o Kozarę, nad Sutjeską i Neretvą uwiecznionymi w dekoracyjnych filmowych freskach (o obsadzie składającej się z lokalnych i hollywoodzkich gwiazd), legenda Užičkiej republiki (czyli terenu wokół miasta Užice, na krótko opanowanego przez partyzantów w 1941 roku) oraz całe (zmieniające się w czasie) „terytorium wyzwolone” spod władzy okupantów i nacjonalistycznych kolaborantów-„wrogów ludu”. Przerażającym „miejscem pamięci” stworzonym przez owych kolaborantów był Jasenovac – ustaszowski obóz zagłady, a jako jedyne właściwie jego ofiary (obok mniej istotnych – Żydów, Cyganów i – przemilczanych – Serbów) jawili się wówczas międzywojenni działacze komunistyczni. Dominowały na tej mapie niedostępne góry i rwące rzeki, powróciły na nią hajduckie ostoje: górujący nad Sarajewem płaskowyż gore Romanije i znane z Górskiego wieńca[7] przepastne crnogorske vrleti, w których obrazy tak doskonale wpisywały się bohaterskie czyny niezłomnych partyzantów marszałka Tity. Centrum i koronę owej imaginacyjnej mapy stanowiło jednak more[8], emblematyczny plavi Jadran, wspólne dobro wszystkich – tym razem już autentycznie i dobrowolnie zjednoczonych, równoprawnych jugosłowiańskich narodów i narodowości. Ten propagandowy obraz ojczystej przestrzeni zadziwiająco chętnie podchwyciła literatura i nie było to li tylko wynikiem jej koniunkturalizmu czy serwilizmu. Wpisywał się on bowiem doskonale, choć w sposób dość wybiórczy, w tradycyjną matrycę kulturową mocno zakorzenioną w folklorze i dziewiętnastowiecznych ideologiach wspólnotowych.
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych tę socrealistyczno-romantyczną mapę zaczęto stopniowo uzupełniać o miejsca peryferyjne i mroczne: górskie kryjówki partyzantów z powieści Mihaila Lalicia, zabłąkanych bądź osaczonych w pejzażu crnogorskih vrleti, nędzne lecz egzotyczne przedmieścia lokalnych metropolii, z upodobaniem odwiedzane przez autorów serbskiej stvarnosnej prozy[9], odcięte od świata wyspy i wsie, w których czas stanął w miejscu i w których melancholijnie trwali chorwaccy bohaterowie prozy pokolenia krugowców[10]. Były to jednak – co łatwo zauważyć – peryferia socjalne, nie zaś regionalne, etniczne czy narodowe. Stanowiły one wyspy indywidualnego cierpienia w powodzi kolektywnego, heroicznego optymizmu, swoiste rezerwaty mrocznej, wciąż jeszcze nie do końca przezwyciężonej przeszłości, albo getta sfrustrowanych artystów, z góry skazanych na przegraną, jak bohaterowie wczesnych opowiadań Miodraga Bulatovicia.
Dopiero lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte uzupełniły tę mapę o Goli Otok – budzącą grozę inkarnację licznych „miejsc resocjalizacji” przeciwników Tity (głównie jego niedawnych towarzyszy broni) oraz Sremską Mitrovicę, ciężkie więzienie, w którym lokowano innych jego politycznych oponentów. W wieku młodzieńczym, skazany za „działalność antypaństwową”, znalazł się wśród nich wybitny pisarz serbski Borislav Pekić, który po latach stworzył imponującą syntezę „cywilizacji więziennej” w postaci autobiograficznego dzieła Godine koje su pojeli skakavci („Lata pożarte przez szarańczę”, 1991)[11]. Na tak zmodyfikowanej mapie pojawiły się również Kočevski Rog, położony w Słowenii, i austriacki Bleiburg – jako emblematy bratobójczych rzezi dokonywanych przez zwycięskich partyzantów marszałka Tity tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej. Nie zabrakło też Jasenovaca, jawiącego się tym razem jako najbardziej dramatyczny symbol narodowej martyrologii Serbów, a nie jako (jak dotychczas) faszystowski obóz koncentracyjny, w którym mordowano przede wszystkim komunistów. Wpisano w tę nową mapę niewidoczne dotąd punkty i szlaki: Sutjeskę – nie jako znak heroicznego oporu partyzantów w obliczu tzw. piątej niemieckiej ofensywy z 1943 roku, lecz jako pole ostatniej bitwy serbskich czetników z armią Tity. Wytyczono na niej chorwacką „drogę krzyżową”, którą odbyli uciekinierzy z Niezależnego Państwa Chorwackiego wydani Ticie przez aliantów w Bleiburgu w 1945 roku[12]. Pojawienie się owych niewidocznych dotąd punktów i szlaków oznaczało jednak w istocie ostateczną destrukcję imaginacyjnej mapy i realnej przestrzeni „drugiej” Jugosławii.
Mapy postjugosłowiańskie, których zarysy widoczne stawały się już w latach osiemdziesiątych, można z kolei przyporządkować dwu diametralnie różnym strategiom kreowania wyobrażeniowej kartografii. Pierwszą z nich nazwiemy rewindykacyjno-wspólnotową, drugą zaś – odpowiednio późniejszą – nostalgiczno-indywidualistyczną. Jak każde z tego rodzaju uporządkowań, również i to zawiera w sobie nieunikniony element symplifikacji. Społeczne imaginarium, zwłaszcza zaś indywidualna wyobraźnia są bowiem znacznie bogatsze i bardziej skomplikowane aniżeli wszystko, co moglibyśmy kiedykolwiek na ich temat powiedzieć.
Na rewindykacyjno-wspólnotowych mapach postjugosłowiańskich dominantą opisu terytorium ojczystego jest kategoria przestrzeni narodowej, której granice i ich zasięg wyznaczane są przede wszystkim za pomocą metafory (żywego) organizmu. Organiczny związek narodu i terytorium, który nie jest przecież wyobrażeniem nowym i który do czasu skłonni byliśmy uznawać za fantazmat wysoce anachroniczny w kontekście współczesnej wyobraźni europejskiej, odżywa tutaj z niespodziewaną siłą. Powracają, archaiczne skądinąd, lecz w latach dziewięćdziesiątych znakomicie funkcjonalizowane przez nacjonalistyczną propagandę, wyobrażenia grobów-kamieni granicznych („Gdzie są dziadów naszych kości, są granice serbskich włości”)[13]. Powraca jedna z najstarszych opozycji kultury i antykultury lub nie-kultury (czetnicy to „istoty człekokształtne” – pisze chorwacki publicysta Dubravko Horvatić, bestialny wizerunek wroga aktualizuje też poetycka antologia W tej strasznej chwili, autorstwa Ivo Sanadera i Ante Stamacia, zainspirowana wojną chorwacko-serbską z początku lat dziewięćdziesiątych)[14]. Terytorium ojczyste metaforyzowane jest antropomorficznie, a jego granice mają charakter naturalny: są nimi rzeki lub pasma górskie, które niekiedy zaskakująco zmieniają swoje realne położenie[15], kiedy indziej zaś – pełnią rolę tych części ojczystego ciała, od których zależy jego życie lub śmierć[16]. W związku z tym naruszanie owego imaginacyjnego terytorium metaforyzowane jest jako amputacja, rozczłonkowanie, okaleczenie. Zmianom ulega również wewnętrzna topografia tej organicznie definiowanej przestrzeni narodowej, co szczególnie wyraziście ilustrują (politycznie motywowane) korekty w obrębie imaginarium chorwackiego. Ożywają w nim zapomniane stolice średniowiecznych władców, na przykład prowincjonalny Knin[17], od dawna nieistniejące siedziby możnych chorwackich rodów (Ozalj), odrodzona ojczyzna zajmuje zaś miejsce w kołysce[18], co zdaje się skądinąd zaprzeczać jej tysiącletniemu istnieniu oraz naturalnemu (duchowemu) ogromowi i potędze.
W przeciwieństwie do nesvrstanej (niezaangażowanej) „drugiej” Jugosławii, dumnej z tego, że (przynajmniej oficjalnie) nie dała się zamknąć w żadnym z „obozów”, re-konstruowane po raz kolejny terytoria narodowe – zależnie od dominującego konstruktu tożsamości – odmiennie sytuują się także na mapie Europy, a nawet świata. Odznaczają się nader wyrazistą przynależnością: do Europy rozumianej jako synonim cywilizacji Zachodu, do przestrzeni kultury chrześcijańskiej (często w pozycji jej antemurales), zajmują miejsce na granicy czy nawet w centrum antycznego i nowoczesnego Śródziemnomorza (casus Macedonii)[19], albo też stanowią w jej geograficznym obrębie wyspy „nie (anty)-Europy” (przypadek serbski), które jako jedyne przechowały zdradzone przez nią autentyczne wartości duchowe [20].
Z kolei indywidualistyczne mapy postjugosłowiańskie to nie zawsze domena nostalgii, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Bywają również domeną autoironicznej parodii, choć zdarza się to zdecydowanie rzadziej i na ogół teksty tego rodzaju funkcjonują jako gorzka diagnoza sytuacji całej wspólnoty, czego przykładem jest znakomita Kultura kłamstwa Dubravki Ugrešić, ale i pojedyncze teksty beletrystyczne.
„Etrascija […] to kraj introwertyczny, państwo apofatyczne […] dotrzymujące kroku najnowszym odkryciom fizyki: teorii chaosu, kwarków, cząsteczek, o których nie można z całkowitą pewnością stwierdzić, że istnieją lub nie istnieją, są tu, są tam, czy też w obu miejscach jednocześnie. Albo, że nigdzie ich nie ma” − czytamy w powieści Ukleta zemlja serbskiego prozaika Svetislava Basary[21], który w innym miejscu tegoż tekstu dodaje:
„Z rozkazu króla lub partii jej wierni synowie udają się w najodleglejsze zakątki planety. Tam umierają, pozostawiając swoje kości. Na tych kostnych argumentach opieramy słuszność dewizy widniejącej na każdym spośród bezliku naszych grobów: Etrascija jest wszędzie tam, gdzie znajdują się kości Etrasczan. Dlatego już od połowy XIX wieku w większości krajów wprowadzono zakaz pochówków obywateli Etrasciji. Od niedawna szanujące się państwa nie zezwalają poddanym Prezydenta na przekraczanie swoich granic”[22].
Na owych indywidualistycznych postjugosłowiańskich mapach zdecydowanie jednak dominuje geografia prywatna, najczęściej, choć nie zawsze, konstytuowana poczuciem nieodwracalnej straty. Twórcy owych map skupieni są na topograficznym konkrecie, na drobnych detalach codzienności, które decydowały o niepowtarzalnej aurze i kształtach konkretnych miejsc: miast, ulic, regionów czy szlaków; na zindywidualizowanych i prowincjonalnych, dlatego zlekceważonych przez Naród, a jednak najbardziej autentycznych, a więc (w tym ujęciu) niejako siłą rzeczy heterogenicznych i nieoficjalnych zakątkach jego terytorium. W niespodziewanej emocjonalnej bliskości odnajdujemy tutaj unicestwiony przez wojnę, migotliwy niczym Dunaj od wieków określający jego bytowanie, Vukovar Pavla Pavličicia, intymnie sąsiedzkie i nieoficjalnie „wielokulturowe” Sarajewo Miljenka Jergovicia, prowincjonalny, socjalistyczny Bjelovar Gorana Tribusona, rozbrzmiewające różnojęzycznym gwarem, a jednak integralne Śródziemnomorze Predraga Matvejevicia, kosmopolityczny Belgrad Mirka Kovača i Filipa Davida.
Stygmatyzowane nierzadko pogardliwą etykietą „jugonostalgicznych”, te prywatne mapy ojczystej przestrzeni są w istocie gwarantami ciągłości zbiorowej narracji tożsamościowej. To one, znacząco często połączone wspólną wizją mora, plavog Jadrana, albo rzeki, niezmiennych w swej nieustannej zmienności, ustanawiają rzeczywistą czasoprzestrzenną ramę dla od-nowionych opowieści o tożsamości wspólnoty.
Pierwodruk eseju: tom studiów Zrozumieć Słowiańszczyznę (red. Maria Dąbrowska-Partyka, WUJ, Kraków 2010) zainspirowanych pracami profesor Marii Bobrownickiej – nestorki polskiej slawistyki i komparatystyki.
***
[1] Zob. Jacques Revel, Daniel Nordman, La formation de l’espace français, w: L’histoire de la France, red. André Burguiere, Jacques Revel, Paris 1989, s. 33 i nast., za: Maciej Falski, Porządkowanie przestrzeni narodowej – przypadek chorwacki, Warszawa 2008, s. 154.
[2] Jest to termin francuskiego badacza Pierre’a Nory, zapożyczony przezeń od Frances T. Yates, a zdefiniowany przez Andrzeja Szpocińskiego jako: „nazwy własne zobiektywizowanych wytworów kulturowych i nazwy zdarzeń historycznych oraz imiona postaci bohaterów, o których członkowie danej grupy sądzą, iż skrywają jakieś ważne dla nich treści. Mało istotne jest to, czy zdarzenia takie naprawdę miały miejsce, czy bohaterowie czczeni przez grupę są postaciami historycznymi czy legendarnymi. Momentem decydującym jest to, że w opinii członków danej grupy są one nośnikami istotnych wartości i poglądów”, Andrzej Szpociński, Społeczne funkcjonowanie symboli, w: Symbol i poznanie. W poszukiwaniu koncepcji integrującej, red. Teresa Kostyrko, Warszawa 1987, s. 18; cyt. za: Grażyna Szwat-Gyłybowa, „Haeresis bulgarica” w bułgarskiej świadomości kulturowej XIX i XX wieku, Warszawa 2005, s. 16.
[3] Zob. tom prac poświęconych koncepcjom dziewiętnastowiecznego chorwackiego działacza narodowego i jednego z najwybitniejszych katolickich hierarchów swojej epoki: Josip Juraj Strossmayer, Chorwacja, ekumenizm, Europa, red. Maria Dąbrowska-Partyka, Maciej Czerwiński, Kraków 2007.
[4] Wszechstronne omówienie tej problematyki przyniosła cytowana już książka M. Falskiego, Porządkowanie przestrzeni narodowej…, dz. cyt.
[5] Szerzej na ten temat zob. Maria Dąbrowska-Partyka, Kosowo. Piemont. Jugosławia. O niebezpieczeństwach projektowania historii, w: tejże, Literatura pogranicza, pogranicza literatury, Kraków 2004, s. 147−166.
[6] Brankovo kolo było rytualnym elementem imprez masowych i uroczystości państwowych w „drugiej Jugosławii”. Symbolizowało braterstwo i jedność zamieszkujących ją wspólnot narodowych i etnicznych. Jego nazwa odsyła do postaci dziewiętnastowiecznego poety serbskiego Branka Radičevicia, w którego poemacie motyw owego tańca „słowiańskiej zgody” pojawia się po raz pierwszy.
[7] Mowa tu o poemacie czarnogórskiego władyki Petara Petrovicia Njegoša opublikowanym w 1847 roku, funkcjonującym jako serbski poemat narodowy, w którym skodyfikowana została serbska ideologia narodowa oparta na micie kosowskim.
[8] Zob. Dubravka Ugrešić, Elementarz, w: tejże, Kultura kłamstwa (eseje antypolityczne), tłum. Dorota Jovanka Ćirlić, Wrocław 1998.
[9] Zob. Magdalena Dyras, W poszukiwaniu prawdy. „Nowa serbska proza” na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, Kraków 2000.
[10] Tym mianem określane jest pokolenie pisarzy chorwackich skupionych wokół czasopisma „Krugovi” ukazującego się w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych, którzy radykalnie odmienili oblicze powojennej literatury chorwackiej.
[11] Zob. Sabina Giergiel, Obcość jako los. O prozie Borislava Pekicia, Opole 2008.
[12] Zob. Aleksandra Borowiec, Termin „droga krzyżowa” w najnowszej historii Chorwacji, w: Przemiany w świadomości i kulturze duchowej narodów Jugosławii po 1991 roku, red. Julian Kornhauser, Kraków 1999.
[13] Zob. Ivan Čolović, Granice, w: tenże, Polityka symboli, tłum. Magdalena Petryńska, Kraków 2001, s. 48: „Nie ma końca wieżom z czaszek / na junackiej ziemi naszej, / i w Slawonii urodzajnej, / w Lice i Krajinie skalnej./ Gdzie są dziadów naszych kości, / są granice naszych włości” (Dragoslav Knežević Krunica); „Gdzie są (zachodnie) granice Serbii? […] Wyznaczył je […] Ante Pavelić: są tam, gdzie serbskie mogiły zbiorowe i groby” (Vuk Drasković).
[14] Zob. Magdalena Dąbrowska-Partyka, Domoljublje i kulturocid. Retoryka chorwackich tekstów o tematyce narodowej, w: Przemiany w świadomości i kulturze duchowej…, dz. cyt., s. 195−208.
[15] „Tuđman chciał mieć granicę na Drinie, dziś mu Drina koło Kninu płynie” (Mirko Pajćin, Mały Knindža), cyt. za: Ivan Čolović, Granice, dz. cyt., s. 43.
[16] Drina jako kręgosłup serbskiego narodu („Od wiek wieków Drina płynie / przez tej ziemi rajskie strony, / to mocarny jest kręgosłup, / naród serbski nim złączony” – Milutin Savić), cyt. za: tamże, s. 45; Neretva jako aorta jego krwioobiegu, Kosowo jako serce, ziemia święta itd. Jak zjadliwie dodaje Čolović: największe kłopoty były i są z mózgiem, który w geograficznej wizji Radovana Karadžicia znalazł się w Bośni, skądinąd trapionej narodową „chorobą lamparciej skóry”; jest to popularna w swoim czasie metafora przestrzennego rozsiania serbskich enklaw etnicznych na terytorium Bośni i Hercegowiny (Veselin Đuretić, przemówienie na Kongresie Serbskich Intelektualistów, 1994), cyt. za: tamże, s. 46.
[17] Zob. Ivo Žanić, Zvonimir na remontu. Politika kao pučka književnost, „Erazmus” 1996, nr 15.
[18] Zob. Magdalena Dyras, Re-inkarnacje narodu. Chorwackie narracje tożsamościowe w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, Kraków 2009.
[19]Zob. Lech Miodyński, Powroty znaczeń. Aktualizacje tradycji kulturowych w literaturze macedońskiej po 1945 roku, Katowice 1999, zwłaszcza zaś: Lilla Moroz-Grzelak, Aleksander Wielki a macedońska idea narodowa, Warszawa 2004.
[20] Jest to ważny ideologem serbskiego dyskursu nacjonalistycznego, wszechstronnie aktualizowany w politycznej retoryce lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Zob. Dorota Gil, Prawosławie. Historia. Naród. Miejsce kultury duchowej w serbskiej tradycji i współczesności, Kraków 2005.
[21] Etrascija jest oczywiście w tych fragmentach alegorią Serbii rządzonej przez ekipę Slobodana Miloševicia; cyt. za: Sylwia Nowak-Bajcar, Prawda literatury, prawda rzeczywistości. Przywołanie dzieł klasyków literatury serbskiej we współczesnej prozie serbskiej, w: W poszukiwaniu nowego kanonu. Reinterpretacje tradycji kulturalnej w krajach postjugosłowiańskich po 1995 roku, red. Maria Dąbrowska-Partyka, Kraków 2005, s. 414.
[22] Tamże.
Copyright © Herito 2020